The Elder Scrolls VI - jaki powinien być następca Skyrima? - Strona 5
Bethesda Softworks nie pozostawia nam złudzeń – upłynie jeszcze dużo czasu, zanim The Elder Scrolls VI trafi do naszych rąk. Jednak od premiery Skyrima minęło już prawie pięć lat, więc to pytanie samo ciśnie się na usta: czego oczekujemy od jego następcy?
Zapowiadana premiera gry: jeszcze nie ogłoszona.
Tak czy inaczej serii świeży silnik przydałby się przede wszystkim do projektowania miast. Chciałoby się zobaczyć potężne aglomeracje z prawdziwego zdarzenia (wyglądające jak Novigrad – albo chociaż Oxenfurt – w Wiedźminie 3) zamiast otoczonych szczelnie murami skupisk kilkunastu budynków na krzyż. Również ulice mogłyby bardziej tętnić życiem.

Miastom w Skyrimie trudno odmówić ładnego zaprojektowania, ale chciałoby się, żeby były one znacznie większe - no i nieoddzielone od świata zewnętrznego ekranami wczytywania. (Źródło: The Elder Scrolls Wiki)
Jednak postulaty te mogą okazać się trudne do realizacji, jeśli Bethesda uprze się, by kontynuować tradycję i uczynić każdego NPC unikatową jednostką (z przypisanym odręcznie imieniem i nazwiskiem, wyglądem, a nawet kwestiami dialogowymi), zamiast zasiedlić świat dziesiątkami anonimowych klonów, jak to się robi w większości RPG.
Poza tym nie zaszkodzi, jeśli deweloper bardziej przyłoży się do kwestii grafiki i animacji (zwłaszcza bohaterów niezależnych). Wprawdzie ostatnie dzieła Bethesdy nie były brzydkie, ale przecież przed laty gry tego studia wyznaczały standardy, jeśli chodzi o poziom warstwy wizualnej. Natomiast definitywnie popracować trzeba nad fizyką, bo np. zachowanie ciał (ragdoll) w Skyrimie i Falloucie 4 wypada gorzej nawet niż w Oblivionie. Poza tym otoczenie mogłoby być bardziej interaktywne. No i jeszcze jeden szalenie ważny postulat – większy nacisk na eliminowanie błędów i optymalizację gry przed premierą. Można byłoby też wspomnieć o wsparciu dla modów, ale to jest akurat oczywista oczywistość w przypadku tytułów Bethesdy.

O ile miasta w Skyrimie były dość martwe, Bethesda bardzo udanie ożywiła szlaki w dziczy dzięki losowym spotkaniom. Ten element zdecydowanie powinien wrócić w The Elder Scrolls VI. (Źródło: Reddit, użytkownik MojaveMilkman)
Bethesdo, działaj!
The Elder Scrolls VI jest jeszcze tak odległą przyszłością, że spośród przypuszczeń, które znalazły się w niniejszym artykule, zarówno mogą spełnić się wszystkie, jak i może nie spełnić się żadne z nich. Jeśli Bethesda Game Studios utrzyma dotychczasowe tempo pracy i będzie zajmować się tylko jednym dużym projektem naraz, to na szóste “Pradawne zwoje” może przyjść nam poczekać nawet... dziesięć lat (o ile nie więcej). W takim czasie branża gier mogłaby zaś zmienić się nie do poznania, przekreślając całe nasze gdybanie. Może w międzyczasie gracze poczują przesyt sandboksami i pozycje z otwartym światem odejdą do lamusa? A może wirtualna rzeczywistość albo inna futurystyczna technologia upowszechni się i trafi pod każdą strzechę, wywracając do góry nogami filozofię tworzenia gier AAA? Nie sposób tego przewidzieć. Ja jednak mam nadzieję, że żadna rewolucja na rynku nie nastąpi i The Elder Scrolls VI trafi do nas w takim kształcie, jaki powinna mieć główna gra z tej serii – jako klimatyczne pierwszoosobowe RPG z otwartym światem, w który można wsiąknąć na setki godzin. Chciałbym też, by „szóstka” była bardziej grą fabularną aniżeli sandboksem, ale takie marzenia wypada chyba uznać już tylko za mrzonki. Przede wszystkim jednak życzę sobie i Wam, abym okazał się fałszywym prorokiem, jeśli chodzi o potencjalny czas oczekiwania na tę grę, i żeby trafiła ona w nasze ręce, zanim Skyrim na dobre odejdzie w niepamięć...