autor: Wojciech Gatys
Driver: Parallel Lines - przed premierą - Strona 2
Jeśli uda się poprawić okrutnie niewygodny system celowania z edycji konsolowej, nadać nowy połysk silnikowi graficznemu i (miejmy nadzieję) dołożyć więcej pojazdów – Driver: Parallel Lines może okazać się udanym klonem Grand Theft Auto.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Driver: Parallel Lines - co oferuje nowy kierowca?

Od razu na początku zaznaczam, że posiadacze komputerów PC nie mają co liczyć na znaczną zmianę w stosunku do pierwowzoru. Nawet w oficjalnych dokumentach prasowych Ubisoftu wersja PS2 nie różni się od pecetowej praktycznie niczym, prócz pewnych zmian graficznych oraz zapewnień... że będzie się w nią dało grać z wykorzystaniem myszy i klawiatury! Będą też obsługiwane najpopularniejsze pecetowe joypady (z Microsoftowymi na czele), widać więc na pierwszy rzut oka, że producenci konwersji traktują swoje zadanie „poważnie”.
Na papierze wszystko wygląda interesująco – jest rok 1978 (akurat wtedy się urodziłem – co za zbieg okoliczności!), a nasz bohater – TK – właśnie wprowadził się do Nowego Jorku w poszukiwaniu przygód. Wkrótce spotyka lokalnych kryminalistów, jako zdolny kierowca wykonuje dla nich kolejne misje, powoli pnie się po szczeblach kariery, aż w końcu staje się grubą rybą wśród nowojorskich dilerów kokainy. Nikt chyba Reflections nie uświadomił, że powtarzanie tej samej (choćby udanej) fabuły po raz dziesiąty (liczmy wszystkie części GTA, Scarface i jeszcze kilka podróbek) bynajmniej nie gwarantuje sukcesu. Jedynym plusem (choć jak sądzę – nie dla niego) jest fakt, że w pewnym momencie nasz przyjemniaczek zostaje złapany, osadzony na 28 lat w więzieniu, a kiedy wychodzi w roku 2006, zaczyna się mścić. Fiu, fiu.

Swoją drogą na desperację Reflections wskazuje fakt, że zrezygnowali oni ze swojego oryginalnego (acz rzeczywiście, często krytykowanego) pomysłu – „dobry glina łamie przepisy ruchu drogowego i strzela na oślep z broni maszynowej, żeby wkupić się w łaski mafii” na rzecz iście Grand Theft Autowego – „cwaniak żółtodziób pojawia się w mieście i od razu wkracza na drogę przestępstwa”. Ech. Akcja gry rozgrywać się będzie w wiernie odwzorowanym Nowym Jorku, co może być plusem dla wszystkich tych, którzy są już znudzeni fikcyjnymi San Fierro, Vice City czy Los Santos. Dwie różne perspektywy – szalonych lat siedemdziesiątych oraz teraźniejszości jeszcze bardziej ożywią świat Parallel Lines.
Niemal fotorealistyczna grafika ma zostać uzyskana dzięki sprytnej mieszance standardowego teksturowania i czegoś, co chłopaki z Reflections nazywają „mapowaniem środowiskowym”. W praktyce ma to oznaczać, że w zależności od pory dnia zwykła tekstura zmienia swoją barwę i wygląda zupełnie inaczej. Zalane krwistoczerwonym, zachodzącym słońcem ulice Nowego Jorku mają nas wprost zauroczyć. Jeśli jednak wersja na PS2 ma być tu jakąś wykładnią, to raczej tego nie zrobią... niestety.