autor: Ziuziek
The Bard's Tale: Opowieści Barda - recenzja gry
Jak seria Naga broń wyśmiewa filmy akcji, tak Opowieści Barda parodiują gry cRPG, a szczególnie powtarzające się w nich nielogiczności. Do tego zapewniaja sporo zabawy w dobrym, cRPG-owym stylu.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Branża gier komputerowych coraz bardziej przypomina branżę filmową. Różnic jest coraz mniej, a jedną z nich – która powoli zmienia się w podobieństwo – jest fakt istnienia gier i filmów celowo naśladujące inne, w całości lub powielając pewne elementy i przestawiając je w krzywym zwierciadle. Słowem – parodie. Gier-parodii jest bardzo mało, ale The Bard’s Tale powiększa to wąskie grono i robi to w jak najlepszym stylu. Jak seria Naga broń wyśmiewa filmy akcji, tak The Bard’s Tale parodiuje gry cRPG, a szczególnie wciąż powtarzające się w nich nielogiczności. Do tego zapewnia sporo zabawy w dobrym, action-RPG-owym stylu. Jeśli interesuje Was jak dokładniej wygląda najnowsze dzieło Briana Fargo, producenta starego The Bard’s Tale sprzed ery pecetów, współtwórcy m.in. Fallouta i Neuromancera – to zapraszam do recenzji.
Jak już wspomniałem, jedną z podstawowych i ogromnych jednocześnie zalet gry jest humor. Nie chamski i prostacki, ale iście w monty-pythonowskim stylu. Jeśli kiedykolwiek wkurzaliście się na coś, co było w cRPG-ach bezsensowne, to prawie na pewno spotkacie taki motyw w grze. Standardowy quest ze szczurem, wypadające ze zwierząt przedmioty, księżniczki uwięzione na wysokich wieżach (czemu nie budują parterowych wież?), niewidzialne ściany ograniczające ruch, „wybrańcy” ratujący świat, kradzież rzeczy z cudzych skrzyń... Przykłady można by mnożyć i mnożyć. Całości dopełniają dwie osoby – pierwsza to tytułowy bard. Sarkastyczny i sprytny koleś, który nie ukrywa że tak naprawdę interesują go tylko kobiety i pieniądze, i z tych też powodów postanawia zabrać się za proponowane mu zadanie. Druga osoba to... narrator. Jest równie cyniczny co bohater główny, a do tego korzysta ze swojej roli obserwatora i śmieje się z poczynań barda. Jeśli ten ostatni zginie, to narrator komentuje np. stwierdzając, że jest to jego najszczęśliwszy dzień w życiu. A już przekomiczne są rozmowy bohatera i narratora, szczególnie jeśli inne postacie uczestniczą w rozmowie. Istny absurd. Jego miłośnicy powinni koniecznie zagrać w The Bard’s Tale.

Sam humor mógłby nie wystarczyć do tego, by przyciągnąć uwagę graczy, tym bardziej jeśli gra kończyłaby się zbyt szybko i nie byłaby interesująca. O to jednak nie musimy się martwić. Co prawda nie mamy zbyt wiele do powiedzenia w kwestii wyboru postaci – będzie nią zawsze bard – jednak możemy go potem rozwijać tak, jak chcemy. Barda opisuje sześć współczynników, do tego dochodzą umiejętności, które możemy wybierać co kilka poziomów doświadczenia. Umiejętności jest sporo – np. walka mieczem i sztyletem jednocześnie, potrójny strzał z łuku, krytyczne uderzenie i tym podobne. Magia oczywiście występuje, ale w dość nietypowej postaci. Nie rzucamy czarów w stylu ognistych kul czy piorunów. Mamy magiczne instrumenty – flety, lutnie, a nawet specjalny topór, na którym można grać jak na gitarze elektrycznej. Grą i śpiewem przyzywamy towarzyszy – jest tu szesnaście rodzajów istot, a każda ma dwie wersje – zwykłą i ulepszoną. Począwszy od elektrycznych pająków paraliżujących przeciwników, żywiołaków ciskających ogniste kule, poprzez olbrzymów miotających głazami i skąpo ubrane zabójczynie, aż do leczących barda i jego przyjaciół staruch, czy odzianych w zbroję rycerzy. Drugim przejawem magii są cztery artefakty, a każdy z nich posiada trzy moce. Pierwszy zdobędziemy na samym początku, pozostałe – w trakcie gry. Moce są różne, jedne leczą, drugie otaczają barda ostrymi jak brzytwa toporami, inne sprowadzają huragany i deszcze ognia, a jeszcze inne trują i unieruchamiają przeciwników.