autor: Krzysztof "Krzysztof Gonciarz" Gonciarz
God of War III - recenzja gry
Kratos powraca, by zniszczyć Olimp i do czerwoności rozgrzać Wasze konsole. Czuć, że ta gra powstawała latami i kosztowała majątek.
Recenzja powstała na bazie wersji PS3.
„Zeusie, twój syn powrócił!” – tymi słowami Kratosa pożegnała nas druga część God of War. Było to już trzy lata temu. Trzy lata, podczas których frustracja ogarniała mnie z każdym wspomnieniem tego podłego cliffhangera. Ale z tym już koniec, historia upadłego boga wojny wreszcie zostaje zwieńczona. I tym razem nie będzie już, że „ciąg dalszy nastąpi”. Pozostanie tylko chaos.
Akcja God of War III rozpoczyna się dokładnie tam, gdzie skończyła się druga część. Jeśli więc ktoś nie grał, to wypadałoby nadrobić, a przynajmniej tak zdają się mówić autorzy gry. Kratos staje więc na czele Tytanów, którzy próbują sforsować górę Olimp i zabić samego Zeusa. Jak się nietrudno domyślić, szturm nie zakończy się całkowitym sukcesem, co będzie punktem wyjścia do właściwej historii tej gry.

Trudno liczyć tu na fabularne zaskoczenia. Kratos chce zabić wszystkich pozostałych przy życiu bogów - to właśnie ich śledzeniem i eliminacją będziemy się głównie zajmować. To dużo prostsze założenie niż w poprzednich częściach serii, gdzie nie mogliśmy być pewni, dokąd w zasadzie (fabularnie) zmierzamy. Na szczęście z gruntu prosty szkielet zostaje powykręcany całą masą mitologicznych nawiązań i motywików.
W samej swej istocie God of War pozostał niezmieniony. System walki jest praktycznie identyczny jak w poprzednich częściach serii: mamy więc dwa przyciski odpowiedzialne za ciosy (kwadrat i trójkąt), chwyt/wykończenie (kółko), uniki na prawej gałce oraz różne czary i umiejętności ukryte pod pozostałymi guzikami kontrolera. Nowym elementem jest wyodrębnienie wspomnianych umiejętności od czarów – teraz został im przydzielony nowy, samoregenerujący się pasek energii. Oznacza to, że używanie łuku czy oślepiającej mocy głowy Heliosa (trochę zamiennik głowy meduzy) nie będzie już wyczerpywać pokładów cennych punktów magii. Inną ciekawostką jest odebranie Kratosowi nietykalności w czasie animacji niektórych wykończeń – dotkliwie się o tym przekonujemy podczas walk z większymi grupami wrogów.
Największą bolączką tej serii zawsze były dla mnie słabo zbalansowane rodzaje broni – fajnie było odebrać młot królowi barbarzyńców, ale jego praktyczne zastosowanie schodziło już na plan dalszy, ustępując domyślnym Ostrzom Aresa/Chaosu/Ateny (ich nazwa zmieniała się z biegiem serii, teraz jest jeszcze inna). W GoW III po raz pierwszy dostajemy do dyspozycji kilka naprawdę użytecznych narzędzi zagłady. Autorzy wzięli się na sposób, bo trzy z czterech zestawów uzbrojenia to po prostu wariacje na temat łańcuchów Kratosa. Jedne są elektryczne i bardzo szybkie (z możliwością przedłużenia każdego ciosu przez przytrzymanie przycisku – coś a la Bayonetta), inne specjalizują się w powolnych, krótkich i potężnych kombinacjach, a trzecie plasują się gdzieś pomiędzy szybkością a siłą. Czwartym rodzajem broni są świetne Nemejskie Rękawice, które po maksymalnym ulepszeniu potrafią kilkoma uderzeniami rozmiękczyć nawet największego twardziela. Co ciekawe, czary są tu na stałe zintegrowane z poszczególnymi typami broni – aktualnie wybrany oręż decyduje o tym, jaki efekt przyniesie naciśnięcie przycisku R2.