autor: Wojciech Gatys
Driver: Parallel Lines - przed premierą - Strona 3
Jeśli uda się poprawić okrutnie niewygodny system celowania z edycji konsolowej, nadać nowy połysk silnikowi graficznemu i (miejmy nadzieję) dołożyć więcej pojazdów – Driver: Parallel Lines może okazać się udanym klonem Grand Theft Auto.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Driver: Parallel Lines - co oferuje nowy kierowca?

W grze pojawi się osiemdziesiąt pojazdów, za kierownicami których będziemy mogli zasiąść. Wszystkie samochody, motocykle i ciężarówki (ani słowa o łodziach czy samolotach) posiadać będą zaawansowany system uszkodzeń oraz odmienne charakterystyki. I znów – niestety nic nowego, a w porównaniu z takimi produkcjami, jak wciąż przywoływane tu GTA: San Andreas czy np. Just Cause, 80 to wcale nie tak dużo. Jedynym zbawieniem mogą być zaawansowane opcje tuningu naszych wozów – w San Andreas były one bardzo ograniczone, w Driver: Parallel Lines każdy wózek będziemy mogli fajowsko odstrzelić według własnego widzimisię. Felgi, spojlery i wyszukane motywy na lakierze – szczególnie w latach siedemdziesiątych – zapowiadają się naprawdę ciekawie.
Żaden szanujący się (o ile można tak powiedzieć) klon GTA nie może się obejść bez wypasionej ścieżki dźwiękowej. Przynajmniej w tej kwestii nowy Driver nie zawodzi – w sumie w grze znajdziemy ponad 70 piosenek, od rocka i funka z lat siedemdziesiątych po współczesne kawałki niemal wszystkich gatunków – od alternatywnego rocka po utwory rapowe. Pojawią się między innymi Funkadelic, Iggy Pop, Blondie, David Bowie, Public Enemy, Kaiser Chiefs czy LCD Soundsystem. Jeśli ktoś zakocha się akurat w tym elemencie gry, będzie mógł nabyć album albo ściągnąć go sobie z iTunes. To naprawdę kawał dobrej muzyki.

Najwyższej jakości w Driver: Parallel Lines będą również renderowane przerywniki filmowe. Tym razem nie udało się zaangażować studia, którego właścicielem jest Ridley Scott (jak to było w przypadku Driv3ra), ale animacje postaci i ich mimika stoją na najwyższym poziomie. Chyba po raz pierwszy w życiu musiałem się dobrze przyjrzeć filmikowi z gry, żeby zdecydować, czy to render czy żywy aktor. TK, Candy, Bishop, Slink i cała reszta Driverowej obsady to jak się okazało osobniki wirtualne, ale stworzone naprawdę z klasą.
Pozostaje tylko wierzyć, że Reflections zrobią dla wersji pecetowej więcej, niż zapowiadają. Jeśli uda się poprawić okrutnie niewygodny system celowania z edycji konsolowej, nadać nowy połysk silnikowi graficznemu i (miejmy nadzieję) dołożyć więcej pojazdów – Driver: Parallel Lines może okazać się udanym klonem Grand Theft Auto. Szkoda, że firma, która dawała nam kiedyś tyle miłych chwil, musi teraz setnie prężyć muskuły, żeby dogonić czołówkę. No ale cóż, Rockstar to mistrzowie, a Reflections... ech...
Wojtek „Malacar” Gatys
NADZIEJE:
- ... umierają ostatnie;
- może konwersja nie będzie taka zła?
- ścieżka dźwiękowa;
- Nowy Jork w latach siedemdziesiątych i obecnie;
- fajne przerywniki;
- bardzo ładnie opracowana strona WWW. :)
OBAWY:
- wtórne, wtórne, wtórne;
- San Andreas nawet na papierze wyglądało lepiej...
- zero rewolucyjnych rozwiązań (bardzo wtórne);
- już oryginał na konsolę był przeciętny;
- wspominałem już, że bardzo to wszystko wtórne?