Recenzja gry Carmageddon: Reincarnation - odrodzenie ciekawe, choć kulawe
Powroty po latach są trudne. Jeśli za reinkarnację starej marki biorą się twórcy oryginału, to jest szansa na sukces. Carmageddon: Reincarnation rodziło się długo i w bólach, co widać. Na szczęście nie straciło swojego wojowniczego ducha.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
- klimat starych Carmageddonów;
- dobry model jazdy;
- rozbudowane mapy;
- wysoka grywalność;
- multiplayer z potencjałem.
- niedzisiejsza grafika;
- słaba optymalizacja;
- techniczne niedoróbki.
Osiemnaście lat temu na czternastocalowe ekrany większości komputerów PC wjechała gra skandal. Okrutna produkcja o bezlitosnym rozjeżdżaniu przechodniów, rozbijaniu samochodów i łamaniu wszelkich zdroworozsądkowych zasad. Gra ocenzurowana już na starcie w wielu cywilizowanych krajach. Carmageddon. Dzieło ekipy Stainless Games zostało świetnie przyjęte przez krytyków oraz graczy i doczekało się dwóch sequeli. Z biegiem lat o szokującej marce pamiętało coraz mniej osób, mimo to twórcy oryginału w pocie czoła szykowali triumfalny powrót. Gra Carmageddon: Reincarnation w końcu prezentuje się w pełnej krasie. Czy warto wyciągać z garażu samochodowe ostrza i polerować je na wysoki połysk?
Przyznaję się – jako trzynastolatek z szerokim uśmiechem na ustach grałem u kolegi w pełną wersję Carmageddonu. Ładna grafika, świetne mapy, doskonały model jazdy i zakręcone zasady połączone z torpedującą uszy muzyką Fear Factory trafiły w sedno. Ostatnio odświeżyłem oryginalną grę dzięki edycji mobilnej, natomiast nie śledziłem z zapartym tchem burzliwego procesu deweloperskiego, jaki towarzyszył Reincarnation. Nie skorzystałem z wczesnego dostępu, nie brałem udziału w beta-testach, moja opinia o nowym Carmageddonie będzie więc zupełnie świeża.
Zanim jednak przejdę do mięska, kilka słów wprowadzenia. Carmageddon to seria gier wyścigowych, która nad wykręcanie najlepszych czasów, osiąganie niebotycznych prędkości i perfekcyjne wyprzedzanie po zewnętrznej przedkłada chaos, masakrę i niczym nieskrępowaną destrukcję. Owszem, można wygrać wyścig, przejeżdżając jako pierwszy przez wszystkie punkty kontrolne. Ale kto będzie to robić, gdy alternatywą jest zabicie wszystkich przechodniów lub zniszczenie oponentów? Magia tej gry bierze się z jej mrocznego, nabitego ćwiekami i lubującego się w wyjątkowo czarnym poczuciu humoru wnętrza. Typowi wyścigowcy i fanatycy symulacji nie mają tu czego szukać. Carmageddon to strefa samochodowej wojny.
Po paru chwilach spędzonych z Reincarnation dokładnie widać, dla kogo jest ta gra. Ekipa Stainless Games celowała w fanów oryginału, starając się jak najwierniej przenieść klimat i grywalność z dwóch starych odsłon. To właśnie tego typu odbiorcy powinni być w stanie wybaczyć wiele, byle móc zagrać w nowy stary Carmageddon. Młodsi stażem gracze zapewne będą kręcić nosem na szybko rosnący poziom trudności, zbyt agresywną sztuczną inteligencję wrogów czy niedzisiejszą grafikę.
No właśnie, skoro wspomniałem o grafice, to od razu uporajmy się z największymi bolączkami tego tytułu. Carmageddon: Reincarnation nie jest pozycją specjalnie urodziwą. „Reinkarnacja” mocno trąci rokiem 2005, kiedy na ekranach królowało Need for Speed: Most Wanted. Na pierwszy rzut oka nie widać dekady różniącej obie te gry – modele pojazdów wyglądają podobnie, tekstury w dużej mierze są tej samej jakości, a tereny miejskie nawet lepiej prezentują się w grze Electronic Arts. Carmageddon nie oferuje też jakichś spektakularnych efektów specjalnych utwierdzających gracza w przekonaniu, że oto uruchomił nowiutką produkcję. Cała ta niskiej próby uroda wymaga jednak potężnej maszyny, by sprawnie działać. Aktywowanie wszystkich opcji i rozdzielczości Full HD na komputerze z procesorem i5 3470, ośmioma gigabajtami pamięci RAM i kulejącym już nieco Radeonem HD 7770 wywołało okrutną czkawkę, która nie była usprawiedliwiona pięknymi obrazami. Na szczęście niższa rozdzielczość i wyłączenie kilku niepotrzebnych efektów (w rodzaju świecących reflektorów) zagwarantowały płynne ponad 30 fps. Choć trzeba zaznaczyć, że nie zawsze: spadki animacji i sekundowe zatrzymania zdarzają się losowo i bez względu na ustawienia, gra też gubi czasem tekstury i pokazuje nicość ukrytą gdzieś poza mapą. Innymi słowy – Carmageddon: Reincarnation to taki mały technologiczny koszmarek.