Graliśmy w Metro Exodus i wiemy, czym tak naprawdę jest nowe Metro - Strona 2
W nowym Metrze metra nie ma, ale też jest... wiecie, tak samo jak z bunkrami. Artiom po całym życiu spędzonym w tunelach moskiewskiej kolei podziemnej wyrusza w podróż po Rosji pociągiem i to rodzi pytanie, czy to jeszcze jest Metro?
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Metro Exodus – Red Dead Redemption 2 wśród FPS-ów
Po prostu strzelanka
Metro Exodus wydaje się grą bardzo konserwatywną. To jest po prostu strzelanka. Tak, monotonię ciągłego siania ołowiem przełamują dialogi, zbieractwo i skradanie, ale w samym rdzeniu to po prostu shooter. Taki, w którym na dobrą sprawę możesz zapomnieć dokąd i po co, i po prostu iść przed siebie (nie za szybko, bo Cię zastrzelą), i ładować do przeciwników (też nie za szybko, bo skończą Ci się naboje). Jeśli masz przy okazji ochotę poznać dalszą historię Artioma, tym lepiej.
Zdarzy nam się spotkać przyjaznych NPC-ów, ale nie spodziewajcie się poziomu interakcji jak w grach RPG.
W czasie pokazu nie mogłem oprzeć się wrażeniu, że tytułem, do któremu Exodusowi najbliżej, jest Half-Life 2. Tam też mieliśmy rozbudowaną fabularną przygodę, trochę pojazdów, trochę otwartej przestrzeni, trochę wąskich korytarzy, ale w gruncie rzeczy nikt nie miał wątpliwości, że gra w FPS-a. Brakowało mi takich produkcji.
To oznacza jednak także pewien problem. Mam spore wątpliwości, czy każdy da radę grać dziesiątki godzin bez dodatkowych zachęt w postaci punktów doświadczenia i bogatego lootu. Gry przyzwyczaiły nas do rozwoju i postępu, a tego w nowym Metrze nie znalazłem. Dodatkowo przez tych kilka godzin miałem wrażenie, że na dłuższą metę podobne zadania, sprowadzające się w zasadzie tylko do strzelania, mogą zacząć nużyć. Wydaje mi się jednak, że sam klimat, historia i dobrze zrealizowany rdzeń rozgrywki (żeby nie powtarzało się słowo „strzelanie”) powinny być wystarczającym powodem, by dotrzeć do napisów końcowych.
Marcin Strzyżewski: Jeśli jutro wszystko się zawali, naprawdę zapanuje takie zezwierzęcenie?
Dmitrij Głuchowski: Jestem tego zupełnie pewny. Nawet nie musi się nic zawalać, żeby ludziom odbijało, oni są gotowi zmienić się w zwierzęta nawet od zwykłej codzienności [...]. Warstwa cywilizacji jest na nas bardzo cienka, a pod nią znajduje się milion lat walki o przeżycie w pieczarach. Tam intelekt i takt niewiele dawały. Jeśli świat się zawali, będzie kanibalizm, maruderstwo, totalitarne reżimy – przed tym nie uciekniemy.
Różowa apokalipsa? Nigdy o tym nie słyszałem
To piękna i kolorowa gra jak Fallout 5 prędzej, a nie gra z serii Metro.
Jasonix992, forum GRYOnline.pl
Jeśli boicie się, że nowe Metro dołączy do Rage’a 2 i Far Crya: New Dawn, to mogę Was uspokoić. Jasne, przejdziemy się tutaj po lesie, który siłą rzeczy nie jest tak mroczny jak tunel między stacją Majakowskiego i Białoruską, ale klimat i tak wylewa się z gry wiadrami.
Stara lokomotywa zabiera nas w podróż przez spory kawał Rosji. Po drodze mamy szansę zobaczyć, jak bardzo wojna zniszczyła tę już wcześniej smutną krainę.
Zobaczymy zrujnowane portowe instalacje na środku pustyni, małą cerkiew, w której przy świecach odprawia nabożeństwo sekta czcząca wodnego potwora, pomnik Lenina, któremu ptaki od lat robią na głowę, i stary radziecki bunkier pełen potworów. Ukraińscy twórcy nie zawodzą. Ich gra wciąż jest tak samo oblepiająco brudna, smutna i depresyjna jak poprzednie.
ZABAWA Z KLISZAMI
4A Games w trzeciej części swego cyklu pozwoliło sobie na trochę więcej swobody. Dzięki temu jego dzieło mogło stać się o wiele bardziej różnorodne. Morze Kaspijskie przypomina scenerię z Mad Maksa, z dodatkowym, postsowieckim akcentem, w podziemnej bazie trafia się sytuacja żywcem wyjęta z Obcego, a tajga zamieszkana jest przez ludzi, którzy w chwili wybuchu wojny byli dziećmi bawiącymi się na obozie dla pionierów, co nie może nie budzić skojarzeń z Władcą much.