5 rzeczy, za które lubię i 5 które mnie drażnią w Watch Dogs Legion - Strona 3
Najnowsza odsłona serii Watch Dogs pomimo pewnych rewolucyjnych rozwiązań, wciąż trzyma się swoich korzeni. Oto co konkretnie podoba mi się, a czego zdecydowanie nie lubię w Legionie.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Watch Dogs: Legion - bardzo bezpieczna i grzeczna rewolucja
7. Spory wachlarz umiejętności do rozwijania dla całej drużyny
No dobrze, to skoro już mamy tyle tych opcji customizacji postaci, to w końcu wypada im się przyjrzeć, bo gra faktycznie pozwala na spore dostosowanie się do wymagań gracza. Jeśli nie walnąłem się nigdzie w obliczeniach, to wychodzi mi, że w trakcie zabawy możliwe jest ulepszenie w sumie 24 elementów, po 6 z każdej kategorii: gadżety (spiderbot, kamuflaż), ulepszenia (ukrycie ciała wroga, wytrzymałość naszego agenta), bronie (głównie do obezwładniania) oraz hacki (dotyczące żywych wrogów, dronów czy choćby wieżyczek). Większość z tych upgrade’ów ma 3 poziomy zaawansowania, a wykupujemy je przy użyciu punktów technologii zdobywanych za wykonywanie zadań lub znajdowanych w trakcie eksploracji Londynu.
Jest to zwykłe drzewko umiejętności, ale zdecydowanie bardziej zaawansowane, niż się tego spodziewałem. Kolejne poziomy sprowadzają się głównie do zwiększenia procentów biegłości tego, co akurat ulepszamy, ale wciąż pozwala nam to na skupienie się dokładnie na tym, czego chcemy dla naszych postaci. Odblokowanie wszystkich elementów dotyczy całej drużyny, więc na szczęście nie ma potrzeby robienia tego dla każdej z postaci z osobna.
8. Główni wrogowie kompletnie bez polotu (z jednym wyjątkiem)
Na ten element narzekałem już przy swojej poprzedniej zapowiedzi, bo przeciwnicy w grach Ubisoftu są zazwyczaj źli w bardzo przerysowany, kreskówkowy sposób. Złol jest zły, bo musi być zły, żeby gracz wiedział, że ten pan czy pani nie mają racji i dlatego należy się ich pozbyć. Jest to zagranie strasznie bezpieczne i bardzo… nudne. Uważam, że zdecydowanie ciekawszym antagonistami są tacy, którzy mają trochę racji i wprowadzają wątpliwości do naszego rozumowania. A tu kogo dostajemy? Pana chcącego przejąć władzę w mieście przy pomocy podlegającego mu Albionu, panią szefową mafii, która chce zarobić na handlu ludźmi i organami oraz…
No właśnie, tym razem w Legionie miałem okazję spotkać kolejną osobę, z którą DedSec też będzie chciał się rozprawić. By nie psuć Wam niespodzianki, powiem tylko tyle, że jest to pani, która też jest zła w sposób przerysowany, ale w jej przypadku posunięto się o krok dalej, a w momencie, kiedy dowiadujemy się, co dokładnie zrobiła, czujemy autentyczne obrzydzenie. I pojawiła się we mnie prawdziwa motywacja, że faktycznie chcę się tej osoby pozbyć, bo niczego dobrego dla ludzi w wirtualnym Londynie nie zrobi. Jeśli na tej trójce rozpiska antagonistów się nie kończy i będzie można liczyć na więcej wywołujących jakiekolwiek odczucia przypadków, to może z tego minusa wyjdzie coś mniej negatywnego.