Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać

Dying Light 2 Recenzja gry

Recenzja gry 2 lutego 2022, 16:00

Recenzja gry Dying Light 2 - nowy polski hit!

Dying Light 2 zabiera nas do postapokaliptycznego miasta w Europie, byśmy mogli zmierzyć się z zombie i po raz pierwszy w tym cyklu sprawdzić się w podejmowaniu ważnych decyzji. Mimo technicznych problemów to naprawdę zapadająca w pamięć przygoda.

Recenzja powstała na bazie wersji PS5. Dotyczy również wersji PC, XSX, PS4, XONE, Switch

Dying Light 2 zaliczył niezwykle wyboistą drogę w okresie produkcji. Odejścia kluczowych dla tego projektu osób, wielokrotne przekładanie daty premiery, a na sam koniec niefortunny chwyt marketingowy z próbą podpięcia się pod znane hasło: „Damy wam 500+”. Wszystko to, obok sporych nadziei na wielki hit, rodziło też obawy, jak faktycznie wypadnie sequel polskiej gry o postapokalipsie zombie. Takie mieszane odczucia miałem i ja, jednak po ujrzenie napisów końcowych wersji recenzenckiej mogę powiedzieć, iż żałuję jedynie, że nie dostałem do dyspozycji choćby jednej trzeciej z tych 500 godzin, by przejść grę na spokojnie, w swoim tempie, zaliczając o wiele więcej questów i aktywności w drodze do finału.

Bo świat Dying Lighta 2 wciąga jak bagno! W naturalny sposób zachęca do eksploracji każdego kąta, wywołuje emocje w momencie podejmowania trudnych decyzji, a walka sprawia przeogromną satysfakcję! Czyli mamy kolejny polski przebój i hit na światową skalę? Niby tak, ALE... no właśnie – nie jest aż tak różowo, by nie obyło się bez jakiegoś ale, a w sumie to nawet kilku. Dying Light 2 to ogromna produkcja i ogromny otwarty świat, więc siłą rzeczy nie wszystko wyszło perfekcyjnie, nie wszystko udało się odpowiednio wdrożyć lub przetestować, a paru istotnych udogodnień jakby zupełnie zapomniano dodać.

W grze występuje trochę błędów, które potrafią irytować czy nawet psuć rozgrywkę. Na szczęście nie ma, moim zdaniem, mowy o katastrofie na miarę Cyberpunka 2077. Wiele z tych bugów to takie choroby wieku dziecięcego, które już są lub będą wyeliminowane w kolejnych patchach, a części z nich niektórzy pewnie nie zobaczą w ogóle, zależnie od platformy bądź losowego wystąpienia. Moja przygoda z Dying Lightem 2 nie była jakoś szczególnie problematyczna i żaden z napotkanych błędów nie wpłynął istotnie na frajdę z rozgrywki, ale warto przygotować się na to, że może nie być idealnie.

Wieże do wspinania, posterunki bandytów do przejmowania, ofiary do ratowania na ulicach - DL2 czerpie garściami z formuły otwartych światów Ubisoftu, jednocześnie będąc ciekawszą produkcją od wielu szablonowych dzieł tego wydawcy.

