autor: Szymon Liebert
Graliśmy w Dying Light - w mroku czai się... najlepsza gra Techlandu? - Strona 4
Graliśmy w Dying Light w siedzibie firmy Techland, w tym demo koncentrujące się na rozgrywce nocnej. Jak wrażenia? Wystarczy chyba powiedzieć, że w mroku czai się... być może najlepsza gra w historii tego dewelopera.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Dying Light - poważniejsze, lepsze i ładniejsze Dead Island
Dodam, że tytuł robi wrażenie pod względem wizualnym. Graliśmy zarówno na konsoli PlayStation 4, jak i na komputerze osobistym – w obu przypadkach w rozdzielczości 1080p i przy bardzo dużej płynności rozgrywki. Zapytałem producenta Dying Light o kwestię konsol następnej generacji i czy Techland uważa swoje dzieło za coś przełomowego. Smektała jest zdania, że Dying Light jest grą nowej generacji, mimo iż wychodzi także na starsze platformy. Produkcja może poszczycić się takim statusem dzięki swobodzie poruszania się, otwartej rozgrywce i właśnie oprawie wizualnej. Na next-genach gra wygląda obłędnie, podobnie zresztą jak na pecetach – dodaje Tymon i przypomina o wykorzystaniu nowych funkcji typu „share” i dodatków w kontrolerze DualShock 4. Wspomniana wersja pecetowa ma nie ustępować w niczym edycjom z PlayStation 4 i Xboksa One. Uważam, że nawet powinna wyglądać lepiej od nich, bo będziemy mogli gdzieś te „wajchy” przesunąć bardziej w prawo – dodaje Smektała.
Za co zapamiętamy Dying Light?
Złośliwi mówią o Dying Light, że to po prostu Dead Island skrzyżowane z Mirror’s Edge, z domieszką paru innych naleciałości. Deweloperzy oczywiście bronią się przed takimi uproszczeniami. Na samym początku chcieliśmy zrobić coś innego. Gdy zaczęliśmy wymyślać elementy, które powinny pojawić się w tej grze, okazało się, że lista jest bardzo długa i bogata w rzeczy, których w Dead Island nie było – tłumaczy Smektała. Nawet jeśli gra jest podobna do Dead Island, nie wiem, czemu miałoby to być wadą. Dead Island zawierało pokłady dobrej zabawy. Miało też spore zapasy potencjału, których nie wykorzystało, a które może wykorzystać Dying Light i tym samym przyczynić się do rozwoju gatunku.
No właśnie, za co zapamiętamy tę grę? Smektała wylicza dwie zasadnicze cechy Dying Light. Uda nam się, bardzo mocno w to wierzę, umieścić graczy w sytuacji, kiedy są zamknięci w mieście, w którym znajdują się setki, jeśli nie tysiące zombie – zapewnia producent i dodaje – bardzo dużo pracy kosztuje to, żeby wrażenie takie było jak najbardziej realistyczne. Druga rzecz, która myślę, że będzie ważna nie tylko dla Dying Light i gatunku gier o zombie, ale dla gier w ogóle, to nasz system natural movement. To jest swoboda, jaką dajemy w poruszaniu się po świecie – mówi Smektała. Producent jest przekonany, że takie tytuły jak Dying Light i Titanfall wpłyną na całą branżę, pokażą nową metodę realizowania gier pierwszoosobowych. Ta wiara jest tak mocna, że deweloper jest gotowy się o to założyć. Oczywiście zakładu nie przyjęliśmy w obawie przed kolejną aferą hazardową, ale w razie czego stawiamy na Techland.
Szymon Liebert | GRYOnline.pl