autor: Szymon Liebert
Graliśmy w Bloodborne - Dark Souls w klimacie wiktoriańskim - Strona 3
Niedługo musieliśmy czekać na okazję, by zagrać w Bloodborne, nowy produkt firmy From Software. Twórcy serii Dark Souls przywieźli grywalne demo swojego kolejnego hitu na targi Gamescom w Kolonii.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Bloodborne - From Software dobre gry ma we krwi
Brak tarczy i inne pomysły z nowego systemu walki wymagają przyzwyczajenia. Mówiąc krótko, trzeba więcej lawirować między przeciwnikami i inteligentniej wyprowadzać ciosy. Szukać swojego momentu na to, by wstrzelić się w przeciwników i umiejętnie korzystać z opcji regeneracji życia. Gra wydawała się szybsza, brutalniejsza i nieco bardziej stresująca, ale wciąż uczciwa. To bardzo dobre cechy, bo od kolejnych produkcji From Software oczekujemy właśnie niekomfortowych sytuacji, które da się przezwyciężyć. Broń ze zmiennym trybem pracy sprawdza się w akcji. Daje więcej możliwości bez potrzeby przerzucania sprzętu. Kilka szybkich ciosów toporkiem z bliska, abrakadara, w ciągu ułamka sekundy machamy halabardą o znacznie większym dystansie. Pomijam tu już świetny design tego rodzaju zabawek i ich wymiar gadżeciarski – po prostu fajnie dzierżyć coś takiego w dłoniach.
Na prezentacji gry pokazano fragment nowego poziomu – Grave Town – składającego się przede wszystkim z nekropolii. Lokacja była utrzymana w nieco cieplejszej, ale wciąż niesamowicie przygnębiającej kolorystyce. Zobaczyliśmy w niej premierowy rodzaj przeciwników – „cmentarne” staruszki uzbrojone w sierpy i wydające naprawdę przejmujące dźwięki. Producent wyjaśnił, że w walce z nimi da się zastosować nietypową metodę, odnoszącą się do ich wieku i stanu. Wystarczy zrobić fikołka w grupę tych postaci, by wytrącić je z równowagi. Tylko błagam was, nie próbujcie robić tego w domach.
Kupiony?
Wspominałem o świetnym designie, bo rzeczywiście gra wygląda obłędnie – mrocznie, intensywnie i w pozytywnym sensie brudno. Muszę jednak zauważyć, że względem prezentacji z E3 grafika została nieco zubożona. Czerń jest mniej czarna, oświetlenie nieco bledsze, a efekty specjalne nie tak intensywne. Widać było to szczególnie w walce z bossem, który na E3 powalał „smużeniem” swojej sierści i innymi bajerami wizualnymi. Mimo tego mogę przekazać zapewniania twórców, że Bloodborne działa na nowej technologii i prezentuje się kapitalnie. To naprawdę klasa wyżej niż Dark Souls II. Gra światła i cienia, animacje postaci, szczegółowość otoczenia – to wszystko robi olbrzymie wrażenie. Co ważniejsze, nawet wspomniany boss wydaje się czymś zupełnie niezwykłym. Przypominał Manusa czy paru innych przeciwników z „soulsów”, ale był znacznie bardziej przerażający. Jego rozmiary, wściekłość, animacje – powiedzmy, że From Software zrobiło spory krok naprzód.
Ten progres był potrzebny, bo mimo mojej miłości do Dark Souls II, czuję się nieco zmęczony tym odłamem serii. Chętnie odwiedzę jego uniwersum po raz trzeci, ale jeszcze chętniej wybiorę się do wiktoriańskiego, brudnego miasta Bloodborne. Gra jest intensywna i wymagająca. Szuka własnego stylu. No i oferuje wycieczkę do świata, w którym gość w płaszczu i kapeluszu biega ze świetnie wyglądającymi gadżetami. W takie coś to bym się nawet przebrał, a nie darzę cosplayów wielką sympatią. Po Gamescomie Bloodborne utrzymuje status „gry, w którą na pewno powinniście zagrać”.