autor: Daniel Kazek
Bionic Commando - zapowiedź - Strona 3
Kultowy Bionic Commando dwadzieścia lat później. Próbujemy odpowiedzieć na pytanie, czego można spodziewać się po nowej wersji.
Przeczytaj recenzję Bionic Commando - recenzja gry
Cudne właściwości implantu to jednak nie tylko eksploracja świata gry z punkt widzenia lotnika, ale także koronny argument w walce z wrogami. Oprócz zwyczajowego prania po... terrorystycznych licach, z wykorzystaniem lewej ręki będziemy mogli złapać delikwenta z oddali, wyskoczyć, a następnie w okamgnieniu przywitać go wyprostowanymi nogami. Ewentualnie podnieść także do góry i nafaszerować wijącego się biedaka ołowiem. Ogrom możliwości mechanicznej kończyny potęguje perspektywa łapania za elementy otoczenia i ciskania nimi gdzie popadnie, a najlepiej w nieświadomych niczego agresorów. I nie mówię tu o takich banałach jak skrzynki czy kamienie, ale o samochodach czy równie słusznych rozmiarów kontenerach, za którymi mogą kryć się nieprzyjaciele prowadzący ostrzał. Jak to będzie napisane na nagrobku? Zabiła mnie moja własna kryjówka? Mnie pasuje.

Oczywiście nie wszystko od razu, tylko wraz z postępami w grze. Zresztą mechanika rozgrywki ma być zaprojektowana tak, że często będziemy wracać do odwiedzanych już lokacji, skąd udamy się w nowe kierunki, czasami wypełnione przydatnymi sekretami. W nawigacji pomoże radiowy kontakt ze zwierzchnikami, a także panele komputerowe znane z pierwotnej wersji gry. Intrygująco przedstawia się holoprojektor, z którym bioniczny komandos był pokazywany w filmach promujących grę.
Odnośnie środków zagłady, to poza wspomnianą sztuczną rączką, twórcy zaserwują także pokaźną gamę zdecydowanie bardziej konwencjonalnego arsenału. Do wyboru na pewno będzie strzelba, niewyszukane pistoleciki do spółki z bardziej maszynową odmianą a także granaty. Oprócz tego udało mi się dostrzec karabin snajperski, choć tu mam jakieś dziwne przeczucie, że trafi on raczej tylko do rąk entuzjastów rozgrywki wieloosobowej (maks 10 graczy). Na tle tego dość standardowego wyposażenia stosunkowo nieźle prezentuje się rakietnica o wdzięcznej nazwie tarantula. Jest to określenie cokolwiek trafne, gdyż owa broń potrafi w jednej chwili wystrzelić sześć samonaprowadzających się pocisków zmierzających do sześciu różnych celów.
Jak już wiadomo, zniszczonym Ascension City zawładnie radykalna grupa BioReign, do której przyłączyli się m.in. byli pracownicy agencji i po części pewnie też starzy znajomi naszego herosa. Trudno jednak powiedzieć, w jakim stopniu mogliby posługiwać się swoimi bionicznymi komponentami i czy w ogóle byłoby to jakieś większe zagrożenie dla kontrolowanego przez gracza komandosa. Jeśli już chodzi o wrogów, to pierwszą linią obrony organizacji bez wątpienia będzie typowe mięso armatnie, do pokonania w otwartej walce raptem w parę sekund. Tutaj zdecydowanie idzie nie o jakość, ale o ilość.
Zgoła inaczej będzie to wyglądać w momencie napotkania potężnych bionicznych mechów, a zwłaszcza podczas starć z ich latającą odmianą. Walka z kilkoma naraz może trwać dobrych parę minut, podczas których gracz będzie musiał poradzić sobie jednocześnie z celnym ostrzałem i manewrowaniem podopiecznym w locie. Stawkę oponentów uzupełniają pełnoprawne jednostki powietrzne, wyprowadzające swój własny rakietowy atak oraz transportujące innych żołnierzy na pole walki.