Trochę „jedynka”, trochę open world Ubisoftu

PLUSY:
  1. mechanika parkouru pozwalająca płynnie pokonywać wszelkie miejskie przeszkody bez uczucia korzystania z supermocy;
  2. system walki bronią białą, który po odblokowaniu wszystkich umiejętności jeszcze bardziej zyskuje na finezji i widowiskowości;
  3. wciągająca fabuła na kilkadziesiąt godzin;
  4. dokonywanie wyborów podczas dialogów – podjęte decyzje w wielu momentach rzeczywiście mają znaczenie i zmieniają losy bohaterów bądź wpływają na to, w jakich wydarzeniach bierzemy udział;
  5. mnóstwo złożonych, interesujących questów pobocznych;
  6. sporo zagadek wymagających podstawowej wiedzy, pewnego wysiłku bądź zręczności w etapach platformowych;
  7. ogromne miasto podzielone na zróżnicowane dzielnice i nagradzana przez grę eksploracja;
  8. podział na dzienną i nocną aktywność zarażonych, zachęcający do nocnych wypraw w celu przeszukiwania budynków;
  9. wiele dobrze zakamuflowanych easter eggów i nawiązań, które przyjemnie się odkrywa;
  10. misja z drużyną Strażników Prawa w wieżowcu!
MINUSY:
  1. tylko jeden automatyczny save nieustannie nadpisujący to, co było chwilę wcześniej;
  2. brak możliwości włączenia angielskich dialogów i polskich napisów;
  3. duża liczba irytujących błędów technicznych i pomniejszych bugów;
  4. trochę zbyt zauważalne „kopiuj-wklej” w wyglądzie lokacji;
  5. blokowanie się postaci na elementach otoczenia w najmniej sprzyjających momentach;
  6. spora część miasta nie została odpowiednio wykorzystana w misjach fabularnych.

Dying Light 2 jest bardzo podobny do pierwszej części serii i fani oryginału od samego początku bez problemu odnajdą się w skórze nowego bohatera – Aidena. Jeśli ktoś nie miał możliwości zapoznania się z hitem polskiego studia Techland z 2015 roku, dopowiem, że „dwójce” chyba najbliżej do ubisoftowych gier z otwartym światem. To trochę taki Far Cry z domieszką Assassin’s Creed w postapokaliptycznym mieście z The Division. Bezpośrednie inspiracje widać i czuć w naprawdę wielu momentach, ale w żadnym wypadku nie jest to zarzut. Bo Dying Light 2 pokazuje, jak można by lepiej robić podobne sandboksy, chociażby za sprawą o wiele bardziej spójnego świata bez kontrowersyjnych żartów czy wciskania sklepików z mikrotransakcjami, za to z większym naciskiem na pomysłowe mechaniki i ciekawe questy.

Ogromną zaletą gry są bowiem misje fabularne i poboczne, często przypominające te z Wiedźmina 3, nawet jeśli sama fabuła miewa parę słabszych momentów. W Dying Lighcie 2 trafiamy do Villedor, fikcyjnego miasta gdzieś w Europie. Główny bohater – Aiden – to pielgrzym, na którego barkach spoczywa niewdzięczne i niezbyt doceniane zadanie przekazywania wieści między osadami. Do Villedor ciągną go jednak prywatne sprawy – pragnie odnaleźć siostrę, z którą kiedyś rozłączył się w dość niejasnych i dramatycznych okolicznościach. Szukając jakichkolwiek śladów dziewczyny, szybko wikła się w rywalizację frakcji w mieście: zwykłych cywilów – Ocaleńców i paramilitarnych Stróżów Prawa oraz działających trochę obok Renegatów – miejscowych bandytów.

Ciężar wyboru pod wpływem chwili

Twórcom udało się całkiem sprawnie zasiać w nas ziarno niepewności co do tego, komu należy się nasza lojalność, bo stopniowo serwują coraz nowsze informacje dotyczące historii czy też motywacji różnych bohaterów. W efekcie tego często łapiemy się na tym, że podjęcie ważnych decyzji nie będzie proste i sprowokuje nas do przemyśleń. Wszelkiego rodzaju wybory stały się bowiem istotną częścią interakcji z innymi postaciami, a w wielu wypadkach czas na decyzję jest ograniczony do kilkudziesięciu sekund!

W misjach głównych nie zmieniają one może diametralnie historii, wątek nie potoczy się nagle inaczej, ale na pewno zależy od nich to, jakie sceny zobaczymy, jakie rozmowy przeprowadzimy albo w jakich etapach weźmiemy udział. Nasza lojalność wobec danej frakcji wpływa też na to, które questy poboczne będą potem dostępne. Przechodząc grę tylko raz, na pewno nie obejrzymy wszystkiego – jednocześnie warto być konsekwentnym w swoich wyborach, by ewentualnie za kolejnym razem mieć pewność, że poszło się faktycznie tą drugą ścieżką.

