autor: Bartosz Sidzina
The Settlers: Narodziny Imperium - testujemy przed premierą - Strona 2
The Settlers Rise of an Empire zapowiada się całkiem smakowicie. Na szczęście twórcy nawrócili się ze złej ścieżki i wygląda na to, że powstanie całkiem udany produkt. Aspekt ekonomiczny znów jest na pierwszym miejscu.
Przeczytaj recenzję The Settlers: Narodziny Imperium - recenzja gry
Jeśli zaś chodzi o sprawy militarne, to widać, że nie grają one już pierwszych skrzypiec, lecz wciąż są bardzo ważne. Na mapie oprócz nas jest oczywiście cała zgraja wrogów czyhających na nowe wartościowe tereny. Możemy z co poniektórymi nawiązać sojusz, wymieniać się surowcami itp., jednak na dłuższą metę jest to nieopłacalne. Niektórzy bowiem każą płacić sobie sowite daniny, co wymaga od nas zwiększenia podatków. Liczba wojowników, jaką możemy stworzyć jest oczywiście ściśle ograniczona (w zależności od stopnia rozbudowania zamku). Na pewno nie da się wyszkolić armii, której nikt nie podskoczy, dlatego należy się skupić na pozyskaniu mniej licznego, a zarazem bardzo silnego wojska. Nasi żołnierze dzieleni są na sześcioosobowe grupy, lecz tym razem bez dowódców, jak to miało miejsce w „piątce”. Oprócz rycerzy i łuczników możliwe jest jeszcze wybudowanie machin wojennych, dla przykładu katapulty.
Oprawa graficzna nowych Settlersów jest przepiękna. Moim zdaniem jest to jedna z ładniejszych gier strategicznych na rynku. No ale cóż tu dużo gadać, pod tym względem Blue Byte nigdy nie zawodził. W momencie wydawania kolejnych części, produkt zawsze wyciskał siódme poty z ówczesnych maszyn. Widoki są naprawdę śliczne – drzewa, rzeki, góry, hasające beztrosko po lesie zwierzęta itd. Ponadto, skoro już jest ta trójwymiarowa grafika, to warto wspomnieć i o pracy kamery. Zapewne ci, którzy grali w Dziedzictwo Królów, pamiętają, że nie dało się obrócić widoku bardziej niż o 90 stopni. Teraz mamy już pełną swobodę. Rotacja odbywa się bez najmniejszych problemów, a możliwość dużego zbliżenia pozwoli dokładnie przyjrzeć się pracy osadników. Animacja każdej z postaci została bardzo dobrze dopracowana – za co plus. Na słowa uznania zasługują także zmienne warunki pogodowe i system pór roku. Gra wygląda niesamowicie, gdy pada śnieg czy deszcz. Zresztą co tu dużo gadać, wystarczy spojrzeć na screeny czy samemu zagrać w demo.

Muzyka to ważny element gry i stoi ona tutaj na wysokim poziomie. Jest bardzo klimatyczna i relaksująca. Można spokojnie wyciągnąć się na łóżku, zgasić monitor i wsłuchać w malownicze odgłosy matki natury lub tętniące życiem miasteczko.
Podsumowując, The Settlers Rise of an Empire zapowiada się całkiem smakowicie. Na szczęście twórcy nawrócili się ze złej ścieżki i wygląda na to, że powstanie całkiem udany produkt. Aspekt ekonomiczny znów jest na pierwszym miejscu, grafika i animacja są przepiękne, a grywalność nie pozwala odejść od komputera dopóty, dopóki nie zaburczy nam porządnie w brzuchu lub nie ujrzymy napisu „Victory!”. Ale rodzi się pytanie: czy jest to kolejna RTS-owa część Settlers, czy może godny kontynuator serii? Na taki werdykt jest jeszcze za wcześnie. Dwie krótkie misje oraz parę potyczek online to zdecydowanie za mało, by stawiać ocenę. Panowie z Blue Byte mają jeszcze miesiąc na zaimplementowanie uwag betatesterów oraz dopięcie wszystkiego na ostatni guzik. Bądźmy dobrej myśli, że niczego nie schrzanią.
Bartosz „bartek” Sidzina
NADZIEJE:
- dopracowana równowaga ekonomii i działań militarnych;
- dobra fabuła łącząca ze sobą wszystkie scenariusze;
- szansa na przywrócenie blasku legendarnej serii.
OBAWY:
- kolejny typowy RTS
- wojny ponad ekonomię.