autor: Szymon Liebert
GTA: New Bordeaux - czy sandboksowy charakter zaszkodzi Mafii III? - Strona 4
Mafia III wywołuje różne reakcje fanów – wielu z nich obawia się, że sandboksowy charakter gry zepsuje styl serii. Czy przez popularność produkcji pokroju GTA V stracimy najbardziej klimatyczną markę?
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Mafia III – klimat kontra powtarzalność i błędy
Jest tylko jedna droga
Załóżmy, że mafijne życie i podboje miejskie rzeczywiście nie są szczególnie ciekawe i naprawdę polegają na zbieraniu porozrzucanych tu i ówdzie pieniędzy, niszczeniu różnych obiektów czy nękaniu ludzi. Co mnie zaskoczyło w demie Mafii III, to tak typowe dla sandboksów wysokie ukierunkowanie na raczej bezmyślną akcję. Już w prologu zobaczyłem coś, co wzbudziło moje obawy – uciekając z obrabowanego właśnie banku, Lincoln i spółka pędzą łodzią niewyobrażalnie długimi kanałami, po drodze rozbijając kilka łódek policyjnych. Ta scena, pasująca raczej do Red Faction: Guerilla, a nie do Mafii, kończy się idiotycznym skokiem nad przepaścią i cudownym lądowaniem.
OK, w Mafii II i scence wojennej Vito rozwala z karabinu stacjonarnego dziesiątki wrogów, niemniej i tak czuć, że autorzy „trójki” ewidentnie celują w bardziej widowiskowy styl akcji niż we wcześniejszych odsłonach. Mocniej niepokoi mnie jednak fakt, iż przekłada się to także na cele misji, z których większość polegała w demie tylko na zabijaniu. Na drodze stoi nam niewygodny sędzia? Zabijmy go. Wrogi gang sprawia problemy? Zabijmy jego przywódcę. Być może odzwierciedla to brutalność przedstawianego okresu, a może to styl działania Lincolna, ale ja wciąż nie wykaraskałem się z traumy po Falloucie 4, grze, w której dosłownie każdy problem rozwiązuje się przez oczyszczenie lokacji z przeciwników. W tytule o mafii chcę widzieć coś więcej niż pozycję o seryjnym mordercy.
Nowy charakter gry i większa jej skala poskutkowały też paroma innymi potencjalnymi problemami. Zauważyłem, że sporo dialogów w grze zostało pozbawionych jakiejkolwiek pracy kamery. Przychodzisz do baru, by rozmówić się w związku z przejęciem dzielnicy, i spodziewasz się soczystej, gangsterskiej pogawędki. W zamian Lincoln po prostu staje przed gościem i prowadzi suchą konwersację – kamera pokazuje to wszystko w jednym ujęciu znad ramienia. Takie rzeczy to mogliśmy akceptować 10 lat temu. W tym aspekcie Rockstar zawsze potrafił zachować klasę, oddzielając wyraźnie drętwe dialogi z segmentów rozgrywki od licznych, świetnie zaprojektowanych scenek – nawet w GTA III robiło to spore wrażenie. W Mafii III wyczułem mniejszą finezję w prezentowaniu rozmów, przez co rozmył się nieco klimat.
Oczywiście w grze jest sporo filmowych scen, ciekawych pomysłów na narrację i pełnoprawnych, wyreżyserowanych wymian zdań rodem z kina gatunku, lecz pomiędzy nimi widać czasem wspomniane luki. Inną sprawą jest to, że Lincoln zyskał parę umiejętności, które kompletnie nie mają sensu, jak np. „tryb detektywistyczny”, pozwalający oglądać przeciwników i ciekawe obiekty przez ściany. Czyżby w Wietnamie testowano na nim leki psychotropowe poszerzające zdolności percepcyjne? Cóż, uznajmy, że to uproszczenie potrzebne, by rozgrywka była bardziej płynna.