Graliśmy w Assassin's Creed: Unity - nadchodzi pogromca "dwójki"! - Strona 2
Trzy godziny to niewiele, żeby zobaczyć choć część atrakcji, jakie pojawią się w grze z serii Assassin's Creed, ale wystarczająco wiele, by wyrobić sobie o niej już jakąś opinię. A ta jest nad wyraz pozytywna. Nadchodzi pogromca "dwójki"!
Przeczytaj recenzję Recenzja gry Assassin's Creed: Unity - Arno Dorian, zabójca nowej generacji

Assassin’s Creed: Unity jest pierwszą grą z tej serii, w której... rozwijamy postać! Arno dysponuje szeregiem umiejętności, które odblokowuje się za pomocą specjalnych punktów. Zdolności zostały podzielone na cztery grupy - oprócz takich oczywistości, jak zwiększanie wytrzymałości naszego śmiałka, znajdziemy tam również dość zaskakujące rzeczy, np. lepszą wiedzę na temat otwierania skrzyń wytrychami i wtapianie się w tłum. Musicie bowiem wiedzieć, że Dorian nie będzie w stanie od początku wykorzystywać niektórych sposobności, by lepiej ukrywać się przed wzrokiem strażników. Dostępnych od „jedynki” posiedzeń na ławce, trzeba wpierw się nauczyć! Warto dodać, że profil singlowy jest wykorzystywany podczas misji kooperacyjnych, każdy z uczestników wspólnej zabawy wkracza więc do akcji z takim garniturem opcji, jakie sobie odblokował.
Wprowadzone usprawnienia znakomicie sprawdzają się też podczas schodzenia z wysokich budynków, np. wież widokowych. Gdy my trzymamy wciśnięty trigger i klawisz „B”, Dorian płynnie chwyta się kolejnych elementów konstrukcji, szybko zmierzając na poziom ulicy. Ruchy gałki analogowej wyznaczają oczywiście kierunek „biegu”, więc nic nie stoi na przeszkodzie, żeby trasa skończyła się efektownym skokiem wiary w stóg siana. Koniec z mozolnym opuszczaniem się z krawędzi domostw i chwytaniem podczas lotu kolejnych elementów, by dotrzeć na ziemię w jednym kawałku. Tego typu praktyki nie mają teraz racji bytu, choć jak już wspomniałem, swobodne korzystanie z zaoferowanych przez Ubisoft Montreal udogodnień wymagać będzie solidnego treningu.
Duża nowością w Unity jest także funkcja skradania się podpięta pod osobny klawisz, konkretnie lewy trigger. Arno nie przykleja się już automatycznie do ścian budynków po wychyleniu gałki analogowej, teraz musimy wydać mu taki rozkaz, uderzając w przycisk „A” na padzie. System osłon działa niemal identycznie jak w grze Watch_Dogs, pozwalając bohaterowi przemykać pomiędzy niczego niespodziewającymi się strażnikami. Warto jednak pamiętać, że nie zapewnia on stuprocentowej ochrony. Jeden fałszywy ruch i wrogowie natychmiast zostaną zaalarmowani o naszej obecności.
Kolejnym aspektem poddanym retuszowi jest walka. Potyczki asasyna z przeciwnikami są od dawna solą w oku tej serii, bo dotąd nie stanowiły one żadnego wyzwania. Próba wprowadzenia rozwiązań rodem z cyklu Batman: Arkham nie wniosła na dłuższą metę zbyt wiele – żołnierze w „trójce” i „czwórce” nadal pełnili rolę typowych chłopców do bicia i nawet starcia z kilkunastoma przeciwnikami jednocześnie kończyły się dla bohatera pomyślnie. W Unity tak lekko już nie jest. Kontrowanie zadawanych ciosów i wyprowadzanie uderzeń nie jest co prawda trudne, ale tylko w sytuacji, gdy naprzeciwko stoi jeden, góra dwóch niemilców. Otoczenie przez grupę strażników to praktycznie pewna śmierć. Największe miśki są w stanie zabić Doriana jednym uderzeniem topora, o czym boleśnie przekonałem się już na początku mojego spotkania z grą. Rywale mają sporo energii, cięcia Arno niewiele tej energii zabierają, a jakby tego było mało, zbiegający się wrogowie nie czekają teraz cierpliwie, aż upuścisz krew ich kolegom. Są bardzo agresywni i przede wszystkim skuteczni. Przypuszczam, że po odblokowaniu kolejnych umiejętności szanse asasyna znacznie wzrosną, ale w początkowej fazie zmagań trzeba unikać walki jak ognia.