Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 1 czerwca 2011, 13:04

autor: Maciej Kozłowski

Mythos - recenzja gry

Cyklopy w spódniczkach, eksplodujące wilki i niekończący się grind - witamy w Mythos! Po tej grze nic już nie będzie takie, jak wcześniej.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Za Mythosem ciągnie się ponury cień. Prawa do tego tytułu przechodziły z rąk do rąk, zmieniała się konwencja i gatunek gry oraz jej główne założenia, a swego czasu myślano nawet o całkowitym zamknięciu projektu. Ostatecznie nieszczęśnika przejęła dalekowschodnia firma HanbiSoft, praktycznie przywracając do życia niedoszłego trupa. Sam „nieumarły” już od dawna wzbudzał duże kontrowersje – jego pierwotni twórcy, Flagship Studios, stworzyli bardzo nierówne Hellgate: London, maczali również palce w Diablo i Torchlighcie. Gracze spodziewali się więc kolejnego, wciągającego hack’n’slasha – co zaś otrzymali?

Diablo Online

Autorzy postanowili pójść o krok dalej – stworzyć darmową grę, łączącą formułę MMO z ideą przyświecającą klonom Diablo. Wedle ich założeń gracze mieli skupiać się w wielkich gildiach, by radośnie rzezać tysiące potworków. Trzonem winna być bezpardonowa walka z masami kolejnych, coraz silniejszych istot, zamieszkujących losowo generowane podziemia. Wszystko to miało zostać podlane sosem o wyraźnie sieciowym posmaku – stąd crafting, licytacje, ogromna ilość elementów odróżniających graczy od siebie (osiągnięcia, epickie stroje etc.) oraz… mikropłatności. Jak więc widać, założenia były więcej niż śmiałe.

Niestety, w ostatecznym rozrachunku okazuje się, że Mythos nie sprostał wyzwaniu. W rzeczy samej stoi on w rozkroku pomiędzy prymitywną Tibią a cukierkowym World of WarCraft. Co gorsza, cały czas czuć tu posmak Torchlighta – gry całkiem niezłej, ale jednak nie na tyle wybitnej, by ją kopiować.

„Jestem cyklopem! Wkładam damskie łaszki i po barach figluję!”

Torchlight 1.5

Wydany niedawno hack’n’slash jest wyczuwalny w Mythosie w bardzo wielu elementach – przede wszystkim w charakterystyce trzech dostępnych klas postaci. Możemy bowiem pokierować losami nimroda (typowy wojownik), piromanty (skrzyżowanie maga z rycerzem) oraz technologa (obsługującego broń palną, łuki i gadżety). Dodatkowym urozmaiceniem są cztery rasy: ludzie, gremliny, cyklopy i satyry. W rzeczywistości jednak są to wyróżniki bardzo sztuczne – podczas gry otrzymujmy dokładnie takie same zadania i odwiedzamy te same lokacje, niezależnie od wybranej profesji czy rasy. Podjęta przez nas decyzja nie ma większego wpływu na kształt zabawy – cała rozgrywka polega bowiem niemal wyłącznie na eksterminacji ogromnych ilości wrogów. To, czy pokonamy ich z łuku, czy przy użyciu kuli ognia, nie ma wielkiego znaczenia.

Co do fabularnej strony gry – ta po prostu nie istnieje. Nie zostajemy nawet poinformowani, kim jesteśmy i jakie jest nasze zadanie w pstrokatym świecie Uld. Walczymy więc z niewiadomych przyczyn z bezimiennym wrogiem – tego poznać możemy jedynie na oficjalnej stronie gry. Nie zachęca to do żmudnego rozwijania postaci.

Struktura rozgrywki jest boleśnie prosta – idziemy do miasta, w którym zdobywamy K20+5 zadań, a następnie przechodzimy do ich realizacji. Misje są bardzo mało zróżnicowane – na ogół polegają na wejściu do lochu, masowej rzezi wewnątrz, następnie pokonaniu bossa i powrocie do zleceniodawcy. Nudno i sztampowo.

Recenzja gry Broken Roads - to nie zastąpi ani Fallouta, ani Disco Elysium
Recenzja gry Broken Roads - to nie zastąpi ani Fallouta, ani Disco Elysium

Recenzja gry

Broken Roads miało zjednoczyć pod swoim sztandarem wielbicieli Disco Elysium, Tormenta i pierwszych Falloutów. Założenie było karkołomne, ale nigdy bym nie pomyślał, że ciągnięcie trzech erpegowych srok za ogon może pójść aż tak kiepsko.

Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie
Recenzja gry Rise of the Ronin - soczysty system walki w nie najlepszej oprawie

Recenzja gry

Otwarty świat Rise of the Ronin potrafi wciągnąć, a mocno osadzona w historii i polityce XIX-wiecznej Japonii fabuła zaciekawić. Tym, co zapamiętam z nowej gry studia Team Ninja, jest jednak znakomity system walki, dający masę satysfakcji.

Recenzja gry Dragon's Dogma 2 - RPG w otwartym świecie, który tętni życiem
Recenzja gry Dragon's Dogma 2 - RPG w otwartym świecie, który tętni życiem

Recenzja gry

Czujecie ten podmuch gorąca? To smocze płomienie, w jakich wykuto Dragon’s Dogma 2 – grę, która nie boi się robić rzeczy po swojemu i gdzie najciekawsze przygody czekają na tych, którzy chodzą własnymi drogami. [Tekst recenzji został zaktualizowany.]