Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać
Recenzja gry 10 sierpnia 2001, 13:31

autor: Adam Bilczewski

Baldur's Gate II: Tron Bhaala - recenzja gry

Dodatek Baldur's Gate II: Throne of Bhaal kończy epicką sagę opowiadającą o przygodach dziecka boga wojny Bhala, która rozpoczęła się w warowni Candlekeep w grze Baldur's Gate. W Throne of Bhaal będziemy mogli odkrywać nowe miasta i podziemia.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Czyżby to naprawdę miał być już koniec? Przecież przed nami taka długa droga. Tyle jeszcze zostało do zrobienia, tyle do zobaczenia, tyle tyłków do skopania. Czy na tym ma się zakończyć przygoda z Baldur’s Gate? Panowie z BioWare przebąkiwali coś na temat trzeciej części i co - i nic? Nie będzie kolejnej odsłony przygód dziecka Bhaala? Smutek wielki zagościł w mym sercu, tym bardziej, że to co otrzymaliśmy w dodatku do Baldur’s Gate II: Tron Bhaala przeszło moje najśmielsze oczekiwania.

W części pierwszej BG jak dla mnie, za dużo było chodzenia (czasami bez celu), zadania nie zawsze były ciekawe i pomimo tego, że ukończyłem go z olbrzymią przyjemnością, to miałem sporo krytycznych uwag. Baldur’s Gate II: Cienie Amn zarzucił nas taką ilością zadań, że człowiek nie wiedział, za co się najpierw zabrać. Po pewnym czasie stawało się to męczące, a kiedy nagle opuszczaliśmy Athkatlę gra robiła się dziwnie liniowa i jakby mniej ciekawa. Może się czepiam, ale takie jest moje subiektywne odczucie. Dlatego z pewnym niepokojem czekałem na dodatek do BG II: Tron Bhaala i miałem cichą nadzieję, że się nie zawiodę, tym bardziej, że rozszerzenie do jedynki BG: Opowieści z Wybrzeża Mieczy stało na naprawdę wysokim poziomie.

Przygodę z TB możemy rozpocząć w dowolnym miejscu Baldur’s Gate II, nawet zaczynając grę od nowa, ewentualnie zagrać tylko w sam dodatek. W tym ostatnim przypadku, też mamy dwie możliwości. Albo wykorzystujemy wcześniejszy zapis i przenosimy naszą drużynę do TB, albo tworzymy sobie nową, która na dzień dobry posiada 2.500.000 punktów doświadczenia i jest całkiem przyzwoicie wyekwipowana. Do tak stworzonej ekipy możemy przyłączyć kilka osób przygotowanych przez twórców gry, ale czy to ma jakiś sens? Warto jeszcze wspomnieć, że w trakcie gry będziemy mieli możliwość „powołania” do drużyny kilku osób, z którymi wcześniej się spotkaliśmy, w tym nawet zdrajcę Yoshimo (pod warunkiem, że wcześniej nie zginął), choćby tylko po to, żeby mu powiedzieć, co o nim myślimy ;-).

Tron Bhaala składa się z dwóch części – Rozszerzenia, czyli dodatkowej, kapitalnej lokacji nazwanej Twierdzą Strażnika. Jest ona dostępna dla grających w TB, jak również można ją odwiedzić w trakcie gry w BG II (polecam jednak poczekać na osiągnięcie przynajmniej dwudziestego poziomu doświadczenia). Swoim klimatem, zagadkami i trudnością trochę przypomina Wieżę Durlaga z „Opowieści z Wybrzeża Mieczy”. Nie będę opisywał, co nas tam czeka, żeby nie psuć innym zabawy, ale muszę przyznać, że mi osobiście jej przejście sprawiło największą przyjemność. Zwłaszcza trudność kilku walk, zmusiła mnie do najwyższego wysiłku i częstego używania funkcji save/load. Drugą częścią TB jest Dodatek. Składa się on z trzech kolejnych rozdziałów od ósmego do dziesiątego i prowadząc nas przez kolejne ciekawe miejsca, odkrywa przed nami przeznaczenie dziecka Bhaala. Po drodze spotkamy dwa nowe miasta, oblężone Saradush i Amkethran wyglądające podobnie jak indiańskie pueblo. Po wcześniejszych szumnych zapowiedziach spodziewałem się, że Saradush wywrze na mnie większe wrażenie. Świetny pomysł z ostrzałem miasta przez katapulty niweluje jego wielkość, które trochę tylko przewyższa swoimi rozmiarami średnią wioskę. Wiem, nie można mieć wszystkiego i nawet nie liczyłem, że będzie przypominać Athkatlę czy Baldur’s Gate, ale na coś wielkości przynajmniej Beregostu, to chyba można było się pokusić. Wędrując, natkniemy się na jeszcze kilka lokacji, większych i mniejszych (za małych, stanowczo za małych), gdzie spotkamy wielu groźnych przeciwników i staniemy przed różnymi problemami, by na końcu naszej drogi dotrzeć do tytułowego Tronu Bhaala. Właśnie tam przyjdzie nam stoczyć ostatnią walkę i podjąć ostateczną decyzję...

Recenzja gry The Thaumaturge. Urzeka polskością, nuży gameplayem
Recenzja gry The Thaumaturge. Urzeka polskością, nuży gameplayem

Recenzja gry

The Thaumaturge ma niespecjalnie zajmujący gameplay, a wyglądem momentami przypomina pierwszego Wiedźmina, jednak pod tą warstwą kryje się naprawdę przyjemna gra, oferująca wiele smaczków i wyróżniająca się ciekawą fabułą.

Recenzja gry Final Fantasy VII Rebirth. Wielka, piękna, bezkompromisowa
Recenzja gry Final Fantasy VII Rebirth. Wielka, piękna, bezkompromisowa

Recenzja gry

Reguły zawsze były oczywiste – gry są albo krótkie i intensywne, albo długie i powtarzalne. Prosta zasada. Jednak Final Fantasy VII Rebirth przy całym swoim ogromie potrafi jakimś cudem zaskakiwać, angażować i ani myśli zwalniać przez dziesiątki godzin.

Recenzja gry Banishers: Ghosts of New Eden. Ni śmierć, ni budżet nie powstrzyma zakochanych
Recenzja gry Banishers: Ghosts of New Eden. Ni śmierć, ni budżet nie powstrzyma zakochanych

Recenzja gry

Sześć lat po wydaniu średniego Vampyra twórcy Life Is Strange znów celują w gatunek RPG. Tym razem poszło im znacznie lepiej. Banishers: Ghosts of New Eden udanie łączy rozgrywkę a la God of War z klimatem, jakiego nie powstydziłby się Wiedźmin.