The Elder Scrolls VI - jaki powinien być następca Skyrima? - Strona 3
Bethesda Softworks nie pozostawia nam złudzeń – upłynie jeszcze dużo czasu, zanim The Elder Scrolls VI trafi do naszych rąk. Jednak od premiery Skyrima minęło już prawie pięć lat, więc to pytanie samo ciśnie się na usta: czego oczekujemy od jego następcy?
Zapowiadana premiera gry: jeszcze nie ogłoszona.
Kto wygrał wojnę domową w Skyrim - wojska cesarstwa czy Gromowładni? To jedno z trudnych pytań, na które Bethesda musi jednoznacznie odpowiedzieć, budując przyszły kanon wydarzeń w Tamriel. (Obrazek ze Skyrima, źródło: The Elder Scrolls Wiki)
Poproszę klimat i może jeszcze jakąś fabułę
O ile Bethesda zwykle nie ma problemu z budowaniem kapitalnego klimatu swoich światów (por. Morrowind, Skyrim, Fallout 3 i 4), tak ciągle nie najlepiej radzi sobie z tym, co stanowi jeden z fundamentów gier RPG – pisaniem interesujących głównych linii fabularnych. Zwłaszcza seria The Elder Scrolls ciągle kuleje pod tym względem. Czy jest zatem sens łudzić się, że przy okazji The Elder Scrolls VI deweloper wreszcie wzniesie się na wyższy poziom? Obawiam się, że firma raczej nie zerwie z dotychczasową tradycją i ponownie przyjdzie nam wcielić się w jakiegoś wybrańca, ratującego świat od takiego czy innego Bardzo Straszliwego Zła. Może jednak sztampowy rdzeń opowieści autorzy nadrobią ciekawą otoczką? W końcu trzeba przyznać, że Bethesda z gry na grę czyni pewne postępy, jeśli chodzi o tworzenie interesujących postaci, zajmujących (i coraz bardziej interaktywnych) dialogów oraz wciągających zadań. Prywatnie wierzę, że studio rozwinie się dostatecznie w ciągu nadchodzących lat, by The Elder Scrolls VI okazało się przynajmniej satysfakcjonujące pod względem fabuły (czyt. nie sprawiło zawodu).
Z odsłony na odsłonę system dialogowy w serii The Elder Scrolls robi się coraz bardziej "RPG-owy". Oby tylko w "szóstce" nie nastąpił taki regres jak w Falloucie 4. (Obrazek ze Skyrima; źródło: MobyGames)
A jeśli nawet nie, to przynajmniej powinniśmy dostać do zwiedzania klimatyczny świat, z pięknymi krajobrazami, wspaniałą muzyką (pewnie Jeremy’ego Soule’a, tak jak do tej pory) i świetnie napisanymi tekstami w wirtualnych książkach rozsianych po całej krainie. Można też liczyć na dalsze pogłębienie immersji. Sądząc po trendach obserwowanych w ostatnich grach Bethesdy, będziemy mogli jeszcze lepiej wczuwać się w kierowaną postać, z jeszcze silniejszą świadomością osobistego przebywania w skórze bohatera żyjącego w fantastycznym świecie (przynajmniej przy korzystaniu z perspektywy pierwszoosobowej). Wystarczy, żeby zwiększono liczbę subtelnych, ale budujących to poczucie animacji, i ewentualnie zdecydowano się na stałe wyświetlanie ciała postaci w polu widzenia w widoku FPP, tak jak chociażby w Mirror’s Edge. Życzyłbym też sobie wprowadzenia rozwiązania, które ostatnio coraz częściej pojawia się w grach RPG – mowa o pełnym udźwiękowieniu kwestii dialogowych wypowiadanych przez bohatera. Skoro dało się zapewnić ten element w Dragon Age: Inkwizycji, ufam, że Bethesdę też na to stać... choć znacznie łatwiej jest nagrać głosy dla przedstawicieli czterech grywalnych ras niż dziesięciu (a co najmniej tyle powinno ich być w The Elder Scrolls VI).
Widok pierwszoosobowy widokiem pierwszoosobowym, ale trzeba pamiętać, że The Elder Scrolls VI powinien być też w pełni grywalny przy użyciu kamery zza pleców bohatera (TPP).
Głębiej w głębszą mechanikę
Jeśli chodzi o mechanikę rozgrywki, Bethesda najpewniej będzie dalej podążać w kierunku wytyczonym przez Skyrima i Fallouta 4 – czyli w stronę gier nastawionych bardziej na sandboksową zabawę niż RPG-owe doświadczenie. Co to oznacza w praktyce? Według wszelkiego prawdopodobieństwa utrzymany zostanie przede wszystkim nacisk na budowanie, konstruowanie i personalizowanie. Nie zdziwiłbym się, gdyby w The Elder Scrolls VI pojawiła się opcja wzniesienia od podstaw – według własnego widzimisię – swojej twierdzy czy całej osady (w dzisiejszych czasach pojedynczy domek to już za mało). Pewnie dalszemu rozbudowaniu ulegnie też system rzemiosła i tworzenia bądź modyfikowania przedmiotów. Czy to źle? Wielu graczy zarzuca Bethesdzie, że z Fallouta 4 zrobiła „Simsy”, ale prywatnie uważam, iż taki element w niczym nie przeszkadza – o ile tylko stanowi poboczną, nieobowiązkową aktywność i/lub jest odpowiednio subtelnie wpleciony we właściwą rozgrywkę. No i gdy budowanie nie zostaje zaimplementowane kosztem innych ważnych aspektów gry.