autor: Luc
Black Mesa – czy warto zapłacić za moda do Half-Life? - Strona 3
Siedemnaście lat po premierze Half-Life wciąż żyje. Wszystko dzięki modowi Black Mesa, który – choć zadebiutował znacznie wcześniej – w swojej poprawionej wersji trafił właśnie na platformę Steam. Przyglądamy się, jak zmienia tę kultową produkcję.
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Drobne zmiany nastąpiły także w kwestii oprawy dźwiękowej – świetne utwory Joela Nielsena oczywiście wciąż są obecne, ale nieco je zremasterowano i wydobyto z nut dodatkową głębię. Zabieg, o którym wspominałem przy okazji zakładania HEV-a, powtarza się znacznie częściej – całość zrealizowano ze smakiem, toteż ścieżki dźwiękowej wciąż można słuchać z wielką przyjemnością. Żadnego przełomu nie odnotowałem za to w kwestii dialogów (przypomnę tylko, że na potrzeby moda nagrano je zupełnie od nowa), jednak nie rozegrałem kompletnej kampanii, być może więc w dalszych jej fragmentach pojawiają się świeże kwestie.
No właśnie – sama kampania. Obecnie w ramach wczesnego dostępu Black Mesa nie oferuje jeszcze możliwości przejścia całej historii, a „jedynie” około 85% fabuły. Pozostałe części mają trafić do dyspozycji graczy w niedługiej przyszłości, a twórcy zapewniają, że nie będzie to jedynie zwykłe odtworzenie finalnych epizodów. Na co konkretnie możemy liczyć – nie wiadomo, ale zapowiedzi, jakoby rozgrywka miała być „jeszcze przyjemniejsza i bardziej niezapomniana niż do tej pory”, brzmią obiecująco. Niezwykle miłym dodatkiem jest także zaimplementowanie do klienta trybu multiplayer, w którym póki co możemy toczyć grupowe pojedynki na łącznie sześciu mapach. Form zabawy oraz lokacji w przyszłości oczywiście ma być więcej, ale już teraz da się przyjemnie spędzić z grą sporo czasu. Duży potencjał ma także pełna integracja Black Mesa z warsztatem Steama – w tej chwili znajduje się tam kilka ciekawych modyfikacji (mody do moda, kto by pomyślał...), a w przyszłości społeczność fanowska z pewnością jeszcze nieraz nas zaskoczy.
Jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że Half-Life ma już prawie 17 lat, i to, jak wygląda po modyfikacjach wykonanych w ramach projektu Black Mesa, można tej grze śmiało przyznać tytuł „nieśmiertelnej”. Choć grywalność tej produkcji nigdy nie podlegała dyskusji, ze względu na przestarzałą grafikę wielu współczesnych graczy trzymało się od niej z daleka. Ci, którzy z tego właśnie powodu nie mieli wcześniej ochoty przeżyć przygód Gordona Freemana, zyskali teraz idealną okazję, by przekonać się osobiście, dlaczego dzieło to uważane jest za jedyne w swoim rodzaju. Samo Black Mesa to zaś kwintesencja idei modowania z najwyższej półki i jeżeli jakakolwiek fanowska twórczość zasługuje, aby faktycznie być sprzedawana – to jest to niekwestionowany kandydat numer jeden.