Doom – nadchodzi klasyczna rzeź w nowoczesnej oprawie - Strona 3
Zamiast na nowo wymyślać koło, romansować z horrorem albo robić własne Call of Duty id Software stawia na to, co gracze pokochali dwadzieścia lat temu. Słowa klucze w przypadku nadchodzącego Dooma to: dynamika, efektowność, brutalność i oprawa wizualna.
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Doom - nowe szaty króla strzelanin
Zrób sobie poziom
Tym, co zapewnić ma tytułowi długi żywot, zarówno w sieci, jak i podczas zabawy solo, jest tak zwany SnapMap – wbudowany w grę edytor, który pozwoli na proste i intuicyjne tworzenie własnych map, trybów zabawy, a nawet nieskomplikowanych skryptów. Jako przykład tego, co można zdziałać SnapMapem, podano tryb sieciowy, w którym gracze wspólnie odpierają kolejne fale wrogów, zarabiając za każde zabójstwo kredyty, by następnie zainwestować je w lepsze uzbrojenie. Za pomocą tego edytora stworzymy nie tylko pasujące nam zasady zabawy wieloosobowej, ale również rozbudowane poziomy singlowe. Te będzie można ze sobą powiązać tak, by tworzyły jedną całość, choć zostanie to nieco ograniczone i – przykładowo – nie przeniesiemy zapasów amunicji z jednej mapy na kolejną. Ponadto, kładąc nacisk na SnapMapa, id Software odcina się od innych narzędzi moderskich, co oznacza, że choć modyfikowanie Dooma okaże się bardzo proste, to jednocześnie szanse na jakiekolwiek ambitniejsze zmiany są bliskie zeru.

Zagłada 2016
Planowany na pierwszą połowę 2016 roku Doom napędzany jest szóstą generacją silnika graficznego id Tech. Technologia ta może nie wywołuje takiego opadu szczęki, jaki powodowały pierwsze materiały z Dooma 3 kilkanaście lat temu, ale id Software zdecydowanie nie ma również powodów, by wstydzić się oprawy wizualnej najnowszej odsłony tego kultowego cyklu. Choć ponownie będzie bardzo krwawo i niepokojąco, to jednocześnie areny naszych starć tym razem cechować ma znacznie większa paleta kolorów w stosunku do wiecznie zatopionych w mroku korytarzy z „trójki”. Co jednak dla wielu osób ważniejsze od fajerwerków graficznych, twórcy postawili sobie za cel sprawienie, by ich gra bezproblemowo działała w rozdzielczości 1080p przy stałych sześćdziesięciu klatkach animacji na sekundę na każdej platformie sprzętowej, na jakiej się ukaże.

Najmniej na tę chwilę wiadomo o warstwie fabularnej, ta jednak najprawdopodobniej i tak odegra jedynie pretekstową rolę. Ponownie odwiedzimy jedną z placówek badawczych korporacji UAC ulokowanej na Marsie, gdzie w wyniku nieudanych eksperymentów dojdzie do inwazji demonów. Oprócz zwiedzania Czerwonej Planety czeka nas również wizyta w piekle. Smak zagłady poczujemy na pecetach, konsolach Xbox One oraz PlayStation 4, natomiast szczęśliwcy, którzy wraz z zakupem gry Wolfenstein: The New Order weszli w posiadanie specjalnego kodu, wezmą udział w zamkniętych, przedpremierowych beta-testach trybu multiplayer. Jak dotąd nie wiadomo jednak, kiedy do nich dojdzie.
Doom odcina się od kierunku, w którym seria zboczyła przy okazji „trójki”, i stara się powrócić do stylu pierwszych dwóch odsłon cyklu. Szybka, oldskulowa rzeź to pomysł na grę stary jak cały gatunek shooterów, ale entuzjastyczne reakcje fanów dobitnie świadczą o tym, że właśnie tego wszyscy chcieli. Doom nie dokona żadnej rewolucji, ale ci, którzy na niego czekają, wcale tego nie pragną. Wystarczy, że id Software zrobi szybką, krwawą i dopracowaną strzelankę, by odnieść sukces. A tak się składa, że właśnie w robieniu szybkich, krwawych i dopracowanych strzelanek studio to specjalizuje się od lat.