autor: Szymon Liebert
Age of Conan: Hyborian Adventures - przedpremierowy test - Strona 3
Age of Conan to pierwsza masowa gra sieciowa, w której barbarzyńcy i brutalne wojowniczki mówią piękną współczesną polszczyzną.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Ważnym aspektem czy raczej wyróżnikiem produkcji Funcomu jest walka. Wrogów namierzamy, co prawda, w standardowy sposób, jednak tak naprawdę można ich tłuc z marszu. A to za sprawą kombinacji ciosów i czarów, na których bazuje gra. Zamiast zwyczajnego ataku musimy więc wyprowadzać trzy ciosy, aktywowane myszą lub skrótami na klawiaturze. Aby użyć umiejętności, włączamy ją, po czym musimy wykonać pewną sekwencję odpowiednich uderzeń. W przypadku tych potężniejszych są to więc kilkustopniowe kombinacje, obrazowane efektownymi ruchami bohatera, a czasem kończone krwawymi zabójstwami wrogów. Wiąże się to z kolejnym ważnym elementem. Każdy z przeciwników w danym momencie skupia się na obronie którejś ze stron, co zobrazowano trzema znacznikami tarcz, które zmieniają swoje położenie. Dobry wojownik atakuje więc tam, gdzie w momencie wyprowadzenia ciosu przeciwnik jest odsłonięty. Do tego dodać należy różne postawy bojowe, umiejętności defensywne, przedmioty i wiele innych elementów.

Walka sprawia sporo frajdy, a w późniejszych etapach gry nie nuży, chociaż oczywiście konieczność aktywnego udziału może niektórym wydawać się nadmierną komplikacją procesu eksterminacji wrogów i przelewania na nasze konto punktów doświadczenia. W Age of Conan jednak w wielu momentach pojedynki są drogą, a nie samym celem – największym zastrzykiem punktów są bowiem wykonywane zadania, które dostarczają jednocześnie ciekawych nagród (o ile zaliczamy je na adekwatnym poziomie doświadczenia). Im dalej jednak zabrniemy, tym zadań i samej zawartości jest mniej i to wciąż jest problemem tej produkcji. Pierwsza wyspa jest odpicowana, ale niestety już kolejne miejsca mogą rozczarować. Oferują nowe zadania, wyzwania, przeciwników i przedmioty, ale nie są już tak fajnie zrealizowane, przypominając czasami pustawe pola pełne wrogów do wybicia, znane z wielu innych gier tego typu.
Graficznie tytuł niezaprzeczalnie może się podobać, bo graficy i artyści starali się odtworzyć wszystkie blaski i cienie uniwersum Conana. Wioski i miasta przypominają więc warownie, obawiające się ciągłego zagrożenia, a ich mieszkańcy cały czas przygotowani są do walki. Zwiedzamy wiele geograficznych miejsc opisywanych w książkach, co zresztą udokumentowane zostało na ekranach ładowania krótkimi cytatami i wypisami. Ładne krajobrazy i architekturę uzupełniają przekonujące bestie, wśród których nie zobaczymy oczywiście niczego szokującego (chyba, że ktoś jeszcze nigdy nie zbierał smakowitych grzybów w jaskini półtorametrowych pająków). Nasza postać potrafi biegać, skakać, wspinać się, pływać i nurkować oraz jeździć na wierzchowcu. Kilku bohaterów niezależnych oferuje podwiezienie lub powrót do poprzedniego miejsca, co zobrazowane jest ekranem wgrywania i natychmiastowym przeniesieniem do danej lokacji.