Widzieliśmy grę Dying Light 2 – powrót polskiego megahitu - Strona 2
Piętnaście lat po wydarzeniach z pierwszego Dying Light, przenosimy się do zupełnie innego miasta, by raz jeszcze zmierzyć się z chmarą nieumarłych. Techland pokazał nam swoją grę, więc dzielimy się pierwszymi wrażeniami.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Dying Light 2 - nowy polski hit!
W rozgrywce bez (większych) zmian
W mechanikach rozgrywki nie widać takiej rewolucji jak w warstwie narracyjnej, ale można liczyć na znaczne usprawnienia w stosunku do oryginału. Głównym sposobem przemieszczania się wciąż jest parkour, którego widowiskowość zawstydzi teraz nawet Faith z Mirror’s Edge – zespół podwoił liczbę animacji, jakie zobaczymy w trakcie skakania po dachach. Poruszanie się nadal wygląda płynnie i nadaje grze imponującą lekkość. Dodatkowo Techland postanowił wprowadzić nowy element, który powinien przypaść do gustu wszystkim fanom niebezpiecznych akrobacji – zagadki środowiskowe wykorzystujące parkour.
W praktyce polega to po prostu na tym, że dotarcie do niektórych miejsc będzie wymagać od nas wykazania się naprawdę dobrą znajomością możliwości bohatera. Margines błędu ma być wyjątkowo niewielki, a przed wykonaniem odpowiedniej sekwencji skoków, podciągnięć czy przewrotów trzeba będzie dokładnie zaplanować trasę. Podczas akrobacji będziemy musieli wziąć też pod uwagę pasek wytrzymałości, który zmniejszy się z każdym ruchem oraz w trakcie bezczynnego zwisania z krawędzi.
Nie ma jednak raczej co liczyć na system ducha, z którego korzystał choćby Titanfall 2. Tam po przytrzymaniu odpowiedniego przycisku mogliśmy zobaczyć hologram, który pokazywał optymalną ścieżkę, jaką należy wybrać, by pokonać przeszkodę. Techland zdecydowanie bardziej wierzy w umiejętności graczy.
Równie ważnym elementem był w oryginalnej produkcji system craftingu, który pozwalał zastępować nowymi pukawkami często psującą się broń. Nie był to szczególnie wyszukany mechanizm, ale na potrzeby gry w zupełności wystarczający. Deweloperzy wspomnieli, że 3 lata temu tworzenie broni poprzestawało na 5 możliwych efektach wspomagających rozróbę. W tej chwili jest ich ponad 50, a i to najprawdopodobniej jeszcze nie koniec – tym bardziej że data premiery nie padła ani razu.

GDZIE SĄ ZOMBIE?
Zapewne zauważyliście, że w trailerze i gameplayu bohater ścierał się jedynie z ludźmi. Techland wyraźnie jednak pokazuje, że w nowym mieście nie zabraknie żywych trupów. Zatrzymajcie obraz na czwartej sekundzie pierwszego wideo z rozgrywki. Bohater wybiega z domu, w którym (sądząc po odgłosach) aż roi się od zombie. Zwróćcie też uwagę na słowa Chrisa Avellone’a, który po całym pokazie mówi: „A tak przy okazji – takie rzeczy dzieją się za dnia. A nocą, cóż... robi się dużo mroczniej”. Wyraźnie widać, że Techland celowo ujawnił tylko część nowości, żebyśmy czekali na więcej.
No a skoro dostaniemy tyle nowych możliwości mordowania przeciwników, warto zauważyć, że drobnych zmian doczeka się również ich AI. Tym razem nasi wrogowie mogą zmieniać styl walki w jej trakcie. W prezentowanym przez Techland demie bohater potykał się z ostatnim przeciwnikiem na szczycie wieży ciśnień. W pewnym momencie ataki tego ostatniego stały się bardziej desperackie, agresywne i potencjalnie bardziej niebezpieczne. Jednocześnie łatwiej było jednak znaleźć pomiędzy nimi szansę na doskok i cios. Cała bijatyka została zakończona efektownym rzutem wiadrem w twarz bandziora, a następnie pięknym kopnięciem z wyskoku, które posłało go kilka pięter w dół.
Cztery razy większa mapa do zwiedzania we czterech
Twórcy zapowiedzieli, że nasza narracyjna piaskownica osiągnie całkiem imponujące rozmiary. Miasto dostępne w Dying Light 2 ma być 4 razy większe od wszystkich terenów, jakie ujrzeliśmy w kompletnej pierwszej odsłonie serii – a więc wliczając w to również dodatek The Following. Jeśli tylko obszar ten zostanie zapełniony ciekawymi aktywnościami, to oczywiście nie ma na co narzekać.
Wszystkich lubujących się w bieganiu w stadzie spieszę uspokoić – Dying Light 2 ma zawierać również tryb kooperacji dla 4 osób, więc będziecie mogli zwiedzać swoje ruiny w grupie. Żeby jednak nie popsuć nowego systemu kształtowania miasta na bazie wyborów, tylko gospodarz rozgrywki będzie podejmować decyzje w trakcie wykonywania zadań i rozwijać fabułę. Gracze dołączający, o ile nie wystarczy im sama satysfakcja z pomocy kolegom, mogą liczyć na bonusy wynikające ze zwykłej progresji postaci, która zachowa doświadczenie zdobyte w trakcie zabawy „na wyjeździe”.

Action RPG w autorskim świecie fantasy
Według oficjalnych zapowiedzi Techland po pierwszym Dying Light zajął się tworzeniem nie jednej, a dwóch gier AAA. O tej drugiej jeszcze niczego nie wiemy, ale... W 2016 roku Techlandowi przyznano 592 tysiące złotych dotacji na: „Opracowanie grywalnego prototypu interakcji z przeciwnikami nietypowych rozmiarów dla gier z kategorii FPP, action RPG, rozgrywanej w autorskim świecie fantasy, z wykorzystaniem technologii DirectX 12”.
Premiera najnowszego dzieła Techlandu to jeszcze odległa przyszłość. Przedstawione demo wygląda bardzo obiecująco, a pomysł na narracyjną piaskownicę wydaje się kolejnym świeżym rozwiązaniem, z jakiego gry o zombie jeszcze nie korzystały. Tytuł wciąż jest raczej w powijakach – szczególnie biorąc pod uwagę masę pracy, jaką trzeba włożyć w przygotowanie zmieniających się w zależności od naszych wyborów lokacji. Teraz pozostaje więc tylko czekać, trzymać kciuki i życzyć Polakom powodzenia. Poprzednią produkcją Techland zawiesił sobie (i innym) poprzeczkę bardzo wysoko, a prezentacja gry na targach E3 pokazuje, że twórcy chcą umieścić ją jeszcze wyżej.
ZASTRZEŻENIE
Wyjazd i pobyt autora na targach E3 opłaciliśmy we własnym zakresie.