autor: Jakub Wencel
The Next Big Thing - przed premierą - Strona 2
Twórcy niezwykle udanej serii Runaway znów tworzą grę z gatunku, który choć nie cieszy się ogromną popularnością, to jednak ma wierne grono zwolenników. Czy The Next Big Thing okaże się najlepszą przygodówką hiszpańskiego studia?
Przeczytaj recenzję The Next Big Thing - recenzja gry
Wypada zaznaczyć, że Pendulo Studios idzie trochę na skróty – niektórzy złośliwi pokusiliby się nawet o stwierdzenie, że dopuszcza się autoplagiatu. Firma w 1997 roku wypuściła bowiem grę przygodową Hollywood Monsters, która opowiadała o dwojgu wiecznie skłóconych ze sobą dziennikarzach filmowych. W świecie, gdzie kinowe potwory można spotkać na pierwszym lepszym branżowym afterparty – dostają oni zadanie, które staje się początkiem dość znaczącej intrygi. Brzmi znajomo? Owszem, ale przedstawiciele hiszpańskiego dewelopera zapewniają, że nie będzie to remake, tylko zapożyczenie garści pomysłów z ich poprzedniego tytułu.
Cała historia zaczyna się, gdy dwoje głównych bohaterów – Liz i Dan – otrzymuje zlecenie przeprowadzenia reportażu z jednego z dużych hollywoodzkich przyjęć. Przypadkowo stają się świadkami kradzieży – ktoś włamuje się do biura jednego z gigantów filmowego świata, FitzRandolpha. Liz bez wahania postanawia wziąć sprawy w swoje ręce, rozpoczynając śledztwo. Niestety jej partner, podobnie jak cała zgraja najróżniejszych, mniej lub bardziej ludzkich, rezydentów luksusowej posiadłości, nie jest już tak skory do współpracy, szczególnie że za tym wszystkim kryje się grubsza intryga.

Sama opowieść ma być błyskotliwa, lekka i przepełniona humorem. Ogromnym jej atutem będzie multum popkulturowych nawiązań. Jak pamiętamy, już gry z serii Runaway nie mogły się pod tym względem niczego powstydzić, więc należy spodziewać się, że Pendulo Studios – biorąc pod uwagę tematykę The Next Big Thing – postawi sobie tym razem poprzeczkę niezwykle wysoko, starając się dorównać pękającym w szwach od odniesień i ukrytych smaczków grom LucasArts.
Mechanizmy rządzące rozgrywką mają nie odbiegać zbyt mocno od tego, do czego przyzwyczaili się gatunkowi wyjadacze. Posiadanych przedmiotów będziemy używać, otwierając specjalne menu ekwipunku, ale ich zbieranie ma być znacznie mniej uciążliwe niż w serii Runaway, gdzie wyodrębnienie z otoczenia rzeczy potrzebnych do dalszego rozwoju historii momentami wymagało nie lada cierpliwości. Twórcy zapowiadają, że taka dłubanina zostanie ograniczona do niezbędnego minimum, a same zagadki będą z jednej strony na tyle niemęczące, by nie spowalniać nas w rozgrywce, a z drugiej na tyle wymagające pomyślunku, by sprawić, że nasza przygoda stanie się atrakcyjna pod względem stawianych przed nami zadań. Z pewnością nie wydłuży to jednak czasu, jaki będzie potrzebny do zaliczenia tytułu – autorzy zapowiadają, że ukończenie The Next BIG Thing powinno potrwać mniej więcej tyle co w przypadku ostatniej części Runaway. Fani gatunku nie powinni być jednak zaskoczeni. W końcu większość współczesnych przygodówek oferuje rozrywkę na dwa, góra trzy, wieczory.