Testujemy grę Far Cry: Primal - prehistoria po ubisoftowemu - Strona 4
Nowy Far Cry nie dokonuje rewolucji w znanej dotychczas formule, zostawiając sporo rzeczy niezmienionych i ostrożnie dozując nowości. Mimo to w Primala gra się przyjemnie – to solidny sandbox, dodatkowo osadzony w epoce, w którą zapuszczamy się rzadko.
Rozważania na temat strony fabularnej Primala zostawiłem na koniec, trudno bowiem wyrobić sobie jakiekolwiek klarowne zdanie po zaledwie czterech godzinach gry, nie mogę się jednak powstrzymać od tego, by nie wyrazić pewnego zaniepokojenia. Oczywiście w dwóch ostatnich odsłonach serii też nie uświadczyliśmy scenariusza godnego literackiego Nobla, ale przynajmniej dostaliśmy kilka ciekawych postaci (z Vaasem na czele). Stawiam dolary przeciw orzechom, że tym razem tak nie będzie. Bohaterom brakuje chociażby śladowych ilości charyzmy, a dialogi tłumaczone na łamany polski szybko robią się męczące. Nie żebym oczekiwał od Far Crya czegokolwiek wybitnego, ale przez cały czas spędzony przy konsoli musiałem się naprawdę starać, by choć trochę obchodziły mnie losy Takkara i spółki.

Ubisoft, za co należą się brawa, nie poszedł na łatwiznę i postanowił nie zabijać klimatu Primala poprzez nagrywanie dialogów w kaleczonym angielskim. Zamiast tego na potrzeby gry stworzono język wenja, którym w trzech dialektach posługują się główne plemiona, jakie spotkamy w świecie Oros. I aspektu tego bynajmniej nie potraktowano po macoszemu: zamiast wymyślać poszczególne słowa na chybił trafił, twórcy współpracowali z lingwistami i antropologami, ostatecznie tworząc prymitywną formę komunikacji, bazującą na prajęzyku protoindoeuropejskim.
Mimo to Far Cry Primal oferuje sporo frajdy, nawet biorąc pod uwagę fakt, że Ubisoft nie odważył się na mocniejsze rozwinięcie nowych pomysłów i zalał wszystko mechanikami rozgrywki, które pasowały do osadzonych we współczesności eskapad w Himalaje czy na tropikalne wyspy, ale nie do końca sprawdzają się w prehistorycznych klimatach. Fani serii odnajdą się tu bez żadnych problemów, innym graczom zapewne będzie przeszkadzać inwazyjny HUD i raczej średnia opowieść. Ogólnie jednak widać tu zmiany zdecydowanie poważniejsze niż przy przeskoku z części trzeciej do czwartej i za ten powiew świeżości należą się deweloperom słowa uznania. A że nie jest to przełom na miarę rewolucji neolitycznej – cóż, tego i tak chyba nikt się nie spodziewał.