autor: Terrag
Risen - przedpremierowy test - Strona 2
Jako pierwsi w Polsce prezentujemy wrażenia z przedpremierowej wersji gry Risen, która trafiła do naszej redakcji. Mamy dla Was także konkurs – do wygrania są 3 egzemplarze tej oczekiwanej produkcji!
Przeczytaj recenzję Risen - recenzja gry
Żadna przyzwoita produkcja typu cRPG nie obejdzie się bez tętniącego życiem świata. Mamy tu cykl dobowy, subtelnie zmieniający oświetlenie i delikatnie modyfikujący paletę barw, pogarszające widoczność burze, a pikanterii całości dodają dynamicznie generowane cienie. Te ostatnie szczególnie rozwijają skrzydła w podziemiach. Nic nie odda klimatu walki stoczonej w blasku pochodni. Nie samymi efektami jednak solidny erpeg stoi, dlatego w Risen zobaczymy żyjących własnym życiem NPC-ów. Zajęć im najwyraźniej nie brakuje, albowiem trudzą się całą masą różnorodnych prac. Od noszenia beczek, przez zamiatanie podłóg i kopanie w ziemi, na pracy w polu kończąc. Każda napotkana przez nas postać ma swoje miejsce w świecie, a tym samym niepowtarzalny wkład w klimat całości. Dbałość o szczegóły widoczna jest na każdym kroku, co więcej, odbija się na samej rozgrywce. Ot, prosty przykład: stado dzikich zwierząt rzuci się na nas, jeśli zbliżymy się doń za dnia, ale kiedy zakradniemy się nocą, spokojnie prześliźniemy się między śpiącymi bestiami. Niby drobiazg, a jednak cieszy.
Ostrzec należy każdego, kto sądzi, że jednorazowe przejście tytułu pozwoli mu na zgłębienie wszystkich niuansów. Do łask wraca klarowny podział na frakcje i silne poczucie przynależności do tej jednej jedynej. Wybory, których dokonujemy, znajdują swoje odbicie w sposobie postrzegania nas przez resztę świata. Człowiek który przy ostatnim spotkaniu był do nas ustosunkowany neutralnie, może rzucić się na nas z przekleństwem na ustach i motyką w ręku, kiedy spotkamy go po raz wtóry. Co więcej, to – za którą ze stron się opowiemy – będzie miało znaczący wpływ na oręż, którym przyjdzie nam walczyć, klasę postaci, przywdziane szaty czy w końcu – lokacje, które odwiedzimy. Wiele jest bowiem miejsc, do których nie dostaniemy się w sposób inny, niż wkupując się w łaski danego ugrupowania, stając się tym samym zaciętym wrogiem pozostałych.
Frakcji w grze mamy trzy. Wyliczyć tu należy zapewniające „ład” w całej krainie siły inkwizycji, parających się mocą magów oraz ukrytych pośród bagien banitów. Ich członkowie to zazwyczaj ludzie o głębokich wierzeniach i skomplikowanych poglądach. Nie ma tu czerni i bieli, wyborów jasnych i oczywistych. Każdy człowiek ma swoje racje, a odrobina chęci ze strony gracza wystarczy, aby dostrzec ich dobre lub złe strony. Już teraz wyraźnie widać, że do gry będziemy wracać kilka razy tylko po to, aby przekonać się, jak prezentuje się druga (jeśli nie trzecia) strona medalu.