Niektóre trywialne, inne całkiem istotne - wybory, często pod presją czasu, pełnią dużą rolę w Dying Light 2.

Sporadycznie tylko pojawia się możliwość ewentualnej zmiany zdania, choć nie okazuje się to wcale proste. Tak dzieje się chociażby podczas szukania odtrutki dla umierającego NPC. Zielarka, którą prosimy o pomoc, podpowiada rodzaj leku, jaki powinniśmy mu podać. Równocześnie z rozmowy z nią wynika, że nie darzy ona chorego wielką sympatią. Chwilę potem, już przy łóżku, dialog innych postaci sugeruje złe intencje zielarki, która być może nie mówiła prawdy o leku. Co w takim razie zrobić? Podać choremu odtrutkę? A jeśli tak, to którą?

Z jednym save’em przychodzi wielka odpowiedzialność!

Siłę konsekwencji naszych wyborów najprawdopodobniej ma wspomóc mechanika tylko jednego slotu na automatyczny save. Niestety, gry nie można zapisać w dowolnym miejscu, nie można też cofnąć się do jakiegoś wcześniejszego etapu. Inne wersje zakończenia da się zobaczyć dopiero po kolejnym przejściu Dying Lighta 2.

W wersji na PC (i zdaje się na PlayStation 4) można jeszcze jakoś kombinować z ręcznym przenoszeniem folderu z save’ami, ale na PlayStation 5 i Xboksach nie ma opcji, by zabezpieczyć się przed ewentualną niechcianą decyzją bądź, co gorsza, jakimś błędem technicznym. Biorąc pod uwagę częste w takich przypadkach głosy sprzeciwu w sieci, być może twórcy zmienią zdanie po premierze i wprowadzą jakieś dodatkowe sloty.

O silnej więzi głównego bohatera z siostrą, której szuka, dowiadujemy się z filmowych retrospekcji.

Z innej pobocznej misji z kolei, na pierwszy rzut oka prostego zapychacza czasu, dowiadujemy się, dlaczego w świecie gry nie ma w ogóle broni palnej. Ogromnie spodobało mi się też to, że twórcy nie traktują gracza jak idioty zdolnego tylko wcisnąć parę przycisków i w niektóre questy wpletli różne zagadki wymagające pewnego wysiłku do ich rozwiązania. W co najmniej jednym zadaniu konieczne jest użycie kartki i ołówka, a w paru innych przydadzą się podstawy matematyki czy wiedzy z historii świata.

Takich różnych smaczków, przypadkowych spotkań z kiedyś widzianymi bohaterami innych misji czy nawiązań do głównej fabuły i uniwersum Dying Lighta jest naprawdę sporo. Dzięki temu przyjmowanie questów pobocznych się nie nudzi i wykonuje się je z prawdziwą przyjemnością, czekając na kolejne niespodzianki. Rzecz jasna, nie brakuje też czysto iluzorycznych wyborów, niewymagających od nas niczego poza dodatkowym kliknięciem, są też dużo bardziej „fedexowe” misje, ale kiedy przeplatają się z tymi lepszymi, a nie dominują – wrażenia pozostają jak najbardziej pozytywne. Zwłaszcza że główne misje fabularne utrzymują wysoki poziom przez niemal cały czas i zabierają nas do tych szczególnie dopieszczonych lokacji, a po drodze spotykamy barwne postacie.

Zarażeni dominują w świecie gry, ale są zbyt powolni, by zagrozić Aidenowi. O ile nie dopadnie nas horda w nocy lub sami nie poszukamy kłopotów - można się wśród nich swobodnie poruszać.

