autor: Szymon Liebert
Graliśmy w Dying Light - w mroku czai się... najlepsza gra Techlandu? - Strona 3
Graliśmy w Dying Light w siedzibie firmy Techland, w tym demo koncentrujące się na rozgrywce nocnej. Jak wrażenia? Wystarczy chyba powiedzieć, że w mroku czai się... być może najlepsza gra w historii tego dewelopera.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Dying Light - poważniejsze, lepsze i ładniejsze Dead Island
Na świetlaną przyszłość „zagrajmerską” i nie tylko może też wpłynąć pełna integracja trybu kooperacji. Gracze funkcjonujący w jednym świecie będą niezależni od siebie i otrzymają swobodę przemieszczania się – ich rolą pozostanie jednak współpraca. Rywalizację umożliwia za to moduł Be the Zombie, w którym chętna osoba wcieli się w przeciwnika wyposażonego w specjalne umiejętności oraz cel. Pomysł skojarzył mi się z Resident Evil 6, chociaż Smektała twierdzi, że to nie do końca trafione porównanie. Istotne jest, że przez „żywych” oponentów zostaniemy zaatakowani tylko wówczas, gdy zgodzimy się na takie wyzwanie. Obecność paru sprzymierzonych postaci na mapie rodzi pytania o system rozwoju. Gracze będą mieli właściwie nieograniczoną swobodę w dobieraniu sobie umiejętności, ale w pewien sposób będą się jednak specjalizowali – wyjaśnił producent. Biorąc partnerów do gry, będziemy widzieć, jaki styl reprezentują, dzięki czemu podzielimy się zadaniami. Przykładowy rozkład zdolności bohatera? W tym momencie bardzo lubię grać taką postacią, która jest nadzwyczaj mobilna i która właściwie nie zabija przeciwników – zdradził Smektała. Co lubię w tym buildzie, którym gram, to to, że wszystkie umiejętności mogę ze sobą łączyć. Cały system jest zbudowany na takiej zasadzie.
System walki z Dying Light wymaga wyczucia poszczególnych zabawek, wśród których dominuje broń biała, co – jak twierdzą twórcy – oddaje realizm wybuchu epidemii zombie (mało kto z nas ma przecież broń palną w domu). Uderzając, możemy wykonać cios zwykły lub mocniejszy. System „X-ray” pokazuje efekty naszego trafienia na wrogach – widzimy przez moment połamane kości. Co więcej, da się odcinać lub uszkadzać kończyny przeciwników. Wiele z typów oręża posiada też ataki specjalne, np. młotem wykonujemy uderzenie z obrotu, raniące wszystkich dookoła.
Kilka niewiadomych
Techland wciąż trzyma w swoim sejfie informacje dotyczące paru aspektów gry. Po pierwsze, nie znamy jej tła fabularnego, oprócz ogólnego zarysu. Podobno niedługo się to zmieni. Tymon Smektała zapewnił tylko, że opowieść nie będzie przeszkadzać w rozgrywce, bo Dying Light ma jednak koncentrować się na podkręcaniu adrenaliny i dawaniu satysfakcji, a nie na oglądaniu długich przerywników filmowych. Nie zabraknie za to wątków i zadań pobocznych czy znajdziek, dzięki którym zyskamy dodatkowe informacje na temat uniwersum gry. Wciąż nie mogliśmy zakosztować stuprocentowej swobody, jaką chwalą się twórcy. Mamy jednak nadzieję, że obietnice rozgrywki emergentnej w pełnym wymiarze zostaną spełnione, a rozmiar kolejnych dzielnic miasta zrobi wrażenie. Chcielibyśmy też przetestować tryb kooperacji i wspomniany wariant Be the Zombie, pobawić się systemem rozwoju – dopiero mając tę wiedzę, będzie można określić, czy Techland sprostał oczekiwaniom graczy.