autor: Luc
Test wersji alfa Carmageddon: Reincarnation - najkrwawsze wyścigi w historii powracają zza grobu - Strona 2
Po kilkunastu latach wyczekiwań, fani totalnej, drogowej demolki, mają powody do nie lada radości. Wszystko za sprawą nadchodzącego Carmageddon: Reincarnation, nad którym właśnie pracuje nie kto inny, jak samo Stainless Games.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Carmageddon: Reincarnation - odrodzenie ciekawe, choć kulawe
Ci, którzy zechcą regularnie korzystać z superumiejętności, potrzebne punkty zyskają oddając się bez opamiętania typowej, samochodowej demolce. Masowe zderzenia oraz masakrowanie pozostałych wozów, nie tylko przynosi najwięcej „korzyści”, ale dzięki zastosowanym usprawnieniom, zyskało w czwartej odsłonie kompletnie nowy wymiar. Całkiem realistyczny - jak na produkcję tego typu - model zniszczeń oraz stosunkowo wierne odwzorowanie praw fizyki, sprawiają, że zbliżająca się właśnie czołówka budzi niespotykane do tej pory emocje. Dla rozjeżdżanych pieszych ma się proporcjonalnie mniej współczucia, choć przyznać trzeba, że fruwające na lewo i prawo wnętrzności, są widokiem w równym stopniu zmuszającym do uśmiechu, co totalnie zmiażdżone auto.
Max widzieć, Max niszczyć

PratCam – jeden z najbardziej charakterystycznych elementów serii – pojawi się także i w Carmageddon: Reincarnation. Całkiem możliwe, że do roli Die Anny ponownie zostanie zatrudniona oryginalna aktorka – Faye Morey, która w czasach sesji na potrzeby pierwszej odsłony miała zaledwie 14 lat!
W testowanej wersji, do naszej dyspozycji trafiły cztery, wciąż nieukończone mapy. Choć to niewiele, mamy dzięki temu ogólne pojęcia na temat tego, co czeka nas w dniu oficjalnej premiery. Wszystkie tory będą podzielone na trzy główne kategorie – klasyczne miejskie, te osadzone w śnieżnej scenerii oraz typowo offroadowe. Wszystkie łączy jedno – są naprawdę spore. Wprawdzie i w oryginalnym Carmageddonie trudno było narzekać na brak otwartej przestrzeni, w Reincarnation twórcy poszli o przynajmniej kilka kroków dalej. Już teraz ilość ukrytych miejsc oraz obszarów do zwiedzenia poza główną trasą jest w stanie zapewnić nam kilka godzin dobrej zabawy. Fakt, iż w te najciekawsze stosunkowo trudno się dostać, dodatkowo mobilizuje do zajrzenia w każdy zakątek ogrywanej mapy. Swoistą ciekawostką jest także umieszczenie na trasie zniszczalnych elementów – choć na efektowne destrukcje mostów i budynków nie mamy co liczyć, nasze auta bez problemu będą przebijały się przez lód czy chociażby szyby.

Odrobinę mniej nowości, czeka nas w przypadku dostępnych samochodów – trudno jednak uznać to za jakikolwiek minus. Na obecnym stadium rozwoju gry, możemy zasiąść za sterami modeli, jednak w finalnej wersji znajdziemy łącznie ponad dwadzieścia unikalnych aut. Oprócz charakterystycznego Eagle R (znanego poprzednio jako Red Eagle), przyjdzie nam pokierować m.in. futurystycznym Project X, smukłym Electric Blue czy choćby całkowicie nowym Siamese Dream. Po raz pierwszy w serii, ujrzymy także w całości sylwetki naszych psychopatycznych kierowców – każdy zostanie wyposażony w osobny, trójwymiarowy model, co w niektórych przypadkach da zapewne zaskakujące efekty. Przykładowo, już teraz wiemy, że Screwie Lewie, zasiadający za sterami potężnego Twistera … nie ma nóg. Warto pokrótce wspomnieć także o obecności policji – oprócz tradycyjnego wozu, który już od czasów jedynki skutecznie utrudnia nam życie, w Carmageddon: Reincarnation, pojawią się także jego odrobinę lżej opancerzone odmiany.
Gra dostępna w wersji pre-alpha, nie jest jeszcze ukończona nawet w połowie. Szczątkowe elementy, które udostępniono do publicznych testów, również w najlepszym przypadku zostały dopracowane dopiero w 60-70%.