Graliśmy w War Mongrels - Commandosów zrobionych na poważnie - Strona 2
Na brak taktycznych RTS-ów narzekać ostatnio nie można. Swoje trzy grosze w temacie już wkrótce dorzuci War Mongrels, a my mieliśmy okazję sprawdzić, jak duchowy spadkobierca Commandosów prezentuje się na typ etapie prac.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry War Mongrels - Polacy potrafią robić gry o wojnie
Dobrze wygląda, dobrze brzmi
Jeśli chodzi o oprawę wizualną, trzeba powiedzieć to wprost – jest to nie tylko najładniejsze dzieło studia Destructive Creations, ale też najładniejszy przedstawiciel tego gatunku. Nie mówię tu wyłącznie o mocno dopracowanych i bogatych w detale lokacjach, bo uwagę zwracają również przyzwoite animacje postaci. War Mongrels ogląda się na ekranie z prawdziwą przyjemnością – autorzy postawili na styl realistyczny, co w tego typu grach nie jest regułą. Wybór ten ma jednak swoje konsekwencje. Taki sposób prezentacji nieco utrudnia orientację w terenie, jako że przeciwnicy lubią zlewać się z tłem i nie zawsze są dobrze widoczni na pierwszy rzut oka. Częściej niż w innych tego typu produkcjach korzystałem tu z opcji podświetlenia wszystkich interaktywnych obiektów i wrogów za pomocą jednego z klawiszy. Był to wymóg czysto praktyczny, bo choć naprawdę dobrze się na to wszystko patrzy, to jednak ważniejsza jest dla mnie czytelność mapy, a z nią momentami miałem spory problem.
Nie byłbym sobą, gdybym nie wspomniał o stronie audio – i tutaj znów muszę deweloperów pochwalić. Szanuję ich za to, że nie poszli po linii najmniejszego oporu i kwestie dialogowe, mimo niesprzyjających w ostatnim czasie warunków, nagrali za granicą. W jednej z głównych ról wystąpił zresztą Doug Cockle, czyli Geralt z anglojęzycznych Wiedźminów. Wszyscy Niemcy mówią w tej grze po niemiecku, a Rosjanie po rosyjsku. Wzorem Desperados III główni bohaterowie często wymieniają się uwagami, jeśli znajdują się blisko siebie, co niewątpliwie buduje charakter postaci. Bardzo podoba mi się też muzyka, za którą odpowiada „etatowy” kompozytor Destructive Creations, czyli Adam Skorupa. Wszystko to składa się na świetnie brzmiącą całość i warto podkręcić wzmacniacz, żeby napawać się tym koktajlem dźwięków.
Dużo dobrego można też powiedzieć o animowanych przerywnikach filmowych, za pomocą których deweloperzy tworzą fabularną otoczkę gry. Wstawki te wyglądają jak sceny wyjęte z koszmarów żołnierzy cierpiących na PTSD. Kiedy pierwszy raz zobaczyłem próbki tych animacji, skojarzyły mi się one z tym, co niegdyś oglądaliśmy w Valiant Hearts, ale teraz uważam to porównanie za nietrafione. Destructive Creations stworzyło filmiki niepokojące i dobrze korespondujące z ponurą tematyką gry, a zaprezentowanie ich w czerni i bieli jedynie pomaga uzyskać mocno dołujący efekt. Nie jest to najważniejszy aspekt War Mongrels, ale trudno nie odnieść wrażenia, że stanowi on istotny element układanki, zwłaszcza że...
...polscy twórcy znów idą na całość i uderzają w tony, których inni deweloperzy unikają jak ognia. Wojna w War Mongrels to rozstrzeliwanie jeńców na oczach gracza i metodyczne likwidowanie Żydów wyprowadzanych z bydlęcych wagonów na miejsce kaźni, czyli wprost do zbiorowej mogiły. To wreszcie obietnica ujrzenia działającego obozu koncentracyjnego, który na pewno pojawi się w jednym z późniejszych etapów kampanii. Deweloperzy z Gliwic nie zamierzają przemilczeć żadnego ze sposobów rozprawiania się Niemców z miejscową ludnością podczas II wojny światowej i choć niespecjalnie chwalą się tym w materiałach przedpremierowych, już teraz możecie uwierzyć mi na słowo, że wstrząsających obrazków zobaczycie w tym tytule sporo. Witający gracza wisielec przed wejściem do wsi Ponary to tylko przedsmak tego, co Was czeka.
Ogólnie rzecz ujmując, moje wrażenia po pierwszym kontakcie z War Mongrels są bardzo pozytywne. Gra ewidentnie broni się jako duchowy spadkobierca cyklu Commandos i równie dobrze mogłaby być czwartą odsłoną tej serii, gdyby tylko wydawca miał jaja, żeby zatwierdzić tak brutalną wizję wojny. Oba zaprezentowane w wersji prasowej etapy wykazują jakość bliską finalnej, pomijając oczywiście błędy, których w demie niestety nie brakowało. Tutaj deweloperów czeka jeszcze sporo pracy, ale oni sami są tego świadomi, więc pozostaje nadzieja, że wszelkie niedoróbki zostaną usunięte. Przy sprzyjających wiatrach ostateczny efekt powinniśmy zobaczyć już jesienią i trzymam kciuki, żeby faktycznie się udało, bo takich produkcji fanom taktycznych RTS-ów niewątpliwie brakuje.