Oto nowości w Assassin's Creed – czym Odyssey różni się od Origins? - Strona 3
Przyglądamy się najnowszej odsłonie serii Assassin's Creed, rozkładając wprowadzone przy okazji wizyty do antycznej Grecji nowości na czynniki pierwsze.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Assassin's Creed Odyssey – zamach na tron Wiedźmina 3
Większe bitwy
Nie uczestniczyliśmy w żadnej większej bitwie podczas naszego krótkiego spotkania z Odyssey poza jedną, tą z prologu, o której z oczywistych względów (spojlery!) mówić za wiele nie chcemy. Dała ona jednak przedsmak tego, co czeka nas w późniejszej fazie zmagań. Duże starcia są naprawdę duże, więc bierze w nich udział co najmniej kilkadziesiąt osób, a nie kilkanaście, jak to bywało w Origins.
Pomysł mi się podoba, bo manewrowanie na placu boju i eliminowanie kolejnych niemilców wypada naprawdę fajnie. Wiemy już, że nasz udział w bitwie przełoży się na układ sił w wojnie peloponeskiej, w startowej potyczce nie było jednak żadnego wskaźnika pokazującego, która ze stron przeważa, ale otrzymaliśmy informację, iż takowy wskaźnik się w grze pojawi. Miło było jednak zobaczyć, że obecność bohatera ma znaczenie. Włócznie wchodziły w rywali jak w masło, a sterta trupów rosła w zastraszającym tempie. Jeśli tak będzie to wyglądać w późniejszej fazie zmagań, to nie mam nic przeciwko takiemu rozwiązaniu.
Gramy spartiatą więc położenie dużego nacisku na walkę w grze jest zrozumiałe. Przeciwników można też jednak eliminować po cichu.
Aktywne umiejętności i spartański kopniak
Kwestia jest bezpośrednio związana z walką, więc poruszamy ją obok bitew. Alexios i Kassandra są w stanie bardzo szybko nauczyć się kilku umiejętności, które zwiększają ich możliwości w walce. Słynny kopniak z filmu 300 da się odblokować praktycznie na starcie zabawy, podobnie zresztą jak szarżę z włócznią oraz inne przydatne ataki. Te odpalamy po przytrzymaniu lewego bumpera i wybraniu odpowiedniego przycisku. Jak na porządną grę przystało, umiejętności przypisujemy do interfejsu sami, więc mamy tu pełną dowolność w wyborze.
Umiejętności aktywne są bardzo różne, jedna z nich potrafi natychmiast odnowić zdrowie bohatera, co przypomina nieco rozwiązanie zastosowane w Spider-Manie (tam odzyskujemy zdrowie z paska koncentracji, który zwiększa się, jeśli nabijamy wskaźnik kombosów). To właśnie tego typu skille pozwoliły mi zwyciężyć w starciu z Cyklopem. Miałem bardzo słabą broń, niższą o kilka poziomów od tego, co powinienem faktycznie dzierżyć w łapie, ale aktywne ataki zadawały tyle obrażeń, że udało się mi ten nierówny pojedynek wygrać. Skille dają przewagę i mocno urozmaicają system walki, bo ten – u podstaw – jest identyczny jak w Origins.
Statek i bitwy morskie
Z chęcią opowiedziałbym coś więcej na ten temat, ale czas na pokazie był mocno ograniczony i nie byliśmy w stanie pobawić się statkiem tak długo, jak byśmy chcieli. Dostęp do łajby otrzymujemy już w Kefalonii, po załatwieniu wspomnianego kilkakrotnie Cyklopa, więc możecie być pewni, że poważne pływanie rozpocznie się bardzo szybko. Gra nie stosuje żadnych sztucznych barier w eksploracji świata, możemy skierować się łajbą tam, gdzie sobie tylko życzymy. Oczywiście istnieje kwestia poziomu doświadczenia regionów, obecna już w Origins. Wylądowanie na dowolnym brzegu nie stanowi problemu, ale przeżycie na gościnnych występach to już zupełna inna para kaloszy.
Nie zetknęliśmy się z żadną formą ulepszania statku, nie powiem więc niczego na temat poruczników, których będziemy kompletować w trakcie zabawy. Same bitwy do złudzenia przypominają to, co widzieliśmy wcześniej w Assassin’s Creed IV: Black Flag. Manewrujemy statkiem i staramy się uszkodzić okręty wroga, wykorzystując do tego celu obecnych na pokładzie łuczników. Strzelać można w czułe punkty poszycia łodzi, co znacznie przyspiesza proces. Brak armat wpływa oczywiście na wrażenia z bitew morskich (nie czuje się tego powera w uderzeniu co w Black Flag), ale nie sprawia też, że starcia przestają wyglądać efektownie. To może być bardzo mocny punkt Odyssey i z pewnością zajmiemy się tym aspektem w recenzji.
Dodam jeszcze, że nie zauważyliśmy trybu podróży podczas pływania statkiem. Nie da się też jednym przyciskiem ustalić szybkości łajby – jeśli chcemy przemieszać się szybciej, to po prostu wciskamy do oporu klawisz odpowiedzialny za prędkość. Zmiana ta oddziałuje na sposób prowadzenia bitew, bo oprócz celowania musimy też na bieżąco martwić się o utrzymanie odpowiedniego tempa pływania. Wydaje się, że jest to dobre rozwiązanie, ale ostateczne wnioski – jak zwykle – wyciągniemy po kontakcie z pełną wersją gry.
ZASTRZEŻENIE
Koszty wyjazdu autora tekstu na paryski pokaz gry pokryła firma Ubisoft.
Krystian Smoszna | GRYOnline.pl