autor: Krzysztof Gonciarz
The Bard's Tale: Opowieści Barda - testujemy przed premierą - Strona 2
Z zabitego wilka wypada parę rzeczy. Narrator: „Ku zaskoczeniu barda, w pozostałościach zwierzęcia znajdowały się nie tylko pieniądze, ale i kilka przedmiotów użytku domowego”. Bard: „To nic, kiedyś zabiłem szczura i wypadła z niego skrzynia ze skarbami”.
Przeczytaj recenzję The Bard's Tale: Opowieści Barda - recenzja gry
W tym momencie to my przejmujemy stery bohatera. Już na samym początku zaatakowani zostajemy przytulnym klimatem karczmy „The Drunken Rat”, w której wysłuchać możemy (przedstawionej w formie karaoke) pijackiej piosenki wesołych tubylców – „Long live Charlie Mops”. Jest to w istocie klasyczna przyśpiewka „do kielicha”, w Polsce znana pod tytułem „Niech żyje Charlie Mops” i wykonywana w charakterze szanty. Niby nic, a atmosfera gry już na samym początku zaczyna ustawiać gracza w charakterze zaskoczonego widza. Jej kwintesencję napotykamy po udaniu się do owej przejętej przez gryzonia piwnicy. Po krótkiej penetracji miniaturowych rozmiarów „lochu”, znajdujemy szczura, którego nasz bard ukatrupia jednym cięciem miecza. Entuzjastycznie wykrzykuje on „Quest complete!” i podnosi swe ostrze w górę w geście tryumfu. Odzywa się narrator, opiewający kolejny bohaterski czyn wielkiego herosa... podczas gdy za plecami barda skrada się dwumetrowy, ziejący ogniem gryzoń, który w jednej chwili podpala nieszczęśnika jednym zionięciem nozdrzy. Przez moment nie wiedziałem naonczas co zrobić – próbować walczyć, czy uciekać? Wspomógł mnie narrator, patetycznym tonem recytując historię wycofania się barda z piwnicy. I o to w zasadzie chodzi w tej grze. Nigdy się nie spodziewamy, co się stanie, jako że jeden z największych bossów świata developerskiego, Mr. Brian Fargo, postanowił zakpić sobie z RPG-owego patosu i złamać wszelkie konwenanse fantasy.

Jednym z podstawowych czynników budujących wyjątkowy klimat gry są dialogi, deklamowane z niepowtarzalnym szkockim akcentem (pomnijcie charakterystyczne wokalizy Johna Rhysa-Daviesa, swoją drogą z pochodzenia Anglika, a będziecie wiedzieć o czym mówię) oraz olbrzymią porcją wyszukanego humoru. Czegoś takiego po prostu jeszcze nie było. Najbardziej brylują tutaj pogaduszki pomiędzy tytułowym Bardem oraz Narratorem, którzy najczęściej dochodzą do głosu.
Skoro mowa o dialogach, warto wspomnieć o zupełnym braku regularności w reakcjach NPC-ów na nasze wypowiedzi (mamy do wyboru wariant grzecznościowy lub zaczepny). Czasami lepiej jest być miłym, czasami wręcz odwrotnie. To nie gra, w której nie opłaca się zgrywać wrednego, interesownego buraka. Teraz możemy dogryzać wszystkim naokoło i wciąż odnosić z tego korzyści. Jak łatwo się też domyślić, są różne sposoby kończenia zlecanych nam questów, te bardziej i mniej „słuszne”. Trudno w przekroju tak krótkiego fragmentu gry, który w sumie obejmował 3-4 questy oceniać potencjał siedzący w scenariuszu, ale sądzę, że na tym polu nie zawiedziemy się.