Bohemian Killing – jedna z bardziej oryginalnych gier powstaje w Polsce - Strona 3
Jednoosobowe studio The Moonwalls ma zamiar zrobić coś, czego w grach do tej pory nie było: sądowy dramat z kompletnie nieliniową strukturą. I choć może się wydawać, że projekt ten to porywanie się z motyką na słońce, zapowiedzi twórcy brzmią intrygująco.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Bohemian Killing – pomysł świetny, z wykonaniem już gorzej

To może być jeden z nieszczęśników, który przez nasze zeznania straci głowę. Cóż, tak kończą ci, którzy nie wiedzą, że kieliszek z winem białym powinno trzymać się za nóżkę.

Jednym z ciekawszych – ale i dość abstrakcyjnych – pomysłów w Bohemian Killing miało być korzystanie z wszelkiego rodzaju zegarków oraz pasów na klatę piersiową, mierzących puls gracza. Używanie takich przyrządów miało bezpośrednio wpływać na przebieg przesłuchań. Obecnie idea ta została zarzucona, bowiem urządzenia nie działały tak, jak życzył sobie tego deweloper.
Ta nieliniowość ma być największym atutem Bohemian Killing. Makaj przyznaje, że tego właśnie brakowało mu w Phoenix Wright: Ace Attorney: „To świetna gra, ale bardzo irytowało mnie to, że byliśmy zobligowani do grania tak, jak sobie twórcy zaplanowali”. Tutaj każde działanie ma wywoływać pewną reakcję. Zatnij się niechcący przy goleniu, a będziesz w stanie przekonać sędziego, że krew na twojej koszuli należała do ciebie, nie ofiary. Nie staw się na umówione spotkanie, a zniszczysz swoje szanse na przekonujące alibi. Liczyć ma się też umiejętność łączenia faktów i zapamiętywania szczegółów: jeśli powiemy coś, co kompletnie zaprzeczy aktom sprawy, możemy liczyć na zgilotynowanie w tempie natychmiastowym.
Wszystko to zaś pozostawione bez pretensjonalnych wpływów wyborów moralnych. Oczywiście, jesteśmy mordercą i zasługujemy na karę, jednak deweloper nie kładzie na ten element aż tak dużego nacisku. Głównym aspektem przyciągającym do Bohemian Killing ma być możliwość kombinowania, perfidnego kłamania i urabiania innych do momentu, w którym sam sędzia nie będzie pewien, czy przypadkiem to nie on popełnił omawianą zbrodnię.
To projekt wyjątkowo ambitny, ale w dużej mierze już ukończony – w najbliższym czasie powinniśmy go zobaczyć w programie Steam Greenlight. I trudno nie będzie trzymać za niego kciuków, bo choć fakt, że gra jest dziełem tylko jednej osoby (z pewną pomocą ze strony siostry) może nie nastawiać optymistycznie, zapowiedzi Marcina Makaja brzmią wyjątkowo obiecująco. I już w najbliższych miesiącach będziemy mieli okazję sprawdzić, na ile były one rzeczywiste.