autor: Marek Czajor
Medal of Honor: Airborne - zapowiedź - Strona 4
Kolejna odsłona najpopularniejszego FPS-a wojennego ostatnich lat zapowiada się niezwykle atrakcyjnie. Sporo innowacji, w tym możliwość kierowania pojazdami i pobujania się na spadochronie każą wyczekiwać tego tytułu z niecierpliwością.
Przeczytaj recenzję Medal of Honor: Airborne - recenzja gry
Jak technicznie ma wyglądać taki upgrade? Ano każda spluwa będzie posiadać specjalny, ładujący się w miarę używania danej broni pasek „energii”. Po osiągnięciu wymaganego poziomu otworzy się przed tobą możliwość rozbudowania broni. Gadżetów ulepszających ma być cała masa, począwszy od bardziej pojemnego magazynka, poprzez stabilniejsze podpórki, szybsze mechanizmy przeładowania czy też precyzyjniejsze szczerbinki, na lunetkach i bagnetach kończąc. Co ciekawe, do upgrade’owania własnego inwentarza nadadzą się nie tylko oczywiste na pierwszy rzut oka bonusy, ale różne dziwne przedmioty: kawałki rurek, resztki spadochronu, odłamki drewna itd.
Innymi środkami, które wykorzystasz w boju, będą różnorakie maszyny bojowe i transportowe (czołgi, wozy pancerne, gaziki, ciężarówki). Na początku prac nad grą mówiło się o obsłudze pojazdów wyłącznie w rozgrywce wieloosobowej, na szczęście zrezygnowano z tego niefortunnego pomysłu i tą możliwość dostaną również gracze singlowi. Autorzy obiecują pełną obsługę zainstalowanej w wehikułach broni, jak i zróżnicowanie sterowania w zależności od rodzaju otrzymanych uszkodzeń. Każda awaria kół, zawieszenia czy innych elementów konstrukcyjnych doprowadzi do problemów z kierowaniem, w cięższych sytuacjach do unieruchomienia, a w drastycznych nawet do eksplozji maszyny.
Przy odrobinie szczęścia i pomysłowości z byle pukawki będziecie mogli zrobić armatę, której to roboty nie powstydziłby się sam mistrz Słodowy.
Zgodnie z tradycją serii programiści z EA Games wychodzą ze skóry, by klimat i oprawa gry były jak najefektowniejsze i jednocześnie najwierniejsze historycznym realiom. Z jednej strony „przegryźli się” przez najlepsze filmy wojenne ostatnich i nie tylko lat, aby uchwycić odpowiedni klimat. Z drugiej strony odbyli podróż na stary kontynent, by wśród naturalnych, pamiętających wojenną zawieruchę lokacji odnaleźć ducha ówczesnych wydarzeń. Efektem rekonesansu stały się setki zdjęć i jedenastogodzinny materiał wideo. W następnym etapie, łącząc współczesną dokumentację z archiwalną, stworzyli idealną mieszankę, gwarantującą autentyczność każdego detalu terenu, obojętnie czy mówimy o budynku, moście czy ukształtowaniu linii brzegowej. W trakcie zabawy nic nie stanie na przeszkodzie, byś nieco zniekształcił oddane pieczołowicie przez autorów mapy. Jako że niemal każdy element krajobrazu ma być w pełni interaktywny, dysponując odpowiednią mocą ognia, będziesz w stanie nie tylko wybić drzwi czy dziurę w murze, ale totalnie zdemolować otoczenie, np. zrównać z ziemią budynek.