Testujemy grę Armored Warfare - World of Tanks ma poważnego konkurenta - Strona 2
W ciągu ostatniego tygodnia braliśmy udział w alfa testach nadchodzącej gry o czołgach. Armored Warfare, które w tak wielu aspektach przypomina swojego starszego brata, World of Tanks, już dzisiaj wygląda interesująco. Warto czekać!
Ten tekst był przygotowany przed premierą gry.
Doskonale też prezentuje się mapa Port Storm, utrzymana w klimatach pustynnych – gdy nasze czołgi pędzą po niej, w tle migotają płonące szyby ropy naftowej, a wiatr podnosi tumany piasku. Wywołuje to oczywiste skojarzenia z konfliktami zbrojnymi na Bliskim Wschodzie albo (szukając nawiązań ze świata gier) z Battlefieldem 3 i mapą Operation Firestorm. Na koniec warto podkreślić, że miejsca starć są spore (ok. 1 km kwadratowy) i dość ładnie wplecione w statyczny krajobraz je otaczający. Dzięki temu nie odbieramy ich jako sztucznych aren (którymi de facto są), ale postrzegamy jako element większej całości, co moim zdaniem pozytywnie wpływa na przyjemność z zabawy.
Przecież to jest World of Tanks...
Drugą rzeczą po oprawie graficznej, którą zauważy każdy fan starć pancernych jest fakt, że pod kątem mechaniki rozgrywki Armored Warfare prezentuje się wyjątkowo podobnie do World of Tanks. Na tyle, że nazwanie tej gry klonem popularnego WoT-a nie jest wcale określeniem na wyrost. Czołgami sterujemy w ten sam sposób (np. pod „R” i „F” ukryte jest ustalanie stałej prędkości pojazdu), system celowania i obrażeń również jest zbliżony. W każdym meczu bierze też udział po 15 graczy, a czołgiem nie można wskoczyć do następnej bitwy, zanim poprzednie starcie, w którym uczestniczył ten pojazd, nie dobiegnie końca. Identycznie w obu grach działa też artyleria. Wszystko to powoduje, że przesiadka na Armored Warfare jest bardzo intuicyjna, choć rodzi też pytania o sens istnienia tak podobnego klona.
Z czysto kronikarskiego obowiązku trzeba wspomnieć o technicznych aspektach związanych z wersją alfa produkcji. Nikogo zapewne nie zdziwi fakt, że gra miała ogólne problemy z optymalizacją, a serwery często lagowały. Martwi fakt, że liczba klatek przy ustawieniach średnich była ciut niższa niż przy wysokich. Wszystko to jednak trudno potraktować jako wadę na tym etapie rozwoju. W końcu testy służą eliminacji takich bolączek.
...choć nie do końca

Choć w testach brało na bieżąco udział raptem kilkaset osób, nietrudno było rozpoznać rodaków – czy to po ksywkach, czy po wykorzystaniu czatu. Nie mogłem się powstrzymać i napisałem – pierwsze jak mniemam – „siema pl” w Armored Warfare. Oczywiście ironicznie.
Armored Warfare, wchodząc do rywalizacji z konkurencją, startuje z równej pozycji. Mamy więc i wszystkie modele w HD, i czołgistki w załodze. Zmiana realiów na powojenno-współczesne otworzyła też przed twórcami wiele możliwości, zarówno jeśli chodzi o mechanikę rozgrywki (np. pancerze reaktywne czy całkiem skuteczne granaty dymne), jak i dodawanie czołgów. Na razie nie uświadczyłem czołgów zwanych UFO (czyli zupełnie fikcyjnych konstrukcji, które nigdy nie opuściły sfery ogólnych planów), które z powodu wyczerpania historycznych modeli są czasami dodawane do World of Tanks. Poszerzona została także różnorodność rodzajów pojazdów – jest ich pięć, w tym i kołowe transportery opancerzone. Większa jest również liczba typów pocisków i to nie tylko łącznie, ale i na pojedynczych czołgach. W czasie meczu możemy przebierać w pięciu różnych rodzajach amunicji i – co ważne – ma to zastosowanie praktyczne.