Polecamy Recenzje Przed premierą Publicystyka Warto zagrać Artykuły PREMIUM
Recenzja gry 31 stycznia 2007, 16:22

autor: Karolina Talaga

Broken Sword: Anioł Śmierci - recenzja gry

George wyprzystojniał, ale poza tym nic się nie zmieniło – dalej ma wyjątkową zdolność do „pakowania się” w zawiłe i skomplikowane sprawy.

Recenzja powstała na bazie wersji PC.

Chyba nie będzie to ryzykowne stwierdzenie, jeśli napiszę, że każdy, prawdziwy miłośnik przygodówek chociaż raz w życiu spotkał się oko w oko z którąś z dotychczasowych odsłon serii Broken Sworda – jeśli nie ze wszystkimi – lub przynajmniej wie o ich istnieniu. A jeśli nie grał i nawet nie słyszał, to chyba oznacza, że urodził się wczoraj albo na innej planecie :-). Ale żarty na bok – Broken Sword to niewątpliwie jedna z najpopularniejszych serii gier przygodowych, jaka kiedykolwiek powstała. Po wydanej na początku 2004 roku trzeciej odsłonie cyklu, noszącej podtytuł The Sleeping Dragon, kazano nam czekać prawie dwa lata na kolejną część zmagań George’a Stobbarta. Teraz po kilkunastu godzinach spędzonych z dwiema wersjami językowymi (z angielką i polską) najnowszej odsłony serii mogę podzielić się z Wami moimi spostrzeżeniami na jej temat.

Co zatem czeka nas w czwartej części Złamanego miecza, noszącej podtytuł Anioł Śmierci? W skrócie: to samo, co w poprzednich odsłonach cyklu. George wyprzystojniał, ale poza tym nic się nie zmieniło – dalej ma wyjątkową zdolność do „pakowania się” w zawiłe i skomplikowane sprawy, jednym słowem – do pakowania się w kłopoty, i kolejny raz musi uratować świat :-). Tak właśnie pewnego bliżej niezidentyfikowanego dnia, wracając do biura z pustym brzuchem i pustymi rękami (na następną pizzę może liczyć po spłaceniu dwudziestodolarowego długu), George zastaje w swoim gabinecie piękną, nieznajomą blondynkę o imieniu Anna Maria. Ta nieporadnie i szybko wyjaśnia mu, jaki jest cel jej wizyty. Szybko, gdyż za drzwiami stoi już banda podejrzanych typów, czyhających na życie nie tylko nowej klientki, ale najwyraźniej także na życie George’a. Nowa znajoma jest w posiadaniu tajemniczego manuskryptu, wskazującego miejsce ukrycia bezcennego skarbu, dlatego też jego przejęciem zainteresowanych jest kilka osób. W związku z zaistniałą sytuacją parze bohaterów nie pozostaje nic innego, jak ratować się ucieczką. W taki oto sposób rozpoczyna się Broken Sword: Anioł Śmierci. Oczywiście, to Georgowi zostanie powierzone zadanie odkodowania wspomnianego manuskryptu i odnalezienia skarbu. Jednak to nie ów skarb stanowi finalne wyzwanie – gdy tylko George wejdzie w posiadanie tajemniczego przedmiotu, sprawy zaczną się mocno komplikować, a naszemu bohaterowi przyjdzie jeszcze między innymi wydostać się ze stambulskiego wiezienia, przeniknąć do zamkniętego świata zakonnic i księży, aż wreszcie odkryć sedno całej sprawy rozgrywające się za dobrze strzeżonymi drzwiami Watykanu.

W czym mogę Pani pomóc? Odkodować manuskrypt, odszukać skarb i ocalić ludzkość… Robi się.

Seria Broken Sword nie mogłaby się obyć bez francuskiej dziennikarki Nicole „Nico” Collard, która była partnerką bohatera w poprzednich odsłonach cyklu. Nie inaczej jest i teraz, mimo że w omawianej części główne skrzypce gra Anna Maria, to nie zabrakło również Nico. Choć na jej pojawienie trzeba czekać pół gry, to jej pomoc w zmaganiach George’a okaże się, jak zwykle, nieodzowna. W jednym z rozdziałów Nico staje się również drugą grywalną postacią.

Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku
Recenzja gry The Inquisitor. To nie obroniłoby się nawet w 2005 roku

Recenzja gry

Czy to się mogło udać? Czy mimo wszystkich znaków na niebie i ziemi The Inquisitor na motywach cyklu o Mordimerze Madderdinie Jacka Piekary mógł ostatecznie okazać się porządną grą? Niestety nie mam dobrych wieści.

Recenzja gry Niezwyciężony - godny hołd dla Stanisława Lema
Recenzja gry Niezwyciężony - godny hołd dla Stanisława Lema

Recenzja gry

Stanisław Lem długo – za długo – czekał na swój czas w świecie gier wideo. Myślę, że byłby rad widząc, jak polskie studio Starward Industries przeniosło jego Niezwyciężonego do interaktywnego medium. Co nie musi oznaczać, że to wybitna gra.

Recenzja Return to Monkey Island - to (nie) jest gra dla starych ludzi
Recenzja Return to Monkey Island - to (nie) jest gra dla starych ludzi

Recenzja gry

Return to Monkey Island to gra, w której w końcu, po tylu latach, wielu z nas odkryje sekret Małpiej Wyspy. Prowadzi do niego ciepła, kolorowa i nostalgiczna przygoda zamknięta w pomysłowej, świetnie napisanej, metatekstualnej przygodówce.