autor: Daniel Kazek
Bionic Commando - zapowiedź - Strona 4
Kultowy Bionic Commando dwadzieścia lat później. Próbujemy odpowiedzieć na pytanie, czego można spodziewać się po nowej wersji.
Przeczytaj recenzję Bionic Commando - recenzja gry
Trochę mało tych wrogów, ale pozostaje mieć nadzieję, że na tym polu nie wszystkie karty zostały odkryte i Capcom zaskoczy nas jeszcze czymś godnym potraktowania hakiem. Nie mówię tu, rzecz jasna, o tzw. bossach, bo tych pewnie będzie na pęczki i każdy jedyny w swoim rodzaju, co pokazuje przykład gigantycznej nibydżdżownicy w parkowej scenerii.
Nie da się ukryć, że sukces Bionic Commando zależy przede wszystkim od stopnia kontroli gracza nad wydarzeniami z ekranu. Za grę wzięło się szwedzkie studio GRIN, które odpowiada m.in. za przeniesieniem na PeCetety marki Ghost Recon: Advanced Warfighter, czyli jakby nie patrzeć, zespół obeznany ze złożonymi rozwiązaniami. Od strony technicznej zadanie jest karkołomne, bowiem bezwzględnie musi zostać podane w prosty i przystępny sposób, tak by gracz zwyczajnie się grą bawił, a nie frustrował topornym sterowaniem i myślał, co się stanie, jak pozwoli sobie na skok. Szybowanie ma być w tej grze jak chodzenie po ziemi w każdej innej, chyba się ze mną zgodzicie?

Wyobrażając sobie idealnego Bionic Commando, nie mogę oprzeć się porównaniu do serii Prince of Persia, choćby dlatego, że rozgrywka poniekąd odrobinę będzie przypominać osławiony cykl. Nathan Spencer wprawdzie nie zostanie obdarzony taka gracją ruchów jak Książę, ale w przeciwieństwie do perskiego bohatera, nie będzie trzymał się kurczowo krawędzi i lin z obawy przed upadkiem. To nasz protegowany będzie tym razem panem otaczającego go świata. No i te wspaniałe podniebne bitwy na czubkach drapaczy chmur ze zniewalającą panoramą zniszczonego miasta...
Wizję pesymistyczną można określić jednym słowem – chaos. Jeśli twórcy odwalą tandetę, może nas czekać rozbijanie się o ściany i w efekcie szukanie stałego lądu, by móc efektywne odpowiadać na ataki, co na dłuższą metę okaże się przecież niemożliwe. Nie wspominając o innych negatywnych aspektach jak bugi, kiepskie przedstawieniem fabuły itp., czyli o rozwiązaniach, które zwyczajowo mogą zrujnować każdą grę.
Bionic Commando ma jeszcze wiele tajemnic. Kto wie, może mocną stroną gry będzie jej historia i postać niejakiej Magdalene, o której póki co wiadomo bardzo mało, podobnie jak o tajemniczym Silverze z BioReign. Zainteresowanych wątkiem fabularnym odsyłam zresztą na łamy komiksu z oficjalnej strony gry, który od kilku miesięcy, co każdą środę, jest poszerzany o nową stronę. Wyjaśniona jest tam geneza beznadziejnej sytuacji, w jakiej znalazł się bioniczny komandos. To nie będzie ten sam człowiek, który walczył z imperialistami i został okrzyknięty bohaterem narodowym. Jego nienagannie żołnierską fryzurę zastąpiły dredy, a ostatnie lata spędził w więziennej celi w oczekiwaniu na wyrok śmierci...
Tak czy inaczej, nam nie pozostaje nic innego, jak w spokoju oczekiwać na to, co przyniosą kolejne miesiące.
Daniel „Thorwalian” Kazek
NADZIEJE:
- charakter staroszkolnej platformówki w nowoczesnej oprawie;
- interesujący system przemieszczania się;
- znaczące możliwości bionicznej ręki;
- epickie starcia na wysokości;
- zajmująca fabuła.
OBAWY:
- niedopracowania w sferze kontroli nad skokami;
- niewielka różnorodność wrogów;
- świat może okazać się mniejszy od zapowiadanego.