Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 27 maja 2009, 10:04

autor: Krzysztof Gonciarz

Bionic Commando - recenzja gry

Świetna mechanika, słaba broń palna i denerwująca historia – Bionic Commando nie zachwyci każdego, ale i tak warto się z nim zapoznać.

Recenzja powstała na bazie wersji X360. Dotyczy również wersji PS3

Capcom jest ostatnio w dobrej formie. Jeszcze nie opadły emocje po Street Fighter IV i Resident Evil 5, a już do sklepów trafia następny potencjalnie niezły tytuł – Bionic Commando. Japończycy kolejny raz łączą siły ze szwedzkim studiem Grin, by dostarczyć graczom przygody Nathana Spencera, superżołnierza wyposażonego w potężne, mechaniczne ramię. Ostatnia współpraca tych dwóch firm zaowocowała jedną z najlepszych gier na XBLA/PSN. Jak będzie tym razem?

Bionic Commando to typowa gra akcji. W centrum rozgrywki znajduje się charakterystyczny system „huśtania się” za pomocą bionicznej ręki bohatera. Spider-Man spotyka tu Punishera, bo jest też dużo strzelania i walki. Kampania dla pojedynczego gracza opowiada przyciężką, a momentami wręcz idiotyczną, historię. I niby arcade’owa konwencja wszystko tłumaczy, ale niektórych scenek i rozmów mogłoby po prostu nie być i gra wyszłaby na tym lepiej. Im dalej, tym narracja bardziej się sypie i przypomina nieudolną, capcomową epikę w rodzaju Lost Planet. Pod koniec w ogóle już nie wiemy, co się dzieje. Ogólnie historia jest taka: bioniczni żołnierze zostali wyklęci przez rząd, a przez opinię publiczną uznani za dziwadła. Nathana skazano na śmierć, bo... coś tam. W każdym razie zostaje on w ostatniej chwili uratowany przed plutonem egzekucyjnym, a były dowódca – Super Joe (sic!) – powierza mu najważniejszą misję w historii ludzkości. Czy coś. Bioterroryści wysadzają olbrzymie Ascension City, zaś naszym zadaniem jest zbadanie zgliszczy i wytropienie winowajców. Przejście tej kampanii zajmuje jakieś 7-8 godzin, czyli w normie. I o ile nad historią i sposobem jej prowadzenia można się tylko pastwić, sama rozgrywka wychodzi na plus.

"Łiiiii!" – ten okrzyk towarzyszy nam przez całą grę.

System przyczepiania się do elementów otoczenia wymaga praktyki, ale po pewnym czasie zaczyna być niezwykle satysfakcjonujący. Nie mamy tu, co prawda, zbyt wiele motywacji do rozwijania maksymalnej prędkości (niby podobny problem co w Mirror’s Edge), ale ogólnie nie opłaca się pozostawać na ziemi – poruszając się pieszo, jesteśmy wolniejsi i łatwiejsi do trafienia. Poziomy są tak zaprojektowane, że praktycznie cały czas mamy się do czego przyczepić i błyskawicznie przedostać się na drugą stronę mapy. Sekwencje „platformowe” to zdecydowanie najfajniejsze fragmenty tej gry, niestety, nie do końca wyeksploatowane. Można było bardziej pójść w tę stronę, a nie opierać trudności gry na walce – sama nawigacja jest tu dużo przyjemniejsza niż w ostatnim Prince of Persia, chociaż nie tak przystępna przy pierwszym zetknięciu. Pamiętajmy też, że Bionic Commando nie oferuje otwartych map – cały czas jesteśmy ograniczeni niewidzialnymi ścianami w postaci śmiercionośnych, radioaktywnych obszarów. Przez większość czasu jakoś to nie przeszkadza, ale zdarza się, że idealna droga obejścia przeciwników jest przed nami zamknięta. Trudno nie czuć się wtedy oszukanym.

Bionic Commando - recenzja gry
Bionic Commando - recenzja gry

Recenzja gry

Czy przygody żołnierza przyszłości z bionicznym gadżetem na podorędziu spodobają się posiadaczom pecetów? Na pewno zainteresują miłośników gier akcji, zorientowanych na niecodzienną mechanikę zabawy.

Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y
Recenzja gry Alone in the Dark - tu straszy klimat, nie jumpscare'y

Recenzja gry

Alone in the Dark to powrót nieco zapomnianej dziś marki, która 32 lata temu położyła fundamenty pod serie Resident Evil, Silent Hill i cały gatunek survival horrorów. I jest to powrót całkiem udany, przywołujący ducha oryginału we współczesnej formie.

Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności
Recenzja gry Outcast: A New Beginning. Dobrze zagrać w grę z otwartym światem bez zbędnych aktywności

Recenzja gry

Outcast: A New Beginning jest produkcją „bezpieczną”. Nie jest wybitny, ale też nie ma w nim nic, co by mnie odpychało. Problemy techniczne rzucają się jednak w oczy, a największą wadą tej gry okazuje się wysoka cena.