autor: Przemysław Zamęcki
Tom Clancy's H.A.W.X. - recenzja gry
Latawce, dmuchawce, stal… Kilkadziesiąt ton stali śmiga w powietrzu i nie spada. To wbrew prawom fizyki. H.A.W.X. to najprawdziwszy arcade i fani symulacji nie mają tu czego szukać. Wszystkich innych zapraszamy do zapoznania się z recenzją.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Wirtualni symulotnicy są dzisiaj trochę jak dinozaury. Żywego nikt na własne oczy nie widział, tylko od czasu do czasu ktoś gdzieś odkryje jakąś skamielinę, której następnie nada nazwę typu Falconus Quatrus, Ilus Sturmozaur czy Hornatus Rex. Producenci gier zupełnie zapomnieli o tym wymarłym gatunku. W zamian od czasu do czasu serwują gry o samolotach, w których zgodnie z teorią Darwina (człowiek pochodzi od małpy – a więc to właśnie po tym ssaku naczelnym przejął najwięcej cech) rozgrywka sprowadza się do wytłuczenia przy pomocy nieskończonej ilości rakiet stu tysięcy nadlatujących ze wszystkich stron MiG-ów.
H.A.W.X. doskonale wpasowuje się w nowe trendy. Powiem nawet więcej. Najnowsza produkcja Ubisoftu stanowi wręcz kolejne ogniwo ewolucji w gatunku „latadeł”, upraszczając całą zabawę prawie do granic absurdu i zacierając niemal różnicę pomiędzy kultowym Wing Commanderem, a współczesną wojną powietrzną. Czy słuszne jednak będzie czynienie tej grze zarzutu z powodu arcade’owego podejścia do tematu? Przecież ambicją H.A.W.X.-a wcale nie jest chęć zrobienia konkurencji Falconowi 4, a tylko próba uszczknięcia resztek ze stołu, przy którym wcześniej pożywiali się autorzy serii Ace Combat. Problem w tym, że nawet naśladując najlepszych, trzeba to robić w miarę umiejętnie, a poza tym nazwisko Toma Clancy’ego na okładce, bądź co bądź, powinno do czegoś zobowiązywać.
Akcja gry toczy się w bardzo niedalekiej przyszłości, by następnie skoczyć jeszcze kilka kolejnych lat naprzód. Wcielamy się w wojskowego pilota, który po wykonaniu ostatniej misji w siłach powietrznych Stanów Zjednoczonych przechodzi na tak zwaną emeryturę, by podjąć pracę jako pilot-najemnik dla jednej ze światowych megakorporacji zajmujących się ochroną interesów bogatych klientów.
Starszym stażem graczom po przeczytaniu powyższego akapitu być może w oku zakręci się łezka, a przed oczami pojawi się pamiętny F-16 w pustynnym kamuflażu z gry Strike Commander. Niestety, jeżeli liczyliście na powtórkę z rozrywki, będę Was musiał w tym momencie rozczarować, ponieważ poza tym jednym detalem związanym z podjęciem pracy w charakterze najemnika H.A.W.X. w żaden sposób nie przypomina swojego wielkiego przodka.
Kampania została podzielona na kilkanaście misji, w trakcie wykonywania których poznajemy kolejne wątki fabularne. Każde z zadań realizujemy w innej części globu, dzięki czemu widoki z kokpitu naszej maszyny nie męczą oczu i nie nudzą się zbyt szybko. Raz będzie to pustynia, przez którą biegnie ropociąg, innym razem puste pagórki Afganistanu, ośnieżone szczyty gór czy znany z wersji demonstracyjnej poziom rozgrywający się nad Rio de Janeiro. Dodatkową atrakcją są również różne pory dnia, o jakich ma miejsce misja, choć niestety nie zdecydowano się na implementacje wrażenia upływającego czasu. Choćbyśmy latali cały dzień, w grze słońce nie przesunie się nawet o centymetr. Jednak to tylko jeden z małych kamyczków, jakie można wrzucić do ogródka H.A.W.X.-a.