autor: Anna Nowopolska
Paradise - recenzja gry
Jakie to uczucie być córką króla...? Jakie to uczucie być córką tyrana i despoty...? Jakie to uczucie przeżyć zestrzelenie samolotu, stracić pamięć, znaleźć się w haremie, a potem przemierzać bezdroża Afryki w towarzystwie czarnego lamparta...?
Recenzja powstała na bazie wersji PC.
Jakie to uczucie być córką króla...? Jakie to uczucie być córką tyrana i despoty...? Jakie to uczucie przeżyć zestrzelenie samolotu, stracić pamięć, znaleźć się w haremie, a potem przemierzać bezdroża Afryki w towarzystwie czarnego lamparta...? Jak to jest składać prawdę o sobie z tego, co mówią inni, a w co wcale nie chce się wierzyć...?
Kto jest ciekaw, bardzo proszę – wystarczy usadowić się wygodnie w fotelu, odpalić kompa i zanurzyć w świat Paradise.
Wszyscy czekali na tę grę... (z wiadomych względów – Benoit Sokal, obie Syberie, Amerzone, itd.). Szczerze mówiąc, zastanawia mnie, czy wielbiciele twórczości tegoż pana nie mają gorzej w zetknięciu z jego najnowszą produkcją, ze względu na oczywiste w ich przypadku wysokie wymagania, niż totalnie nie znający jego wcześniejszych dzieł, nieświadomi, czego się spodziewać dyletanci.
Wzięłam sobie za punkt honoru, by odrobić zadanie domowe i nim rzuciłam się na grę, rzuciłam okiem na parę zapowiedzi i cóż znalazłam?
„... postanowiłem sobie wyobrazić, że gra, w tej postaci, w jakiej została ona zaprezentowana, trafia do kogoś, kto, inaczej niż ja, nic o niej nie wie, nie przeczytał na jej temat mnóstwa artykułów i wywiadów, jak również nie jest fanem imć pana Sokala, lecz należy do sporego grona miłośników gier przygodowych, a w jego ręce dostaje się kolejna, dobrze zapowiadająca się gra.”
Ha, wypisz, wymaluj to o mnie! Do czego, być może, wstyd się przyznać, ale, niestetki, taka jest brutalna prawda. Jeśli dodam, że jestem fanką Najdłuższej Podróży, świeżo po przejściu Dreamfalla, to nikt chyba nie zdziwi się, że nadgryzłszy Paradise, nie mogłam oprzeć się myśli, że w moim przypadku ta gra się chyba nie obroni.
Niesamowicie trudno bowiem z tryskającego barwami i tętniącego ruchem 3D przestawić się na raczej pasywny, zdecydowanie pastelowy, wręcz przydymiony, rzekłabym, obraz. Trochę wody musiało upłynąć, nim zaczęłam odnajdywać przyjemność w przebywaniu w scenerii takiej, jak ją sobie wymyślili twórcy. Może to dziwnie zabrzmi, ale niezależnie od fabuły, ja w tej grze znalazłam spokój... Kojąco wpłynęła na mnie statyczna dwuwymiarowa grafika, zaprezentowana (by nie powiedzieć – narysowana) w wysmakowany, subtelny sposób, nie bijąca po oczach feerią barw. Tu niemal wszystko jest jakby spowite mgłą... dymy i dymki, para i opary, owady błyskające w smugach światła, co chwilę coś się snuje tu i ówdzie, tworząc nieco odrealniony nastrój... Aczkolwiek, raczej mroczny, momentami nawet ponury, co niewątpliwie jest zamierzone, jakby nie było, kraj znajduje się w stanie wojny domowej, giną ludzie, wokół raczej nędza niż dostatek.