autor: Grzegorz Bobrek
Testujemy wersję beta gry Battlefield 4 - rzeź w Szanghaju - Strona 3
Choć do premiery Battlefielda 4 pozostał niemal miesiąc, to otwarta beta już pozwala sprawdzić pewne nowości w trybie multiplayer. Pora rozpocząć oblężenie Szanghaju!
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Battlefield 4 - wkraczamy na pole walki nowej generacji
Trudno oceniać także przetasowania w umiejętnościach specjalnych – w „trójce” wybieraliśmy jedno ze wzmocnień, którego efekt działał na wszystkich członków drużyny. W zamian dostaliśmy pakiety, a każdy z nich prezentuje ścieżkę kolejnych ulepszeń zdobywanych w ramach jednego meczu. Im lepiej żołnierz sobie radzi, tym szybciej zyskuje kolejne bonusy. Rzecz w tym, że zrezygnowano z „aury” – każdy gracz otrzymuje profity jedynie ze swojego drzewka. Współpraca polega teraz na tym, aby nieustannie utrzymywać przy życiu chociaż jednego członka oddziału. Drużyna wybita do nogi oznacza reset umiejętności u wszystkich kompanów. Sami widzicie, że na ostatnim żołnierzu z grupy spoczywa spora odpowiedzialność, aby przetrwać do czasu odrodzenia się towarzyszy.

Za wcześnie, by stwierdzić, czy te wszystkie zmiany mają sens. Szkopuł w tym, że otwarta beta nie oddaje realiów bitew, które rozegramy po premierze pełnej wersji. W tym momencie po mapach biegają żołnierze niemający dostępu nawet do podstawowego ekwipunku, chociażby defibrylatora. Dość powiedzieć, że w ciągu jednego półgodzinnego meczu w sumie obie strony zreanimowały ledwie dwa tuziny konających. Rzecz jasna w becie nie wszystko działa tak, jak powinno. Ba, błędów jest kopa. Pozostające w powietrzu wraki śmigłowców, odbijające się szaleńczo od ścian apteczki, problemy z przenikaniem obiektów - to tylko wierzchołek góry lodowej.
Drużyna górą, czyli nowe naliczanie punktów
Battlefield 4 w nowy sposób zachęca do skoordynowanych posunięć w obrębie oddziału. Asysta drużynowa o wysokiej punktacji naliczana jest jako zabójstwo (!). Doświadczenie wpada także przy każdym trafieniu wrogiego pojazdu i w trakcie przejmowania flagi (nie musi się ono zakończyć powodzeniem), zwiększono również nagrodę za pomoc w namierzaniu celów (z 10 do 25 punktów).
Kompletnie nie przypadła mi do gustu opcja rozdzielenia dodatków do broni na dwie kategorie. Pierwsze z nich odblokujemy standardowo, czyli przekraczając kolejne progi liczby zabójstw, drugie natomiast możemy wylosować w paczkach, które od trzeciego poziomu doświadczenia zaczynają wpadać na nasze konto. Losowość z pewnością będzie frustrująca, bo po co mi ulepszenie do strzelby, której nigdy nie użyję? Widać twórcy pozostawiają sobie uchyloną furtkę dla opcjonalnych mikropłatności, szczególnie że pakiety występują w trzech odmianach: brązowej, srebrnej i złotej. Do tego rozwiązania podchodzę jak pies do jeża.

Nie zmienia to jednak faktu, że Battlefield 4 zapowiada się świetnie. DICE postanowiło raczej ulepszać wypracowane przy „trójce” rozwiązania niż na siłę doprowadzać do dramatycznych zmian. Naturalnie wyklucza to „rewolucję”, bo mamy do czynienia z ostrożnym postępem w poszczególnych elementach gry. Fanom poprzednika na pewno parę tygodni zajmie rozgryzienie mechanizmów z ostatecznej wersji. Zresztą przy spadających na głowę fragmentach wielkiego wieżowca i teraz nie sposób się nudzić.