autor: Amadeusz Cyganek
Testujemy multiplayer w Call of Duty: Ghosts - więcej, szybciej, lepiej - Strona 2
Nowe tryby zabawy, poszerzona personalizacja i kilka ciekawych ulepszeń na polu walki – Acitivision i Inifinity Ward odkrywają karty związane z trybem multiplayer w Call of Duty: Ghosts!
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Call of Duty: Ghosts - czy to jest nowa generacja?
Solą potyczek sieciowych są oczywiście odpowiednio zróżnicowane tryby rozgrywki i na tym polu ekipa Infinity Ward również przygotowała szereg nowości. Pierwszą z nich, którą udało nam się własnoręcznie przetestować stał się tryb Search & Rescue, zdecydowanie stawiający na współpracę między członkami drużyny. Zabawa polega na zniszczeniu lub obronie jednego z dwóch punktów rozmieszczonych w różnych krańcach mapy. W przypadku ekipy atakującej całą uwaga drużyny skupiona jest na żołnierzu dzierżącym w rękach ładunek wybuchowy pozwalający na zniszczenie wybranego celu. Zespół broniący się przed szturmem za wszelką cenę nie może dopuścić do podłożenia bomby – jeśli jednak się to uda, to jeszcze nie wszystko stracone, gdyż w ciągu kilkunastu kolejnych sekund istnieje szansa na jej rozbrojenie. Szkopuł w tym, że jeden śmiertelny strzał przeciwnika może pozbawić nas szansy uczestnictwa w całej rundzie – po każdym zabójstwie z ciała poległego żołnierza wyskakuje nieśmiertelnik. Jeśli uda się go podnieść kompanowi z naszego oddziału, wówczas mamy możliwość kontynuacji walki, jeżeli natomiast zaopiekuje się nim wróg – cóż, pozostaje nam tylko poczekać do kolejnej odsłony zmagań. Rozgrywka toczy się do czterech wygranych rund, a miejscem akcji była bardzo malownicza mapa Whiteout, której centralnymi punktami stały się malutki tartak oraz malownicze miasteczko. Już pierwsze minuty walki pokazały, jak niewdzięczny to tryb – po kilkudziesięciu sekundach gry większość zawodników obserwowała poczynania innych z pozycji widza, a do rzadkości należały sytuacje, w których sojusznikom udawało się podnosić nieśmiertelniki pozostałych członków drużyny. Reasumując, jest to ciekawe rozwinięcie zasad kultowego Search & Destroy – czas pokaże, czy ta forma zabawy przyjmie się u fanów.
Drugim z przetestowanych przez nas nowych trybów rozgrywki był Cranked, czyli ciekawa wariacja na temat klasycznego deathmatcha. To doskonałe rozwiązanie dla graczy szukających zwłaszcza intensywnej zabawy. Zasady gry są bardzo proste – każde zabójstwo uruchamia licznik odmierzający 30 sekund i w tym czasie jesteśmy zobligowani do zlikwidowania kolejnego przeciwnika. Jeśli nam to się nie uda, po upłynięciu wyznaczonego czasu nasza postać... wybucha. Większość potyczek w tym module rozgrywaliśmy na niewielkiej, wręcz stworzonej do tego typu kontaktowej rozgrywki mapie o nazwie Strikezone, której centrum zostało umieszczone na opuszczonym targu. Trzeba przyznać, że szybka wymiana ognia okazywała się szalenie absorbująca i dynamiczna, a zasady zabawy wymuszały stałe przebywanie w ruchu i szukanie sytuacji do unicestwienia jednego z przeciwników. Gracze lubujący się w ostrzeliwaniu przeciwników z dalszej odległości raczej nie mają tutaj czego szukać – reguły walki nakazują bardzo ofensywny styl walki. Nie da się ukryć, że jest to tryb stworzony z myślą o mapach najmniejszych rozmiarów – rozgrywki na większych terenach czasami kończyły się nieudanymi próbami poszukiwania przeciwników. Strikezone jako jedyna z zaprezentowanych w próbnej wersji plansz pozwalała także na odpalenie specjalnego killstreaka pozwalającego na kompletną destrukcję otoczenia – wówczas wszyscy członkowie drużyny przeciwnej giną, a krajobraz zmienia się w doszczętną ruinę. Natychmiast zmieniają się reguły zabawy, a zlikwidowanie wielu barier i przeszkód prowadzi do jeszcze bardziej szalonej wymiany ognia.