Jeśli coś miałbym zarzucić kampanii fabularnej, to nie zawsze równy poziom dialogów i niezapadającego w pamięć głównego antagonistę, co niestety trochę przekłada się na finał historii, niedorównujący wcześniejszym misjom – przynajmniej ten, który ja widziałem, bo zakończeń zapewne jest kilka. Na pocieszenie mamy za to naprawdę „epicką” i kipiącą od easter eggów przygodę w wieżowcu, która chyba na stałe zamelduje się w topkach najlepszych etapów z gier. Rozczarowało mnie jeszcze to, że z jakichś powodów historia przez bardzo długi czas skupia się na środkowych dzielnicach miasta, niemal kompletnie omijając wschodnie tereny należące do Renegatów z wrogami o najwyższym poziomie, co może sugerować wycięcie jakichś wątków z fabuły lub grunt pod dodatki DLC.

DRUGA OPINIA

Recenzja gry Dying Light 2 - nowy polski hit! - ilustracja #5

Do Dying Light 2 podchodziłem z całkowicie czystą głową. Nie śledziłem przedpremierowych zapowiedzi i nie obejrzałem żadnego streama deweloperów, po prawdzie w ogóle mnie ta gra nie interesowała, bo też nie byłem, nie jestem i zapewne już nie zostanę fanem „jedynki”. I co? I siadło tak, że od ponad tygodnia nie gram w nic innego, a nowe dzieło Techlandu uważam za jedną z najciekawszych i najbardziej wciągających gier z otwartym światem ostatnich lat.

W chwili gdy piszę te słowa, z grą spędziłem w sumie 95 godzin (77 na PS5 i 18 na PS4 – na tej słabszej platformie robię aktualnie drugie playthrough) i nie czuję najmniejszych oznak znużenia. Bo Dying Light 2 to kapitalnie poskładana gra pod względem gameplay’owym. Robi wrażenie płynność poruszania się w parkourze, czuje się ogromną moc zarówno w walkach z zwarciu, jak i w eliminowaniu wrogów przy pomocy łuku. Do tego cholernie satysfakcjonująca jest sama eksploracja. Choć w grze nie brakuje podobnych wizualnie miejscówek, a czasem rozmieszczenie skrzyń i przedmiotów jest identyczne w lokacjach tego samego typu, to Techland umiejętnie nagradza gracza próbującego się dostać w pozornie niedostępne miejsca i oferuje mnóstwo niespodzianek. Nawet znajdźki wydają się tu niewymuszone. Do tego wszystkiego trzeba dorzucić umiejętne urozmaicanie rozgrywki, np. poprzez wprowadzenie zagadek środowiskowych w elektrowniach i na stacjach metra, pełniących tutaj funkcję punktu szybkiej podróży. Na deser mamy z kolei pokaźny zestaw zadań pobocznych. Choć te ostatnie nie zawsze są wybitne, to zdarzają się też takie, których przegapienie byłoby błędem.

Fabularnie jest ogólnie nieźle, momentami bywa nierówno. Najsłabiej wypada epilog więc polecam odbębnić go na samym końcu. Różnice w wyborze frakcji są zauważalne, bo czasem wykonujemy inne zadania lub trafiamy do innych lokacji, ale wydaje mi się, że najważniejsze wydarzenia są wspólne dla obu ścieżek, jak choćby kwestia przejścia do drugiej, większej dzielnicy. Cieszy mnie natomiast coś innego. Dying Light 2 lubi wywoływać w graczu presję w podejmowaniu decyzji i robi to równie dobrze, jak niegdyś gra The Walking Dead. Podejmowane w dialogach wybory są na ogół niejednoznaczne i często zdarzało się, że miałem naprawdę spory problem we wskazaniu pasującej mi opcji, bo żadna z nich nie wydawała mi się na papierze w pełni satysfakcjonująca.

