Graliśmy Rise of the Tomb Raider – u Lary bez rewolucyjnych zmian - Strona 2
Po oszałamiającym sukcesie Tomb Raidera Crystal Dynamics porzuciło próby większych innowacji i trzyma się sprawdzonej formuły sprzed dwóch lat. Efekt? Fundamentalnych zmian w Rise... nie uświadczymy – to produkcja ładna, filmowa i na razie niezbyt trudna.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Rise of the Tomb Raider - pojedynek z Uncharted 4 będzie trudny
Rise of the Tomb Raider będzie chętnie nagradzać tych, którzy mocno skupią się na eksploracji każdego zakamarka mapy i to temu aspektowi poświęcą swoje wysiłki. Nie każdy odkryty obelisk czy dokument przyniesie natychmiastowe korzyści – zamiast tego próba pozyskania z takich źródeł informacji zwiększy naszą biegłość w danym języku. W prezentowanym demie Lara mogła poćwiczyć trochę swoją grekę, a gdy udało jej się uzyskać kolejny poziom jej znajomości, odczytała wiadomość wyrytą w kamiennym obelisku. Ta przyjemna nowinka pozwoli odkryć lokalizację skrzyń ze skarbami, dodatkowych elementów ekwipunku czy nawet całych pomieszczeń, w których znowu będziemy mogli pobuszować. Powrócą także znane z Temple of Osiris grobowce ze specjalnymi wyzwaniami, które jednak z pewnością mocno się zmienią – ostatecznie mechanika obu tych produkcji jest zupełnie inna. Niestety, na razie przedstawiciele Crystal Dynamics są niezbyt skorzy do zdradzania szczegółów tychże różnic.

Od strony wizualnej Lara – wraz z całą resztą – jawi się naprawdę świetnie. Deweloperzy po raz kolejny nie bali się od razu pokryć swojej głównej bohaterki błotem, kurzem i krwią, toteż po kilkudziesięciu sekundach skakania po ruinach kolejnej starożytnej świątyni nasza archeolog wygląda na kompletnie zmaltretowaną. Gdy z kolei wskoczy do wody, ubrania realistycznie nią nasiąkają, a brud spływa. Ogólnie panna Croft tradycyjnie prezentuje się prześlicznie i jest ładnie animowana, a małe smaczki, jak wyciskanie wody z włosów po wymuszonej kąpieli, wywołują szeroki uśmiech. Jedyny problem mam ze skokami, które wypadają wyjątkowo mało prawdziwie – zupełnie jakby Lara była postacią z komiksu. Przyczepić nie można się za to do projektów lokacji: sporych, szczegółowych i naprawdę klimatycznych – szkoda tylko, że tak mało elementów jest w nich interaktywnych, bo poszczególne etapy aż chce się pozwiedzać dłużej. Nie bez znaczenia był z pewnością fakt, że poszukiwanie syryjskiego grobowca odbywało się w otoczeniu, które w porównaniu z syberyjską dziczą znacznie bardziej przypomina starsze odsłony serii.

W Rise of the Tomb Raider może nie wszystko gra od razu tak, jak należy, ale nie ma wątpliwości, że dla tych, którzy pokochali poprzednią część, będzie to absolutnie konieczny zakup. Problemów z odnalezieniem się w dziele Crystal Dynamics nie powinien mieć raczej nikt, kto choć przez chwilę pograł w Tomb Raidera z 2013 roku: sterowanie i mechanika pozostały bez zmian. Oczywiście mogą nasunąć się wątpliwości, czy pójście w mocną filmowość i rzucenie w tym aspekcie rękawicy serii Uncharted to aby na pewno dobra droga, tym bardziej że cierpi na tym swoboda eksploracji oraz poziom trudności. Warto jednak zauważyć, że demo stanowiło jeden z całkowicie początkowych etapów i miało pokazać głównie fundamenty rozgrywki oraz obecny wygląd gry. Pod tym względem Lara Croft ponownie daje radę – zapewne 10 listopada dam się jej wyciągnąć na randkę lub dwie.
