autor: Maciej Kurowiak
Devil May Cry 4 - recenzja gry na PC
Wielcy, groźni bossowie, demony z dna piekieł, rozmaici szaleńcy z żądzą władzy i nieskończone hordy pospolitych diabłów wszelkiej maści. Jest krwawo i epicko – tak w dwu słowach można streścić całą przyjemność zawartą w czwartej części Devil May Cry.
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Gdy kilka miesięcy temu Devil May Cry 4 ukazał się na konsolach, miłośnicy nawalanek wstrzymali oddech. Na szczęście mogli odetchnąć z ulgą, nim zdążyli zsinieć. Czwarta odsłona serii okazała się być bardzo dobra, o czym świadczą też nie tylko pochlebne recenzje (u nas 84%), ale też bardzo przychylne opinie fanów na rozmaitych forach. Firma Capcom już od dłuższego czasu udowadnia, że nie jest zainteresowana mitycznymi różnicami dzielącymi gusta użytkowników konsol i pecetów. Konsekwentnie wydaje swoje najlepsze tytuły na PC i – trzeba to uczciwie przyznać – robi to coraz lepiej.
Historia DMC4 jest luźno powiązana z poprzednimi częściami, więc jeśli nawet ktoś nie ukończył żadnej z nich, nie powinien mieć problemu ze zrozumieniem wszystkich elementów fabuły. Głównym bohaterem jest Nero, młody, nieostrożny i narwany członek Zakonu Miecza. Niestety, pewnego słonecznego popołudnia jego życie wywraca się do góry nogami, gdy podczas ceremonii w operze ginie przywódca zakonu – Sanctus. Co gorsza, zabójcą okazuje się być Dante, a nasz młody Nero otrzymuje beznadziejnie trudne zadanie odnalezienia i zabicia mordercy. Jak to zwykle bywa, z czasem nic nie jest tym, na co na początku wygląda, więc nasza podróż będzie zarazem początkiem końca świata, w którym dotychczas żył bohater. Wielcy, groźni bossowie, demony z dna piekieł, rozmaici szaleńcy z żądzą władzy i nieskończone hordy pospolitych diabłów wszelkiej maści, których jedynym zadaniem jest dostarczyć nam lepszych rankingów, bonusów i zwykłej, jakże ludzkiej, przyjemności pozamiatania. Będzie więc krwawo i epicko – tak w dwu słowach można streścić całą przyjemność zawartą w czwartej części Devil May Cry.
Gdy młody leszcz i stary szczupak znajdą się w jednym stawie…
Od strony rozgrywki wersja na PC jest niemal identyczna z konsolową. Autorzy z góry założyli, że jeśli coś działa dobrze, nie ma sensu tego zmieniać i jedynym istotnym dodatkiem zdaje się być poziom trudności Legendary Dark Knight, oferujący najtwardszym graczom prawdziwą wojnę z jeszcze większą ilością demonów. Jeśli ktoś pamięta część trzecią i jej wyśrubowany poziom, to szybko zorientuje się, że tutaj jest na odwrót. Zabijanie demonów nie jest aż tak trudne i nie trzeba uczyć się długich kombinacji, by zachować odpowiednią skuteczność. Niektórzy bossowie mogą narobić kłopotów, ale w przeciwieństwie do poprzedniczki, nie można powiedzieć, by była to gra zrobiona jedynie dla fanatyków gier akcji.
Sterowanie jest bardzo intuicyjne i podstawowe kombinacje nie nastręczą zbyt wielu trudności. Z jednym tylko zastrzeżeniem – dysponujemy padem. Jeśli nie dysponujemy – kupujemy pada, a dopiero w drugiej kolejności Devil May Cry 4. Inna kombinacja nie wchodzi w rachubę. Capcom wyszedł z założenia, że masochizm nie jest naczelną cechą większości homo sapiens, a gra w Devil May Cry 4 na klawiaturze jest podobnie zajmująca jak sterowanie rakietą przy pomocy pokrętła od kuchenki gazowej. Da się wprawdzie w ten sposób ukończyć grę, ale nie da się tego zrobić w sposób godny Nero i Dantego, czyli pięknie i stylowo.