autor: Artur Falkowski
Tom Clancy's Splinter Cell: Conviction - pierwsze wrażenia - Strona 2
Nowy Splinter Cell zapowiada się intrygująco. O oprawę graficzną nie mamy się co martwić – zawsze była to mocna strona serii. Obawy może natomiast budzić odejście od utartych rozwiązań na rzecz zupełnie nowej, wcześniej niesprawdzonej rozgrywki.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Tom Clancy's Splinter Cell: Conviction - metamorfoza Sama Fishera
Jak widać, twórcy z Ubisoft Montreal postanowili postawić wszystko na jedną kartę. Odrzucili doszlifowany latami schemat rozgrywki, oferując w zamian graczom zupełnie inne, odmienne przeżycia. Wprowadzenie takich rozwiązań wymagało od deweloperów sporych zmian w fabule. Możemy więc zapomnieć o wykonywaniu misji dla Third Echelon. Akcja osadzona zostanie w dwa lata po zabawie w podwójnego agenta. Sam Fisher wycofał się z organizacji i nie chce mieć nic wspólnego ze swoim byłym pracodawcą, jednak gdy tylko dowiedział się o niebezpieczeństwie grożącym jego przyjaciółce i wcześniejszej współpracowniczce, Annie Grimsdottir, powrócił do działania. Niestety dość szybko sprawy przybrały zły obrót, Sam został zdradzony, a rząd, dla którego przez wiele lat pracował, uznał go za wroga publicznego. Fisher z myśliwego stał się zwierzyną – nie płochliwą gazelą, lecz wilkiem, który zaszczuty staje się śmiertelnie niebezpieczny. Lata doświadczenia umożliwiły mu dotarcie do czarnorynkowych handlarzy bronią. Dzięki temu zdobył potrzebne wyposażenie i czując na plecach oddech policji i agentów rządowych, zdany tylko na siebie, postanowił działać na własną rękę. Trudno się spodziewać, żeby w takiej sytuacji mógł stosować swoją starą taktykę.

Gra będzie stawiać na dwa aspekty: interakcję z tłumem oraz z otoczeniem. Oczywiście oba te elementy będą od siebie zależne. W prezentowanym dziennikarzom fragmencie gry zadaniem bohatera było przedarcie się do strzeżonego budynku. Można było tego dokonać na kilka sposobów. Najprostszy sprowadzał się do otworzenia ognia, inne były bardziej wysublimowane. Przykład? Sam zbliżył się do strażnika na tyle, by zostać rozpoznanym. Mężczyzna, nie będąc do końca pewnym, ruszył za podejrzanym. Dystans zmniejszał się z każdą sekundą. Fisher nie zatrzymywał się i skręcił za róg. Gdy tylko strażnik pojawił się w zasięgu, błyskawicznie odwrócił się i wyeliminował przeciwnika, a następnie szybko się oddalił. Nie zawracał sobie głowy ukrywaniem ciała. Zdarzenia nikt nie widział, więc nie można było połączyć zasłabnięcia strażnika z jego osobą. To rozwiązanie w największym stopniu przypominało to, do czego przyzwyczaiły nas inne części serii. Kolejny ze sposobów na pozbycie się strażników był bardziej nowatorski i ciekawy. Do tej pory zadaniem Sama było pozostać niezauważonym. Tym razem postąpił odwrotnie, zwracając na siebie uwagę tłumu. W tym celu zabrał kobiecie laptopa i rzucił się do ucieczki. Ludzie zaczęli krzyczeć i wołać policję. Zaniepokojeni hałasem strażnicy opuścili swoje stanowiska, by sprawdzić, co się dzieje. W tym czasie Fisher porzucił komputer i wtopił się w tłum. Po chwili mógł już spokojnie wejść do strzeżonego do niedawna budynku.