autor: Szymon Liebert
Graliśmy w The Elder Scrolls Online - obszerny test wersji beta - Strona 5
The Elder Scrolls Online to próba przeniesienia uniwersum znanego z gier Skyrim i Oblivion do postaci MMORPG-a. Po kilkunastu godzinach spędzonych w sieciowej wersji Tamriel składamy raport – szykuje się solidny reprezentant gatunku.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry The Elder Scrolls Online - ani to Skyrim, ani świetne MMO
Powiedzmy, że zraziłem się mało wyrazistym systemem walki z The Elder Scrolls Online. Nie oznacza to jednak, że zamierzam się poddawać i z góry przekreślić grę. Sama mechanika jest ciekawa i ma wszelkie podstawy, żeby zbudować potencjalnie ciekawe sytuacje. Po przytrzymaniu przycisku myszy wykonujemy na przykład mocniejszy atak. Da się też blokować nadchodzące ciosy, przerywać uderzenia przeciwnika, robić uniki (w czym pomagają między innymi „ślady” wskazujące kierunek i zasięg nadchodzącego natarcia), korzystać z umiejętności ogłuszających czy rozpływać się w powietrzu, by kontratakować z ukrycia – wszystko jest więc na swoim miejscu. Toteż mam nadzieję, że problem leży tylko w kwestiach technicznych, czyli tradycyjnych dla tego gatunku opóźnieniach, ignorowaniu fizyki świata, małej precyzji tego, co się dzieje na ekranie. W końcu to wersja beta i nie wszystko działało jak trzeba - często znikały na przykład dźwięki. Może po prostu brakowało mi tego soczystego odgłosu strzały przeszywającej czyjeś plecy?
W grze znajduje się system obserwowania akcji z oczu bohatera, dodany właściwie na życzenie fanów. Szczerze mówiąc widać, że to rozwiązanie jest dokooptowane niejako na siłę, bo z tej perspektywy gra prezentuje się nienajlepiej. Właściwie używałem tej funkcji tylko podczas eksploracji okolicy – w trakcie walki podświadomie przełączałem się na kamerę z punktu widzenia trzeciej osoby, która gwarantuje lepszą widoczność.
To nie koniec przygód
Trudno jest opisać grę tego typu w tekście o długości przyswajalnej dla stosunkowo szerokiego grona odbiorców. Mam jednak nadzieję, że udało mi się zawrzeć w nim w miarę wszystkie aspekty The Elder Scrolls Online, jakie Was interesowały i zaraportować parę wczesnych spostrzeżeń. Na szczęście w tym przypadku jestem dość bezpieczny, bo to nie koniec przygody z wersją beta. Wkrótce wracamy na pole walki, żeby przetestować tryb PvP i może uszczknąć jeszcze troszkę z rozgrywki PvE. W tymi miejscu mam więc propozycję – jeśli macie jakiekolwiek pytania odnośnie gry, napiszcie je w komentarzach. Rzucimy na nie okiem i postaramy się odnieść do przynajmniej części z nich w kolejnym artykule lub filmie. O ile tylko będzie to możliwe, bo w tak krótkim czasie wszystkiego wychwycić się nie da.
Z całą świadomością tego, że jest za wcześnie na ocenianie The Elder Scrolls Online, warto chyba podjąć się jakiegoś podsumowania czasu spędzonego z grą. Produkcja Zenimax Online jest bez dwóch zdań solidnym reprezentantem gatunku – próbuje zaznaczyć swoją oryginalność, chociaż daleko poza schemat MMORPG nie wybiega. Ma do tego wiele cech i akcentów wynikających ze swojego rodowodu. Mówiąc krótko: grało mi się nieźle. Na pytanie, czy jestem gotowy zapłacić za takie granie miesięczny abonament nie potrafię jednak odpowiedzieć jednoznacznie twierdząco. Może tak, a może nie – liczę na to, że konkretniejszą odpowiedź będę w stanie przekazać wkrótce.
Szymon Liebert | GRYOnline.pl