Nexus: The Jupiter Incident - test przed premierą - Strona 3
Goszcząc w Londynie na Games Stars Live zyskaliśmy nie dającą się przecenić sposobność rozmowy z Jasperem Visem, menedżerem projektu gry „Nexus: The Jupiter Incident”. Mieliśmy również okazję zagrać w samą grę i krótko rzecz ujmując: jesteśmy zachwyceni!
Przeczytaj recenzję Nexus: The Jupiter Incident - recenzja gry
Po pierwsze gracz ma możliwość określenia czterech typów zachowania się każdej jednostki, tj. agresywnego, defensywnego, „stealth” (nierzucanie się w oczy) i „focus” (skupienie się wyłącznie na wykonaniu wyznaczonego zadana i ignorowaniu wszystkiego wokoło). Następnie może wydać m.in. takie rozkazy jak: kontrola automatyczna statku zgodna z zadanym typem zachowania się, lot do celu, utrzymanie pozycji, ucieczka od wybranego celu, niszczenie osłony wybranego celu, niszczenie określonego urządzenia wybranego celu, niszczenie kadłuba wybranego celu, ostrzelanie artyleryjskie z broni dalekiego zasięgu, rozpoznanie, osłona celu, czy uaktywnienie napędu międzyplanetarnego.

Zwrócę tu szczególną uwagę na trzy rozkazy: niszczenie osłony wybranego celu, niszczenie określonego urządzenia wybranego celu i niszczenie kadłuba wybranego celu. Nie występują w każdym komicznym RTS-ie, a w opisywanym tu Nexusie mają ogromny wpływ na przebieg walki, ponieważ w czasie bitwy, by zniszczyć okręty wchodzące w skład floty przeciwnika musimy najpierw pozbyć się ich osłon. Niejednokrotnie stajemy też przed zadaniem przeskanowania wrogich statków i zniszczenia określonego urządzenia zamontowanego na jednym z nich. Wymaga to od grającego ciągłego wnikliwego kontrolowania panującej sytuacji i dynamicznego wyznaczenia celów ostrzału swoim okrętom. Dla zobrazowania całości powiem, iż jeden okręt wyposażony w cztery typy broni (co stoi na porządku dziennym) może jednocześnie ostrzeliwać cztery wrogie cele, a ponadto skanować piąty (jeżeli ma odpowiednie czujniki). Należy do tego jeszcze dodać możliwość samodzielnego decydowania o rozdziale energii jednostki, np. 150% czy 200% mocy przeznaczonej na pola siłowe, broń, silniki czy inne urządzenia elektroniczne (np. sensory), jak również określania priorytetów napraw uszkodzonych podzespołów. Powiększmy ten przykład pięć, sześć razy i mamy już obraz tego co nas czeka – istny raj dla miłośników gier tego gatunku – tym bardziej że Nexus (przynajmniej w testowanej wersji) należy do gier wymagających, nawet na niskim poziomie trudności. Należy jeszcze dodać, iż można tworzyć grupy bojowe dzięki kombinacjom klawiszy CTRL+1/2/3/4.
Jak widać w dziedzinie bezpośredniej walki i kontroli floty Nexus: The Jupiter Incident zaoferuje nam istny raj. Pozostaje pytanie co jeszcze? No cóż, budowa gry jest dość standardowa, tzn. jesteśmy słynnym kapitanem, który walcząc po stronie sił ziemskich musi skopać tyłki kilku „niegrzecznym” rasom obcych. Dokona tego zaliczając 26 misji o różnych celach. Zgodnie ze słowami Jaspera Visa z HD Interactive (bo mój czas obcowania z programem nie pozwolił na wnikliwe zbadanie tego aspektu) będą to zarówno wielkie potyczki, zadania polegające na obronie swych stacji kosmicznych, przekradanie się na tyły wroga – ogólnie rzecz biorąc możemy oczekiwać braku monotonii. Akcja będzie rozgrywała się w licznych układach słonecznych, w tym i w naszym. Muszę przyznać, iż tu twórcy naprawdę się przyłożyli i odwalili kawał dobrej roboty, bowiem wszystkie znane nam planety i obiekty kosmiczne odtworzyli z fotorealistyczną jakością na podstawie autentycznych danych astrologicznych. Wyglądają jak trzeba, są tam gdzie trzeba i poruszają się jak trzeba (orbity itp.). Wraz z Shuckiem widzieliśmy m.in. Ziemię, jej Księżyc, kometę Halley’a, a także kilka innych autentycznych i wymyślonych przez Mithis Games ciał niebieskich oraz układów gwiezdnych.