Anomaly: Warzone Earth - recenzja gry
Odwrócone tower defense z bardzo ładną grafiką, w militarno-kosmicznych klimatach i za budżetową cenę. Czy to mogło się nie udać?
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Na czym polega gra typu tower defense? Sprawa jest bardzo prosta i niesłychanie wciągająca: przy pomocy ograniczonych środków finansowych musimy wzdłuż trasy, którą będzie przechodził wróg, naustawiać przeróżnego rodzaju wieżyczek skutecznie niweczących jego starania, by dostać się na drugą stronę mapy. Im sprawniej zabijamy wroga, tym więcej zarabiamy wirtualnych monet, które z kolei przeznaczamy na ulepszanie i rozbudowywanie własnych sił. Ten typ zabawy znany jest od początku lat dziewięćdziesiątych minionego stulecia i na dobre zadomowił się już w środowisku pecetowców. A gdyby tak wywrócić wszystko do góry nogami?
Pomysł, który postanowili zrealizować chłopcy z 11bit Studios (firma co prawda jest nowa na rynku, ale zrzesza weteranów m.in. ze śp. Metropolis, więc jej pracownicy bez wątpienia znają się na rzeczy) bazuje właśnie na odwróceniu opisanej wyżej mechaniki. Teraz to my jesteśmy wrogiem, na którego drodze stoją wieżyczki mające go zlikwidować. Przewrotne... Ale czy to działa? W skrócie – tak. Nieco dłużej – tak, i to jak!
Anomaly: Warzone Earth to tytuł przeznaczony do dystrybucji elektronicznej, bez ambicji zawojowania list przebojów za pomocą agresywnego marketingu. Ot, taka sympatyczna gra wyceniona adekwatnie do zawartości i tak też zostanie oceniona. Niech Was jednak nie zwiedzie pozorna budżetowość tej produkcji. Wszystko zostało przygotowane bardzo pieczołowicie – tytuł posiada fabułę, niezłe animowane intro, jest w swej prostocie odpowiednio złożony i wygląda naprawdę bardzo ładnie. Historyjka co prawda do wyszukanych nie należy, ale rolę „motywatora” spełnia idealnie.
W niedalekiej przyszłości na Ziemi rozbija się statek kosmiczny, a jego dwie największe części tworzą na terenach Bagdadu i Tokio pola siłowe zwane anomaliami. Dzielne wojsko (brytyjskie, sądząc po soczystych akcentach) postanawia czym prędzej sprawdzić, kto i dlaczego zrobił sobie przymusowy przystanek na naszej planecie. Szybko okazuje się, że nasz oponent to złe, kanciaste, czerwone maszyny, które pod postacią przeróżnych wieżyczek utrudniają nam wypełnianie założeń każdej z kilkunastu misji. W trakcie zabawy poznajemy kilka postaci (a dokładnie ich głosy), czeka na nas także garstka zwrotów akcji – wszystko żywcem wyjęte z niezłego filmu science-fiction klasy B.
Anomaly oferuje trzy tryby rozgrywki – na początku dostępna jest tylko fabularna opowieść, trwająca przez kilkanaście coraz trudniejszych i coraz dłuższych misji. Najpierw lądujemy w spieczonym słońcem Bagdadzie, by następnie skoczyć do malowniczo zrujnowanego Tokio. Zaliczenie misji w pierwszym mieście odblokowuje tryb Zagłada Bagdadu, w którym musimy uporać się z kolejnymi, coraz silniejszymi falami wrogów, a wytępienie ufoków w Tokio owocuje udostępnieniem zabawy w polowanie na wyjątkowo wrednego skurczybyka, dotarcie do którego uwarunkowane jest wykonaniem kilkunastu określonych zadań. Trzy tryby dostarczają wciągającej i świeżej rozrywki na dobre 8 godzin, co jest wynikiem satysfakcjonującym – Anomaly na pewno nie musi obawiać się drwin ze strony takiego Homefronta czy choćby Star Wars: The Force Unleashed 2 (a przy tym kosztuje 1/3 ich ceny).