autor: Amadeusz Cyganek
Dungeons - recenzja gry
W świecie Dungeons panują zupełnie inne reguły niż na ziemi – tam zło zawsze wygrywa z dobrem i robi doskonały użytek z ludzkiej naiwności. Pora sprawdzić, czy wizytę w lochach zapamiętamy miło, czy też twórcy postanowili oszukać także i graczy.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Od czasów drugiego Dungeon Keepera próżno szukać produkcji, która równie udanie pokazywałaby, że fajnie jest być złym, serwując przy okazji końską dawkę zwariowanego, a często wręcz absurdalnego humoru. Spore nadzieje pokładano w Dungeons – grze pełnej nawiązań do klasyki, mającej osiągnąć sukces dzięki oryginalnej tematyce i zastosowaniu wielu niebanalnych rozwiązań, gwarantujących ciekawą i zróżnicowaną rozgrywkę. Efekt końcowy na kolana, niestety, nie powala, a uczeń nie tylko nie przerósł mistrza, ale nawet nie zdołał nawiązać z nim jakiejkolwiek sensownej rywalizacji.
Wbrew pozorom w głębokich podziemiach dzieje się sporo – tron strażnika lochów to gorące i bardzo pożądane krzesełko, o czym boleśnie przekonuje się nasz bohater. Ulubionym zajęciem złego pana jest obmyślanie kolejnych niecnych planów poszerzania swego terytorium i wpuszczanie w maliny niczego nieświadomych poszukiwaczy przygód. Na jego nieszczęście nie tylko on zajmuje się przeróżnymi spiskami – lord wpada w sieć intryg, za którymi stoi jego była narzeczona, Calypso, wobec czego zmuszony jest ustąpić z tronu. To nie koniec przykrych konsekwencji – dotychczasowy władca lochów zostaje pozbawiony swoich przywilejów i możliwości decydowania o najważniejszych sprawach podziemnego królestwa, co raczej nie współgra z wygórowanymi ambicjami złego strażnika. Naszym zadaniem jest oczywiście odbudowanie nadwątlonej reputacji bohatera i ponowne trafienie na szczyt podziemnej hierarchii.
Podstawą naszej mrocznej działalności staje się gorliwa opieka nad lochami i ich gośćmi, w taki sposób, by przynosiły one odpowiednie zyski i prestiż. Nie chodzi jednak o prowadzenie kurortu wypoczynkowego, choć na upartego można stwierdzić, że coś w tym nawet jest. Nasze włości odwiedzają bowiem co jakiś czas poszukiwacze przygód, żądni krwi, niespotykanych doświadczeń, a przede wszystkim ogromnych skarbów. Żaden heros nie będzie jednak zainteresowany wizytą, jeśli przestrzeń nie okaże się wystarczająco atrakcyjna i zróżnicowana. W tym momencie uruchamiamy nasze projektanckie umiejętności – w odpowiednich miejscach pozostawiamy skrzynie ze złotem, wykopujemy korytarze oraz umieszczamy w nich różne ciekawe przedmioty wpływające na nasz prestiż. Ponadto naszym zadaniem jest przemyślane lokowanie pentagramów – siedzisk potworów, powiększających strefę naszych wpływów w lochach.
Nasze działania ukierunkowane są praktycznie tylko na jeden cel – musimy nakłonić herosów, by zobaczyli, co tylko się da, zgarnęli tony skarbów i… przynieśli nam jak najwięcej profitów. W myśl przysłowia: „Kto daje i odbiera, ten się w piekle poniewiera” nie wypada nam wypuścić gości z pełnymi rękoma – zanim opuszczą naszą posiadłość, pacyfikujemy ich więc, wtrącamy do cel i odbieramy naszą własność. Oprócz zwrotu złota do naszego skarbca, od herosów otrzymujemy także niezwykle potrzebne zapasy Soul Energy – duchowej waluty wymienialnej na przedmioty zwiększające prestiż.
Dungeons nie jest jednak grą strategiczną w czystej postaci – znajdziemy tu także sporo elementów RPG, związanych głównie z osobą bohatera. Jesteśmy odpowiedzialni za rozwój cech złego lorda, przydzielając mu punkty doświadczenia zdobyte podczas konfrontacji z herosami, oraz za nabywanie nowych umiejętności i czarów, jakimi posługujemy się w trakcie potyczek. Sam system walki nie jest jakoś szczególnie skomplikowany – nasz bohater automatycznie uderza we wrogów, a my musimy tylko pilnować paska życia i w razie potrzeby korzystać z czarów i specjalnych ataków. Najważniejszym elementem w całej grze okazuje się Dungeonheart – serce, które pozwala wskrzesić lorda w razie śmierci. Jego wytrzymałość jest jednak ograniczona, dlatego wypada dbać o jego kondycję – zniszczenie artefaktu powoduje zakończenie zabawy.
Mimo pozornego rozbudowania i kilku fajnych patentów gra już po kilkudziesięciu minutach daje znać, że w dalszych stadiach rozgrywki nie znajdziemy tu już niczego nowego. Dungeons odkrywa wszystkie karty zaraz na samym początku – zważywszy, że czeka na nas siedemnaście misji w kampanii dla jednego gracza, granie w jedno i to samo przez kilka kolejnych godzin nie wydaje się zbytnio kuszącą perspektywą. Tytuł ten zabija totalna schematyczność – właściwie całą linię fabularną można przejść, korzystając z paru gotowych rozwiązań, które zapewniają końcowy sukces. Rozgrywka może zainteresować tylko podczas kilku pierwszych scenariuszy – potem im dalej, tym nudniej, a kolejne wymyślane na siłę zadania poboczne bardziej irytują niż zachęcają do gry.