autor: Janusz Burda
World of Warcraft: Cataclysm - już graliśmy! - Strona 5
Wybraliśmy się do głównej siedziby Blizzard Entertainment, by na miejscu przetestować najnowszy dodatek do World of WarCraft. Co przyniesie Kataklizm? Dowiesz się tego czytając nasz szczegółowy raport z prezentacji gry.
Przeczytaj recenzję World of Warcraft: Cataclysm - recenzja gry
Sam na sam z worgenami i goblinami
Kolejny element gry, który dane mi było przetestować, to początkowe poziomy doświadczenia dla dwóch nowych ras udostępnionych w dodatku.
Na pierwszy ogień poszli worgeni. Zabawę rozpoczynamy w mieście Gilneas jako najzwyklejszy człowiek, a naszym zadaniem jest jego obrona przed atakującymi zewsząd worgenami. Wykonując kolejne questy, poznajemy historię krainy i konfliktu, który ją ogarnął, aby ostatecznie samemu przeistoczyć się w jednego z wilkołaków i w tej formie kontynuować swoją przygodę. Zadania które dane nam jest wykonywać, pomyślane zostały w taki sposób, aby przy okazji przygotować nowych graczy na to, co może spotkać ich w przyszłości. Tak więc obok typowych questów typu „zabij”, „zbierz” czy też „porozmawiaj z” gracz wykonuje zadania na czas, eskortuje NPC-ów, jeździ na wierzchowcu, uczy się nowych umiejętności, strzela z dział itp. Z tego, co udało mi się zauważyć, dość często stosowany jest tzw. phasing, umożliwiający prezentowanie alternatywnej rzeczywistości w zależności od postępów w grze.
Podobnie rzecz ma się z goblinami, lecz tym razem starujemy na wyspie pełnej typowo goblińskich budynków, gadżetów i humoru. Znajdziemy tu więc kopalnię, w której wykonamy pierwsze zadania, podwieszone w powietrzu drogi, drewniane, różowe flamingi, błyskające neony, leżaki i kosze piknikowe na plaży, różnego rodzaju mechaniczne urządzenia, chodzące po ulicach maszyny kroczące, bank z długim rozwidlającym się ogonkiem petentów czy też basen z jakuzzi, podobny do tego, na który dane mi było się natknąć w Azsharze. W centralnej części wyspy jest nawet ministadion ze sztuczną trawą made in China oraz trybunami z zasiadającymi na nich kibicami dwóch przeciwnych drużyn, obrzucającymi się nawzajem różnymi przedmiotami.
Nowe efekty graficzne
To, co bardzo szybko rzuca się w oczy, to „nowa woda”. Jej powierzchnia połyskuje, faluje niczym prawdziwa, odbija się w niej otoczenie. Linia brzegowa złagodniała, nie widać ostrych krawędzi i zagięć. Bardzo dobrze prezentują się różnego rodzaju kaskady i wodospady, w powietrzu unosi się mgiełka, da się zauważyć krople. Prawdopodobnie ten sam silnik odpowiada również za wizualizację ognia i lawy – płomienie, wybuchy, przelatujące tu i ówdzie fragmenty magmy – wszystko to prezentuje się o wiele atrakcyjniej niż w ostatniej wersji gry i cieszy oczy. Najsilniej w pamięci utknęły mi efekty wizualne chmur i mgły, które zobaczyłem podczas prezentacji instancji znajdującej się w Skywall – gdy ujrzycie je po raz pierwszy, opad szczęki murowany. :)
Jest więc kilka ulepszeń, ale cudów nie ma, to wciąż ten sam, stary, dobry WoW z typową dla niego, czasami dość siermiężną, grafiką. Na przykład nadal możemy natknąć się na drzewa, których korony wyglądają, jakby zostały wykonane z pomalowanego kartonu.
Obowiązkowe podsumowanie
Moim zdaniem zapowiada się niezła zabawa! To fakt, że część nowych rozwiązań proponowanych przez Blizzard wzbudza wśród niektórych graczy, zwłaszcza tych z dłuższym stażem, sporo kontrowersji, jednak wydaje się, że generalnie gra idzie w dobrym kierunku. A nawet jeżeli nie do końca tak jest, to przecież, jeśli coś okaże się totalnym niewypałem, zawsze można to czy owo zmodyfikować. Łatki to nieodłączny element każdej gry MMO, a ludzie z Blizzarda doskonale o tym wiedzą i nie raz udowodnili, że nie boją się nawet poważnych zmian, o ile oczywiście są przekonani o ich słuszności.
Janusz „Solnica” Burda