Co chcielibyśmy zobaczyć w Mass Effect 4? - Strona 2
BioWare z hukiem zakończyło trylogię Mass Effect, ale wiemy już, że powrócimy do tego uniwersum, choć niekoniecznie w roli Sheparda. Zastanawiamy się, co ciekawego mogłoby znaleźć się w kolejnej odsłonie słynnego cyklu.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Mass Effect: Andromeda – znajoma podróż w nieznane
Im bliżej chronologicznie znajomych czasów, tym atmosfera gęstnieje. Z jednej strony niezwykle ciekawy byłby Mass Effect pokazany z perspektywy dopiero odkrywających galaktykę ludzi. Odnalezienie pierwszego przekaźnika masy, kontakt z inną inteligentną rasą, wycieczki poza Układ Słoneczny – klimat Gwiezdnych wrót (pierwsza podróż w nieznane przy użyciu niesłychanej technologii) unurzany w fabularnym sosie przygotowanym przez BioWare. Naturalną konsekwencją tego wątku byłaby wojna ludzi z turianami (a to okres niemal ten sam, co przedstawiony w trylogii, więc taka gra miałaby idealną okazję, by wprowadzić elementy kosmicznych bitew). Twórcy spokojnie mogą też wykorzystać burzliwe czasy starć między różnymi rasami zamieszkującymi to uniwersum. Wojna z rachni, krogańska rebelia czy pokazany dokładniej w Mass Effect 3 konflikt quarian z gethami to fantastyczne fabularne tła dla rozbudowanej gry RPG opatrzonej logo Mass Effect.
Jak to zrobili inni?
Trylogia Mass Effect nie jest pierwszym przykładem niezwykle popularnej serii, która początkowo istniała w świadomości graczy jako tryptyk, a później była wzbogacana o kolejne, oficjalne części. Twórcy Gears of War poszli drogą prequela. Po trzech odcinkach przygód Marcusa Feniksa proponują chętnym część czwartą – Judgement – której akcja będzie się działa przed znanymi już grami. Podobnie jest w przypadku God of War. Wstąpienie opowie historię Kratosa 10 lat przed wydarzeniami z „jedynki”. Seria Halo z kolei doczekała się niedawno pełnoprawnej kontynuacji w postaci Halo 4, zaś np. Assassin’s Creed – w założeniu trylogia – został rozciągnięty na 5 dużych odcinków, a z pewnością w przyszłości jeszcze o tej serii usłyszymy.

Sequel
Druga fabularna opcja, to umieszczenie akcji nowego odcinka serii po wydarzeniach zaprezentowanych w trylogii. Ta wersja to tzw. wolna amerykanka i wymyślić można tu niemal wszystko. Z jednej strony Mass Effect 4 mógłby zacząć się niedługo po zakończeniu „trójki” (za kanoniczne uznajmy to, w którym wszystkie maszyny zostają zniszczone, a Shepard bierze oddech wśród gruzów) i koncentrować na odbudowie zniszczonych przekaźników masy, poszukiwaniu zbawcy ludzkości (Shepard byłby istotnym NPC, który pojawia się w późniejszych partiach gry i może dołączyć do drużyny gracza) i np. konieczności zamknięcia ostatniego odnalezionego przejścia do mrocznej przestrzeni, z której wyszli żniwiarze. Z drugiej strony sequel spokojnie może pokazać wydarzenia dziejące się kilkaset lat później. Przekaźniki masy zostały naprawione, inteligentne rasy rządzą galaktyką, Cytadela znowu jest główną bazą i centrum dowodzenia, a wiodący wątek to walka z nowym, strasznym zagrożeniem – potężnych sił w kosmosie nie brakuje. Odnajdą/obudzą się wkurzone lewiatany? Wróci wątek ciemnej energii pomału niszczącej rzeczywistość? Albo BioWare „pożyczy” sobie motyw ze Star Treka i napuści na wszystkie rasy jakąś prostą ludzką kreację, która po wystrzeleniu w kosmos wyewoluowała w ogromniasty, niemożliwy, niszczący wszystko twór?
Jakakolwiek droga zostanie obrana, mam jedno życzenie – niech podejmowane w czasie gry decyzje mają realny wpływ na późniejsze wydarzenia. Chciałbym otrzymać usprawnioną mechanikę z Mass Effecta 2, gdzie finał miał rzeczywiście kilka wersji bazujących na naszych działaniach w trakcie kampanii.
Świat
Niesłychanie ważną kwestią w każdej produkcji z niezłą fabułą jest ciekawy, zbudowany z głową świat gry. Do tej pory Mass Effect polegał na mapie galaktyki z masą systemów do odwiedzenia, a w co którymś z kolei była planeta, na której można było wylądować, choć oczywiście najciekawsze i największe lokacje były związane tylko z głównym wątkiem. Nowa część serii zapewne będzie kontynuować motyw z odwiedzaniem rozsianych po wszechświecie globów, ale na pewno da się tej aspekt usprawnić lub zmodyfikować. Jak?

Wyobrażam sobie, że w przypadku nowego odcinka Mass Effecta sprawdziłby się otwarty świat, ale w formie modułowej (jak np. w naszych Wiedźminach). Rozwój fabuły wymuszałby podróże na inne planety, ale każda taka wizyta przynosiłaby osobną, wielką mapę do eksploracji. Kolejno ułożone cztery „akty” świeżej opowieści to cztery zupełnie nowe, wypełnione zawartością światy, które można do woli zwiedzać. Taka opcja bez wątpienia spodobałaby się wielu graczom, a gdyby jeszcze BioWare zechciało przywrócić (w mniej „skocznej” formie) Mako i dodać do niego jakiegoś mecha lub mały latający pojazd, byłbym w siódmym niebie. Przecież uniwersum Mass Effecta aż prosi się o wielkie mapy, a nie worek z masą małych, mniej lub bardziej liniowych poziomów. Oczywiście ta wizja pozostanie najpewniej tylko na papierze, a twórcy znowu zaproponują „w pełni otwartą” galaktykę i zwiedzanie różnych planet. Jeśli tak się stanie, proszę tylko o jedno: niech planet, na których da się wylądować, będzie mniej, ale niech prezentują się bardziej okazale, a mapy staną zdecydowanie większe. Kluczem jest większa, ale nie przytłaczająca gracza otwartość.