Beyond: Two Souls - widzieliśmy czarnego konia targów E3 2012 - Strona 3
Ludzie z Quantic Dream na produkcji interaktywnych filmów znają się jak nikt inny. Ich kolejny projekt, Beyond: Two Souls, to kandydat na najlepszą grę targów E3 2012.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Beyond: Two Souls - Dwie Dusze i gra pozorów
Szczęście nie trwa jednak zbyt długo. Policja kontynuuje pościg z powietrza i z powodzeniem blokuje kolejne drogi, więc Jodie – chcąc nie chcąc – musi przebić się przez skleconą naprędce barykadę. Tutaj znów z pomocą przychodzi Aiden i jego pole siłowe. Dzięki stworzonej przez niego tarczy żadna z kul nie sięga celu. Chwilę później akcja przenosi się do małego miasteczka, gdzie nasza podopieczna zostaje brutalnie zatrzymana przez snajpera i osaczona. Do akcji wkracza duch, który jest mistrzem w sianiu chaosu. Najpierw obejmuje kontrolę nad strzelcem wyborowym i zabija dwóch Bogu ducha winnych kolegów, potem dusi jeszcze jednego funkcjonariusza. Kolejny przejęty antyterrorysta wysadza granatem stację benzynową, skład grupy uderzeniowej uszczupla się w zastraszającym tempie. Aiden, jak gdyby nigdy nic, wyłącza następnych wrogów, a tymczasem Jodie znajduje schronienie w pobliskim budynku. Kiedy wokół zostają już wyłącznie zgliszcza, dziewczyna podchodzi do rannego dowódcy (tego samego, który był widoczny w zapowiadającym Beyond: Two Souls filmiku) i w mocnych słowach żąda, by zostawić ją w spokoju. Demo się kończy, a my siedzimy z rozdziawionymi szczękami, zastanawiając się, kiedy minęło te czterdzieści minut.

Z powyższego przekazu nietrudno odgadnąć, że zaprezentowany na E3 materiał przypadł mi do gustu. Gra wygląda absolutnie bajecznie i nie przeszkadzają nawet niektóre idiotyzmy, wynikające z niezrozumiałego zachowania bohaterów niezależnych. Choćby to, że podczas końcowej obławy żaden z policjantów nie ruszył do przodu, nie spróbował zabić dziewczyny, mimo że było na to wystarczająco wiele czasu. Wszyscy funkcjonariusze cierpliwie czekali, aż zostaną zlikwidowani bądź zniewoleni – trochę to głupie. Średnio podoba mi się też pomysł z nadmiernym ułatwieniem zabawy. Wspomniałem już, że w grze nie można zginąć. Jak się okazuje, nie można też popełnić błędu podczas jazdy motocyklem – za każdym razem, kiedy zbliżymy się do krawędzi szosy, Jodie po prostu odbije się od niewidzialnej ściany. Z jednej strony francuskie studio kładzie ogromny nacisk na realizm, z drugiej dopuszcza takie kwiatki. Niedobrze.

Mimo wspomnianych mankamentów gra bardzo mi się spodobała, a już na pewno zrobiła na mnie dużo większe wrażenie niż niegdyś pierwszy fragment rozgrywki z Heavy Rain. Prawdę mówiąc, dawno nie oglądałem tak dobrego interaktywnego filmu. Mam nadzieję, że najnowszy tytuł Davida Cage’a i spółki znajdzie szerokie grono odbiorców, choćby po to, by autorzy mogli inwestować w dalsze projekty. Dobrze że są jeszcze na tym świecie tacy deweloperzy. Szkoda tylko, że każą tak długo czekać na swe kolejne dzieła.