Jeśli chodzi o błędy, to o powtórce z Cyberpunka 2077 nie ma mowy. Grałem na obu konsolach Sony i nie licząc drobnych potknięć, trudno mówić tu o czymś, co może naprawdę poirytować. Nie oznacza to jednak, że takich wpadek nie było. W wersji recenzenckiej zdarzył się bug blokujący możliwość kontynuowania misji, dość denerwujący był też problem znikających ikon z mapy, ale akurat obie rzeczy zostały w ekspresowym tempie usunięte i prawdopodobnie nigdy ich nie uświadczycie. Ogólnie jest to dobry prognostyk na przyszłość, bo widać, że Techlandowi zależy na tym, żeby błędy były eliminowane szybko i skutecznie.

Dying Light 2 po 95 godzinach oceniam na „dziewiątkę” i ta nota dojrzewała we mnie przez długi czas. Bardziej doceniam gameplay niż fabułę, ale to gameplay ma tu większe znaczenie. To, co dostaniecie w piątek wydaje się być idealną bazą pod dalszy rozwój całego projektu, a ten wydaje się być pewny. Widząc dotychczasowe wsparcie dla „jedynki”, nie mam co do tego żadnych wątpliwości.

OCENA: 9/10

Krystian Smoszna

Dariusz Matusiak

Dariusz Matusiak

Autor tekstów. Absolwent Wydziału Nauk Społecznych i Dziennikarstwa. Gracz od czasów świetności Amigi. Pisanie o grach rozpoczął w 2013 roku od swojego bloga na gameplay.pl, skąd szybko trafił do działu recenzji i publicystki GOL-a. Czasem pisze też o filmach i technologii. Od zawsze fan wyścigów, realistycznych symulatorów i strzelanin militarnych oraz gier z wciągającą fabułą lub wyjątkowym stylem artystycznym. W wolnych chwilach uczy latać w symulatorach nowoczesnych myśliwców bojowych na prowadzonej przez siebie stronie Szkoła Latania. Poza tym wielki miłośnik urządzania swojego stanowiska w stylu „minimal desk setup”, sprzętowych nowinek i kotów.

więcej

TWOIM ZDANIEM

Wybucha epidemia zombie, co zabierasz ze sobą?

74,9%
Maczetę
11,3%
Rewolwer i pudełko naboi
7,5%
Zapalniczkę
6,4%
Fotografię rodziny
Zobacz inne ankiety
Oceny redaktorów, ekspertów oraz czytelników VIP ?

Adrian Werner Ekspert 27 marca 2022

(PC) Świetny parkour i walka, intrygująca fabuła i ciekawe misje. Gra się w to bardzo fajnie, ale czegoś brakuje w porównaniu z pierwowzorem.

8.0

KA.EL Ekspert 10 lutego 2022

(PS5) Najlepszy, gdy musisz się wspinać. Najgorszy, gdy próbujesz wsłuchać się w fabułę. Ma jednak ten świat postapo własny, unikalny charakter.

7.0
Recenzja Resident Evil 4 Remake - arcydzieło zostało zredefiniowane
Recenzja Resident Evil 4 Remake - arcydzieło zostało zredefiniowane

Recenzja gry

Jedna z najważniejszych gier branży wraca po raz kolejny. Remake Resident Evila 4 przenosi nas na stare śmieci, ale robi to w tak świeży i fantastyczny sposób, że nikt nie powinien mieć mu tego za złe.

Recenzja Like a Dragon: Ishin - honor, samuraje i karaoke
Recenzja Like a Dragon: Ishin - honor, samuraje i karaoke

Recenzja gry

Ishin! to jedna ze słabszych odsłon serii Yakuza (Like a Dragon), jakie pojawiły się w ostatnich latach. Ale...

Recenzja Forspoken. Nie takie straszne, jak je malują
Recenzja Forspoken. Nie takie straszne, jak je malują

Recenzja gry

Są gry, które już przed premierą spotykają się ze złym odbiorem. A gdy w końcu trafiają na rynek, okazują się tak kiepskie, jak większość przewidywała. W tym przypadku sytuacja wygląda jednak inaczej. Forspoken jest bowiem bardzo dobre.